piątek, 13 grudnia 2013

Lekarze i katastrofa

Dawno nic nie pisałam, więc pora to nadrobić. Zacznę od tych dobrych wieści, a mianowicie mój proces wypełniania aplikacji jest już prawie kompletny. Dzisiaj wykonałam ostatnie badania, całą resztę aplikacji mam wypełnioną, teraz tylko muszę iść po podpis lekarza. Potem wszystkie papiery z podpisami mam zeskanować i wrzucić na serwer. Na koniec pozostaje kliknąć "submit application" i czekać na akceptację.

Ale oczywiście zbyt dobrze mi szło, więc na tym końcowym badaniu - próbie tuberkulinowej - niestety już tak dobrze nie było. Dla niewtajemniczonych:



  • próba tuberkulinowa polega na wstrzyknięciu pod skórę na ręce jakiegoś płynu, po czym czeka się 3 dni a następnie odczytuje wynik; ma to pokazać, czy jest się nosicielem lub chorym na gruźlicę, której Amerykanie strasznie się boją, ponieważ nie szczepią się na tą chorobę (a tak w ogóle to odkryto, że te szczepionki i tak nie działają, więc pozdrawiam wszystkich ze zbędnymi bliznami na ręce i witam w klubie)
Jak się domyślacie, wynik mnie przeraził, bo wielkość tego spuchnięcia miała ok. 20 mm, a to oznacza wynik pozytywny (a powinien wyjść negatywny, jeśli jest wszystko ok). To znaczy, że miałam kontakt z kimś chorym na gruźlicę, chociażby w autobusie, i teraz mam w sobie tego wirusa czy cokolwiek to jest. Nie jestem chora, nie stanowię zagrożenia tą chorobą, bo nią nie zarażam, ryzyko jest tylko dla mnie, bo jak będę mieć słabą odporność, to mogę zachorować. Druga opcja jest taka, że szczepionka sfałszowała wynik, bo często tak się dzieje. Teraz idę do szpitala i będą mi robić jeszcze jakieś badania. 

Kiedy lekarka mi to powiedziała, na początku nie dotarło to do mnie. A potem pomyślałam "nie jadę". Od razu zaczęły nawiedzać mnie dołujące myśli, co ja ze sobą zrobię; będę musiała chodzić dalej do polskiego liceum, co ja w ogóle w życiu będę robić. Wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo się nastawiłam i jak wiele dla mnie znaczy ta wymiana. 

Po powrocie do domu od razu włączyłam komputer i wyguglowałam coś w stylu "próba tuberkulinowa wyjazd USA". Wyszukało mi bloga Ani, która jest teraz na wymianie i okazało się, że jej wyszło 15 mm, czyli też pozytywnie. Zadzwoniła do koordynatorki i dowiedziała się, że to nie jest przeszkodą w wyjeździe i na granicy nikt tego nie sprawdza, te dane lekarskie otrzymuje jedynie szkoła. Więc odzyskałam nadzieję i trzymam kciuki za wyjazd :)

A tak poza tym to dziwię się, że ta próba tuberkulinowa nie jest powszechnie wykonywana (a wręcz przeciwnie - ciężko się na nią zapisać), bo skoro szczepienia są zbędne, to wiele osób ma w sobie tego wirusa, a nawet o tym nie wie -,- 

Na koniec rada dla przyszłych wymieńców: zacznijcie wypełniać aplikację od stron "medycznych", ponieważ zajmuje to najwięcej czasu, wymaga wielu dodatkowych badań i szczepień, co wiąże się również z dodatkowymi kosztami. A w międzyczasie wypełniajcie resztę.

4 komentarze:

  1. Matko boska tak ci współczuję ale trzymam za ciebie kciuki ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie dobrze :) Good luck!

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie że opisałaś co to jest ta próba tuberkulinowa
    długo się nad tym zastanawiałam

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)