sobota, 1 sierpnia 2015

Poradnik wymieńca #1 - Marzenia wyjazdowe

Przygotowania do wymiany to nie byle co. Zaczyna się je nawet rok przed wylotem - wybór fundacji, wizyty u lekarza, opinie nauczycieli, tłumaczenia przysięgłe dokumentów, wypełnianie formularzy aplikacyjnych i testy językowe to istne piekło. Wydaje się, że stos papierów do wypełnienia/wydrukowania/wysłania nigdy się nie skończy. Po kilku tygodniach, ewentualnie miesiącach papierkowej roboty można odpocząć. Nasza aplikacja jest gotowa, teraz trzeba czekać na informację o placemencie. I tu zaczyna się etap, o którym dzisiaj napiszę.

Wyobrażenia. Do jakiego stanu trafię? Jaka będzie moja rodzina? Szkoła? Nowi znajomi? Okolica? Dom? Kreujemy je na podstawie tego, co wiemy do tej pory o Ameryce, w skutek czego nastawiamy się na mieszankę High School Musical, opowieści z blogów byłych wymieńców i podpatrzonych w telewizji cudawianek typu parapet-materac przy oknie. Cud-miód. Nasz mózg jest tak skonstruowany, że podświadomie wyobraża sobie taką rzeczywistość, jaką chce zastać. A kto by nie chciał żyć jak w filmie? Problem polega na tym, że życie w filmach jest tak odmienne od "realu" jak twoja rodzina od "Rodzinki.pl".

Musisz zdać sobie sprawę z tego, że twoje życie w Ameryce będzie się różniło od tego z twojego ulubionego bloga o 99%. Po twojej szkole nie będą paradować cheerleaderki w swoich kostiumach, a Sharpay Evans nie wejdzie na stół w wypasionej stołówce i nie zacznie śpiewać. Chodnik nie będzie tak piękny jak na filmie, może go w ogóle nie być. Raczej nie będziesz mieszkać w dużym mieście, prawdopodobnie trafisz do dziury zabitej dechami i tylko od łaskawości współlokatorów posiadających pojazd i uprawnienie do jego prowadzenia zależy jakość twojego życia towarzyskiego. Ceny w sklepach nie będą niższe niż w Polsce, a wręcz przeciwnie. Twoja host rodzina niekoniecznie będzie do ciebie dopasowana i prawdopodobnie okaże się, że jest zupełnie inna niż z twoich wyobrażeń opartych na ich aplikacji i rozmowach przez internet. Chyba że będziecie dużo rozmawiać przez Skypa, wtedy możesz mniej więcej przewidzieć, w co się pakujesz.

Problem polega na tym, że wymieńcy przed wyjazdem mają klapki na oczach. Dlatego ostrzegam was: nie nastawiajcie się na życie jak z bajki. Najlepiej nic sobie nie wyobrażajcie. Załóżcie, że jedziecie w nudne miejsce w celu czysto naukowym, i że musicie jakoś przetrwać rok w Kraju Okropnego Jedzenia. Z ograniczoną wolnością, gdyż wszędzie jest daleko, a znajomi pracują po szkole, więc nie ma co robić i gdzie pójść. Nastawcie się na wymianę jak na wyjazd na wieś na rok. W ten sposób nie będziecie zawiedzeni, kiedy coś pójdzie nie po waszej myśli.

Za to obiecuję wam, że czeka was setki wspaniałych niespodzianek.

Zrobiło się ponuro, żałośnie i posępnie. I dobrze! A teraz, drogi czytelniku i przyszły wymieńcu, włóż uśmiech na twarz i ciesz się, że jedziesz na wymianę, bo wiele osób oddałoby wszystko, żeby być na twoim miejscu. Nie bez powodu. Wymiana to cudowne doświadczenie, prawdopodobnie będzie to najlepszy rok w twoim życiu. Nie bój się - co prawda właśnie wylałam ci na głowę kubeł zimnej wody i od moich narzekań boli cię głowa, ale rzeczy, o których wspomniałam, to zaledwie ułamek tego, co cię czeka. Przed tobą tyle ciekawych doświadczeń i wspaniałych okazji do wykorzystania, że nie jesteś w stanie wyobrazić sobie tego wszystkiego. Na pewno nie jedna rzecz cię zawiedzie, ale za to ile zaskoczy pozytywnie! Nie mogę ci powiedzieć, co to będzie, bo nie mam zielonego pojęcia. Ja na przykład zdobyłam najlepszą przyjaciółkę z Hiszpanii, miałam okazję grać w tenisa, nauczyłam się salta machowego, zobaczyłam jak NIE powinno się jeść (choć parę potraw podpatrzyłam), pracowałam jako babysitter (nie macie pojęcia, jak to człowieka rozwija), a na koniec ogólniej: poznałam inną kulturę, douczyłam się języka, nawiązałam nowe znajomości.

Nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę, że jedziesz na wymianę! Tak bardzo chciałabym pojechać jeszcze raz! Choć w takim wypadku zdecydowałabym się na wybór stanu (Kalifornia).

12 komentarzy:

  1. Czy przed babysittingiem na wymianie miałaś już jakieś doświadczenie w opiekowaniu się dziećmi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam siostrę młodszą o dziesięć lat, poza tym miałam host braci i to by było na tyle ;)

      Usuń
  2. Marysia zawsze prawdę Ci powie :) Masz rację, lepiej sobie nic nie wyobrażać, niż potem kwiczeć w kącie "To nie tak miało być!".

    Marysiu, muszę Ci podziękować, bo po spotkaniu z Tobą, postanowiłam założyć bloga :)
    Without The Face

    Zastanawiam się teraz, czy nie nastawiałam tu za dużo przecinków :))

    Pozdrawiam cieplutko
    LadyinBlack

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak samo Polacy widzą USA jako kraj mlekiem i miodem płynącym, a wcale tak nie jest, czego sama doświadczam. Wiele osób chce zamieszkać w NYC, ale mało kto wie o korkach, brudzie na ulicach, szczurach wyłażących ze śmietników, bezdomnych i drogich kosztach życia. Chicago- ścisłe centrum jest bardzo ładne, wystarczy się ruszyć delikatnie na południe i warto bać się o swoje życie, gdzie codziennie są strzelaniny, miejsca opanowane przez ludność murzyńską, żyjącą z benefitów od miasta, które gdyby ktoś im wziął zapewne spowodowałby wybuch wojny (TAK, powie Ci to każdy, jeśli tu przyjedziesz). Z drugiej strony są Latynosi, którzy w większości są nielegalnie i również żyją w ogromnych rodzinach w mieszkaniach z tzw. section 8 (dla najbiedniejszych). Oczywiście nie dotyczy to wszystkich, jednak tak jest, jeżeli nie mieszka się w dobrej dzielnicy. Kiedy wyjedziesz z Chicago w kierunku Denver w Kolorado nie ma praktycznie NIC oprócz pól i farm- jednej na parę, paręnaście kilometrów. Utah, Arizona, Nevada to w większości pustynie, z małymi wioskami, gdzie sklepy wyglądają jak bary mleczne z lat 60 w Polsce, mieszka dużo Indian, którzy w większości żyją za około 20 000$- 30 000$ na rok(bardzo mało) w domach wyglądających jak przyczepy kempingowe bez wody i prądu. Mimo tego wszystkiego, jeżeli ma się głowę na karku, można tu żyć sobie wygodnie i pozwolić sobie na wyjazdy, zakupy itd. Każdy tu żyję jak mu się podoba, nikt nie patrzy na drugiego.

    Ameryka jest baaardzo zróżnicowana, jednak myślę, że warto tu przyjechać i samemu tego wszystkiego doświadczyć. :) Powoli zaczynam lubić mieszkanie tutaj, jednak każdy jest inny. :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi osobiście podoba się Nevada, czy wieś czy pustynia - lubię ją :)

      Usuń
    2. Czy sa wymiany na Floryde albo do Nowego Yorku?

      Usuń
  4. Cudowny post, nie wyjeżdżam na wymianę, ale chciałabym. Podoba mi się, że piszesz o tych wszystkich "minusach", bo faktycznie nie można sobie wyobrażać, że ni stąd ni z owąd wszyscy zaczną tańczyć w stołówce, a jednak chyba każdy chciałby mieć podobny efekt. Ostatnio czytam bloga innej dziewczyny, która wyjechała do Azji na wymianę (chyba w 2013 ?? ) i teraz znowu wyjedzie, z jej bloga wywnioskowałam również, że na wymianie nie zawsze jest tak kolorowo.
    Napisałaś, że wybrałabyś się do Kalifornii, marzenie ściętej głowy :), chociaż ostatnio stwierdziłam, że gdybym miała wybierać to wahałabym się między Alaską, Kalifornią, Hawajami... oh w sumie to bez różnicy, przecież każdy stan wydaje się fajny, co jest złego w Nevadzie, Arizonie ? Raz nawet stwierdziłam, że gdybym tak przypadkowo trafiła np. do Forks w Waszyngtonie, to nie miałabym nic przeciwko, a najbardziej chyba jarałoby mnie bieganie po lesie :))). Marzenia... trzeba się ich wyzbyć.
    Nie mogę się już doczekać kolejnego poradnika :)).
    Pozdrawiam,

    Green Tea
    http://by-green-tea.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A podasz linka do bloga tej dziewczyny co była na wymianie w Azji ? :D

      Usuń
    2. http://tai-love.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  5. " (...) życie w filmach jest tak odmienne od "realu" jak twoja rodzina od "Rodzinki.pl" "
    Śmiałam się z tego porównania przez 5 minut, ale moim zdaniem jest 100% trafne :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Marysiu mam pytanie " z innej beczki" : czy gimnastyczki muszą mieć jakąś specjalną dietę? Ich waga jest w jakiś sposób kontrolowana?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że w niektórych klubach tak jest, ale nigdy się z tym nie spotkałam.

      Usuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)