niedziela, 19 lipca 2015

Poradnik przyszłego wymieńca

Witajcie :)

Jurto rano wyjeżdżam nad morze, już się nie mogę doczekać! Kocham plażę i wodę, poza tym w Rzeszowie jest teraz tak gorąco, że z ulgą odetchnę w chłodne nadmorskie noce. Potem wracam do domu na dwa dni, akurat wystarczy czasu na wypranie ubrań, bo następnie wyjeżdżam z Mają na obóz akrobatyczny.

Przejdźmy do tematu. Czytałam ostatnio mnóstwo ciekawych blogów ludzi za granicą, głównie na wymianie, i wpadłam na pomysł, aby napisać kilka postów dedykowanych przyszłym wymieńcom. Podzielić się doświadczeniem na różne tematy. Myślę, że mogłoby to być ciekawe, sama chętnie przeczytałabym coś takiego przed wymianą. Powiedzcie mi, co o tym myślicie :)

Czy są tu jacyś blogujący wymieńcy 2015/2016? Podajcie linki do swoich blogów w komentarzach! Nie pamiętam, czy kiedyś już o to pytałam, coś mi mówi, że chyba tak, jeśli to coś ma rację to przepraszam, ale dotarcie do tych wcześniejszych komentarzy graniczy z cudem. Chętnie będę czytać wasze blogi przez najbliższy rok.

Czasami chciałabym cofnąć się w czasie i wyjechać na wymianę jeszcze raz. Albo najlepiej nie cofać się, ale pojechać drugi raz, tylko do innego stanu, do kompletnie odmiennej rodziny, innej szkoły. Tak naprawdę inny stan jest jak inne państwo. Ale miałam już swój rok, wykorzystałam go dobrze, mam nadzieję, że kiedyś będę mogła przeżyć jeszcze niejedną podobną przygodę. Niestety bez pracy nie ma kołaczy, muszę się trochę wysilić.

sobota, 11 lipca 2015

Japońska kolacja

Wczoraj zostałyśmy z Mają same w domu. Po męczącym dniu pełnym atrakcji zaczęłam się zastanawiać, co zrobić na kolację. Coś, co będzie zdrowe, bezglutenowe i nieskomplikowane. W pewnym momencie wróciłam myślami do wymiany i do naszych dinnerów, a wtedy wpadłam na pomysł: zrobię hand rolls! Są to japońskie zawijanki, Jenn robiła je parę razy, proste i smaczne. Poleciałam do Biedronki po ryż do sushi, awokado i krabowe paluszki, niestety nic z tego nie znalazłam, więc udałam się do innego sklepu, a tam o dziwo udało mi się dostać wszystkie potrzebne składniki!

Przepis na hand rolls:

Składniki:
ryż do sushi
płaty wodorostów w formie "kartek", takie w jakie zawija się sushi (przepraszam za brak precyzyjności, nie mam pojęcia, jak to się fachowo nazywa)
awokado
paluszki krabowe (może być imitacja)
śmietana (ja użyłam 18%)
sezam
sos sojowy

Ugotować ryż do sushi na klejąco. Kartki wodorostów przeciąć wzdłuż na pół. Na końcu każdego tak powstałego prostokąta umieścić pasek awokado i paluszek krabowy, na to położyć trochę ryżu, posmarować połową łyżki śmietany, zrolować w stożek, posypać z góry sezamem i volia! Brać do ręki i wcinać, uprzednio polewając sosem sojowym.

Przydatne informacje:
1. Ryż najlepiej ugnieść w formę śnieżki dobrze mokrymi rękami i wtedy umieścić go na wodoroście. Inaczej wasze dłonie będą całe w ryżu i nic nie uda wam się zrobić. Tego właśnie nauczyłam się wczoraj, gdy ryż był dosłownie wszędzie, tylko nie tam, gdzie chciałam go położyć.
2. Nie zostawiajcie nic na następny dzień. Ryż stwardnieje a algi rozmokną. Jest to jadalne (próbowałam), ale nie aż tak smaczne.

Moja pierwsza hand roll była okropna! Nie namoczyłam rąk przed dotknięciem ryżu, więc nie chciał się układać, źle zrolowałam wodorost i na dole była wielka dziura, przez którą wszystko wypadało, ale to nic, smak się nie zmienił. Kolejne były o wiele ładniejsze! Zawołałam Maję na kolację i zaczęłam jeść, a ona spojrzała na hand rolls jak na kosmitę, ugryzła maleńki kawałek i powiedziała "Fuuuj! Mania, nie chcę cię obrazić, ale to jest obrzydliwe. Jak ty możesz to w ogóle jeść?". Udało mi się nakłonić ją do zjedzenia jednej hand roll, ale wyjęła awokado i paluszka krabowego, bo nie mogła ich zdzierżyć. Myślałam, że padnę ze śmiechu, patrząc na cały ten proces konsumpcji! No cóż, chciałam dogodzić małej miłośniczce sushi, niestety się nie udało, ale to nic, więcej dla mnie!




poniedziałek, 6 lipca 2015

Konkurs oraz pierwsza recenzja "Wyspy X"

W ostatnim filmiku na YouTube ogłosiłam konkurs na recenzję "Wyspy X" i w weekend doczekałam się pierwszej opinii o książce. Z całego serca dziękuję autorce! Bardzo się cieszę i wiele to dla mnie znaczy. Początkującym pisarzom bardzo trudno zaistnieć na rynku książki, przebicie się przez znane pozycje graniczy z cudem. Mimo wszystko próbuję, ponieważ kocham pisać i wymyślać historie. Mówią, że aby osiągnąć sukces, trzeba lubić to, co się robi. Kto wie, a nóż mi się uda!

Oto recenzja autorstwa Myszulek10 (znajdziecie ją również tutaj):

Nie jestem fanką ani książek przygodowych ani fantasy, jednak zakupiłam książkę, ze względu na autorkę, której bloga o wymianie pokochałam i bardzo polubiłam jej sposób pisania. Czytałam pierwszy rozdział, drugi, trzeci i NIE MOGŁAM SIĘ ODERWAĆ!!! Książka jest fantastyczna! Wciąga i nie zanudza (jak lektury szkolne) dzięki dodaniu od czasu do czasu zabawnego powiedzenia (bardzo podobało mi się to z ninją i sytuacja z liściem we włosach)! W tej książce niczego się nie spodziewałam, wszystko było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Zakończenia nie mogłam przeżyć i do teraz nie mogę! Dlaczego, dlaczego w takim momencie?! Ale właśnie takie zakończenie jest zakończeniem DOBREJ książki. Nie mogę się doczekać kolejnej części! Wytrzymam czy nie wytrzymam?! Maryśka lepiej zabieraj się natychmiast do roboty! :P. W owej książce również bardzo podoba mi się to, że czuć w niej autorkę. To wszystko dzięki temu, że umiejętnie wplotła to niej swoje zainteresowania, ogólnie siebie i swoje życie. Wątek z tańcem czy uwielbieniem wobec książek. Nie wiem czy tylko ja to widzę, ale czuję, że jest to w jakimś stopniu związane z twoim rokiem na wymianie. Podobne niektóre znaczenia, zdarzenia, zachowania. Mogłabym opisać każdą stronę, każde zdanie tej książki. Jestem nią zachwycona i wniebowzięta. Chyba zacznę czytać science fiction :D Marysiu, mówiłaś żeby nie wychwalać twojej książki, ale powiedz jak tego nie robić? Skończyłam czytać i po co żyć dalej? Jedynie po kolejną część :) Jedyne co chciałabym ci powiedzieć to to, że Ci z całego serca DZIĘKUJĘ za to książkę i wiec, że w Summer Snyder widzę Ciebie :)

Szczegóły konkursu w tym filmiku:

środa, 1 lipca 2015

Przetworzona pasza

Jak już wiadomo, podczas mojego pobytu na wymianie sporo przytyłam. Po powrocie obserwuję, że nie tylko ja. W stosunku do poprzedniego roku Polacy wydają się znacznie grubsi i dotyczy to ludzi w każdym wieku. Najbardziej rzuca się to w oczy gdy robi się cieplej i ze spodni wylewa się sadło, a na uda napakowane są cellulitem. To daje do myślenia. Skoro oczywiste jest, że nikt nie chce być gruby, a ludzie utyli, to winy należy szukać nie tyle w nich, ale w jedzeniu.

Zauważyłam, że popsuło się wiele produktów, np. wedlowskie Ptasie Mleczko, które jest teraz gumowe i ma sztuczny smak, dużo słodszy niż kiedyś. Czekolada zdumiewająco przypomina amerykański plastik o nazwie Hershey's. Jak kiedyś kochałam słodycze i pochłaniałam je w hurtowych ilościach, tak teraz przerzuciłam się na czekoladę gorzką, bo wiele moich ulubionych słodyczy nie smakuje już tak jak kiedyś i po prostu mi nie smakują. Chce mi się czegoś słodkiego, sięgam po nie i nie mogę przestać jeść. Szukam tego, co mnie usatysfakcjonuje, ale wszystko, co napocznę okazuje się plastikowe.

Amerykańskie słodycze są milion razy gorsze. W domu nikt nie chce ich jeść, nawet mi obrzydły po powrocie do normalnego jedzenia. Maja (moja siostra) wyniosła je na podwórko, aby rozdać koleżankom, niestety im także nie smakowały. Nadają się chyba tylko do wyrzucenia. Nie rozumiem, jak mogłam się nimi zachwycać w USA. Teraz chce mi się rzygać na ich widok. Cieszę się, że w naszym dobrym kraju można jeszcze kupić coś dobrego.

Od czasu, kiedy zauważyłam, że mój ulubiony kefir ma jakiś dziwny smak, etykiety czytam systematycznie, nawet jeżeli produkt znam i go od dawna go używam. I tak spostrzegłam, że cokolwiek nie wezmę do ręki, to ma teraz w składzie: syrop glukozowo-fruktozowy, mleko w proszku, gluten i olej palmowy. Myślę sobie, po jakiego grzyba syrop glukozowy czy mleko w proszku dają do szynki, albo mleko w proszku do chleba? Produktów nabiałowych bez mleka w proszku ciężko uświadczyć, a w przypadku tych słodzonych również bez syropu glukozowo-fruktozowego. W zasadzie wszystko co ma słodki smak ma w składzie ten syrop. Olej palmowy jest składnikiem, najczęściej podstawowym (wymienianym w składzie w pierwszej kolejności), we wszystkich słodyczach, 1/4 Nutelli to właśnie ten olej, zlokalizowałam go też w mrożonkach z warzywami. Z półek zniknęły też gdzieś soki z krajowych owoców, np. nigdzie nie mogę dostać soku wiśniowego czy z czarnej porzeczki, miejsce których zajęły jakieś "nektary" słodzone syropem glukozowo-fruktozowym.

Czytam sporo na temat różnych "ciekawych" dodatków (o niektórych już kiedyś pisałam), wszystkie charakteryzuje niski koszt dla producenta oraz wysoki koszt dla naszego zdrowia. Produkuje się dużo, tanio i z zyskiem. Jedzenie ma długą datę ważności, więc nie traci się, jeśli klienci czegoś nie kupią. Na przykład ten cały olej palmowy, nowość, jest używany, ponieważ okazało się, że jest dziesięć razy tańszy od zamienników. Szkoda, że przy tym niezdrowy. A brzmi tak potulnie, "palmowy", to pewnie z jakiejś roślinki, a roślinki są przecież dobre, no nie? No nie. A raczej nie po przejściu przez pasteryzacje, rafinacje, chemioterapie i czego jeszcze sobie producent nie wymyśli, żeby się wolniej psuło.

Apeluję do wszystkich o czytanie etykiet i mądre wybieranie produktów. Obecnie idziemy w stronę Amerykanów, zatrzymajmy się!!! Nie musicie wierzyć mi na słowo - internet stoi otworem, wystarczy wpisać hasło i wszystko macie podane na tacy. Poczytajcie i przemyślcie. Na zdrowie.

Legenda:
* olej palmowy (ukryty także pod takimi nazwami jak: olej roślinny, tłuszcz roślinny, czy tłuszcz roślinny utwardzany) - źródło niekorzystnych dla organizmu nasyconych kwasów tłuszczowych, które sprzyjają otyłości, cukrzycy i powodują wzrost „złego” cholesterolu

* syrop glukozowo-fruktozowy - ukryte źródło cukrów prostych, nie dostarcza żadnych właściwościowi odżywczych, to za jego sprawą jesteśmy szybciej głodni, jemy szybciej, częściej i coraz więcej, poza tym mamy większą ochotę na produkty z cukrem - a przez to wszystko szybciej tyjemy 

* mleko w proszku - jest nazywane "cichym zabójcą", odpowiedzialnym za alergie, problemy ze stawami, migreny, osteoporozę i wiele innych patologii, jest też źródłem utlenionego cholesterolu LDL – podejrzewanego o rozwój miażdżycy; dodawane są do niego szkodliwe dla zdrowia substancje przeciwzbrylające, co ciekawe w jego skład wchodzi też wspomniany wyżej olej palmowy; dodawane do wszystkiego jako zagęstnik i źródło słodkiego smaku, żeby nam lepiej smakowało i żebyśmy chętniej kupowali

* gluten  (ukryty pod różnymi nazwami, np. skrobia modyfikowana, białka pochodzenia roślinnego, skrobia warzywna, białka zbożowe, zagęszczacze i wypełniacze zbożowe, skrobia pszenna) - ma działanie uzależniające, jest odpowiedzialny za uczucie wiecznego głodu, przy czym pobudza apetyt na produkty zarówno go zawierające, jak i wszelkie inne. Nie dziwi więc, że producenci tak chętnie dodają go do wszystkiego, więcej przecież kupimy. A my, dodatkowo nakręcani modą na "zdrowe produkty pełnoziarniste" więcej jemy i tyjemy. Gluten obwinia się też za różne spustoszenia w naszych organizmach, ospałość i brak koncentracji, wzdęcia i inne problemy jelitowe, osteoporozę, łuszczycę, cukrzycę, złe samopoczucie, wysypki, bóle głowy i problemy psychiczne.

Planuję nakręcić wakacyjną serię filmików o zdrowym stylu życia, podobną do zeszłorocznej. O ile w tamtym roku przedstawiłam teorię, o tyle teraz chciałabym zaprezentować coś praktycznego. Pomysły na zdrowe posiłki, naturalne kosmetyki, zestawy ćwiczeń, czytanie etykiet, itp. Co o tym myślicie? Macie jakieś pomysły? Bardzo chciałabym pomóc tym, którzy chcą coś zmienić w swoim życiu, zanim będzie za późno i dogonimy USA.

O mleku: http://amerykanska-przygoda.blogspot.com/2014/05/wszystko-o-mleku.html
O substancjach "E": http://amerykanska-przygoda.blogspot.com/2014/05/czym-sa-i-co-powoduja-substancje-e-oraz.html
O pszenicy i glutenie: http://amerykanska-przygoda.blogspot.com/2014/05/pozywna-pszenica-i-zdrowe-produkty.html
O chemicznych dodatkach do żywności: http://amerykanska-przygoda.blogspot.com/2014/06/chemiczne-dodatki-czyt-trucizny-do.html