wtorek, 30 grudnia 2014

Przymrozek

Rano zdarzył się cud! Kiedy obudziłam się o wschodzie słońca, zastałam taki oto zimowy widok:



Od południa opiekowałam się dziećmi, hości w tym czasie wybrali się do San Antonio, aby pozałatwiać jakieś sprawy. Kiedy wzięłam dzieci do parku, chodziliśmy już w krótkim rękawku, było prawie 20 stopni! A gdy wracałam spacerkiem do domu o 19:00, byłam w bluzie i było mi w sam raz. Pogoda w Teksasie jest szalona.

Wyjaśnienie do przepisu z naleśnikami: potrzebujecie tego sera:

niedziela, 28 grudnia 2014

MEGA DŁUGI POST - Odpowiedzi na pytania

Dziś zgodnie z obietnicą odpowiadam na wasze pytania. Przekopiowałam je prosto z komentarzy, nie poprawiałam błędów ortograficznych, stylistycznych, itp., więc z uprzedzeniem proszę nie zwracać uwagi w komentarzach, że napisałam "hyba", "urzywać", lub że mój słowotok nie ma sensu. Za to błędy w odpowiedziach możecie jak najbardziej krytykować :) Niektóre pytania się powtórzyły, więc odpowiedziałam na nie tylko raz.

1. Gdzie oglądasz Dance Moms?Oglądam na żywo na kanale Lifetime, ale w Polsce można pobrać z torrentz.eu.

2. Maja też chciałaby się wybrać na taką wymianę do USA ? Koniecznie ją ode mnie pozdrów :) Pozdrawiam.
Nie wiem jak w przyszłości, ale na razie na pewno nie. Teraz to by na kolonię sama nie pojechała ;)

3. Myślałaś nad zakupem książki "zniszcz ten dziennik", która jest teraz tak bardzo popularna ?
Na bank ją kupię, jak tylko wrócę do Polski. Tutaj jest droższa, poza tym nie mam czasu nic z nią robić.

4. Podasz kilka ulubionych/fajnych piosenek, książek i filmów ?
Książki:
Filmy: ekranizacje moich ulubionych książek (z wyjątkiem Eragona, który nie powinien się nazywać ekranizacją, a raczej "zapożyczeniem tytułu i imion"), Piraci z Karaibów, Iluzja, Zombieland, Matylda, Nie wierzcie bliźniaczkom, Alvin i Wiewiórki, Auta i pewnie kilka innych, o których zapomniałam.

Piosenka: co tydzień inna, ale zawsze będę uwielbiać "Hotel California".

5. Jaką tancerkę z Dance Moms (spoza orginalnej drużyny) lubisz najbardziej?
Zakładając, że oryginalna drużyna to początek 1 sezonu, to wybieram Kalani.

6. Wciąż planujesz studia w USA?
Być może w dalekiej przyszłości, ale na razie nie. Jakoś nie widzę kierunku dla siebie.

7. Opisz sylwestra Co z twoja ksiązką, zostanie niedługo wydana? Czy bd-sz powtarzała rok po powrocie do polski? Jak często opiekujesz sie dziecmi? Czy zdarza sie sie nie rozumiec jakiegoś zdania, ktore ktoś powiedział, jak czesto (pomijając Ozzie`go) ? Czy angielskiego uczyłaś sie prywatnie, czy tylko w szkole i oglądając filmy i seriale ? Życze udanego sylwestra :D
Mam problem z odszyfrowaniem tego pytania, ale się postaram. Na razie kazałam rodzicom przeczytać książkę, a następnie ją wydać, ale idzie im to niewiarygodnie opornie :D Ale wydam ją w 2015 na bank.

Nigdy nie wrócę do polskiej szkoły, nie będę się dobrowolnie poddawać stresowi i marnować cennego czasu.

Dziećmi opiekuję się wtedy, kiedy mnie potrzebują do opieki, na razie byłam tam 4 razy.

Rozumiem wszystko, czasem nie rozumiem tylko rozmów telefonicznych i oczywiście małych dzieci, ale nawet dorośli nie zawsze je rozumieją.

Angielskiego uczyłam się zarówno w szkole jak i prywatnie, do tego oglądałam filmy i seriale, zwłaszcza Dance Moms i Czarodziejów z WP. W ostatnim roku także czytałam książki.

8. Masz jakieś hobby? Oczywiście pomijając taniec i akrobatykę :)
Kocham czytać książki! Lubię też piec, ale nie mogę tego robić zbyt często, bo jak coś upiekę to zjadam od razu. No i lubię pisać.

9. Czy twoi host rodzice traktują cię jak normalnego członka rodziny czy tak trochę jakby na dystans ?
Jak członka rodziny, choć nie do końca, ponieważ nie jestem członkiem rodziny. Najlepiej porównałabym to do opiekowania się dzieckiem dobrych znajomych, którzy wyjechali na wakacje.

10. Witaj Marysiu. Chciałam Ci tylko przypomnieć o przepisie na naleśniki ze szpinakiem :) Pozdrawiam Klaudia.
Składniki na naleśniki:
1 i 1/3 szklanki mleka
2 jajka
1 szklanka mąki

Zmiksować mikserem i usmażyć naleśniki. Na patelnię wylewam jakieś 3 krople oleju przed każdym naleśnikiem.

Składniki na farsz:
paczka szpinaku (moja była chyba 300g)
2 pomidory
mała cebula lub pół dużej
ząbek czosnku
*mozarella
*ser tostowy w zafoliowanych plastrach

Szpinak wrzucić do gotującej się osolonej wody na 3 minuty, aż się zrobi ciemny. Odcedzić bardzo dokładnie i pokroić. Pomidory zalać wrzątkiem, aby łatwo zeszła z nich skórka. Obrać, przekroić na pół i wydłubać nasiona i to "wodne nadzienie". To, co zostanie, pokroić w kostkę ok. 1 cm. Cebulę pokroić i zeszklić na patelni. Czosnek posiekać drobno lub przecisnąć przez wyciskacz (czy jak to się tam nazywa). Kiedy cebula się zeszkli, wrzucić na patelnię pozostałe składniki i odparować wodę. Nadzienie gotowe.

Na środku naleśnika rozsmarować trochę nadzienia, następnie na środku położyć plasterek sera tostowego, na nim ułożyć słupki mozarelli grube na ok. 7 mm. Zwinąć ciasno i układać w naczyniu żaroodpornym. Posypać parmezanem. Przykryć i piec w piekarniku 30-45 minut w temp. 150 stopni. Chodzi o to, żeby sery się rozpuściły. Najlepiej smakują na gorąco, polane sosem Tao Tao. Ja je kroiłam na pół, żeby starczyły dla większej ilości gości.

11. w jakim mieście chciałabyś mieszkać w przyszłości?
Chciałabym mieć mieszkania/domy na całym świecie :) Ale chciałabym mieszkać blisko rodziny, żeby ich często odwiedzać, nie to co Amerykanie.

12. Mieszkałaś kiedyś gdzieś indziej niż w Rzeszowie ?
W Stalowej Woli i w Lublinie.

13. Jakie masz plany na sylwestra?
Mam jakieś, ale jak pewnie zauważyliście, nie piszę na blogu o planach, bo często nie wypalają. Cokolwiek będę robić, jak zwykle napiszę na blogu.

14. Jak wygląda randkowanie w USA?
Moja poprzednia host siostra - Kaeleigh - miała chłopaka, więc opowiem wam, jak to wyglądało. Spotykali się w szkole na mega krótkich przerwach oraz średnio co 2-3 tygodnie spędzali cały dzień razem w weekendy. Czasem kupowali dla siebie słodycze w sklepie albo robili dla siebie koszulki. Jej chłopak nigdy u nas nie bywał, nie dziwię mu się, Kaeleigh zawsze jechała do niego. Raz poszli razem do Whataburgera (coś jak McDonald's) po meczu futbolu.

15. Jakie masz plany po powrocie z USA ? Wracasz do szkoły? Idziesz na studia? Czy może coś innego?
Chcę dalej pisać książki. Na bank nie wrócę do polskiej szkoły, nienawidzę jej.

16. macie w sklepach coś takiego jak wozki sklepowe bo bardzo mnie to interesuje/ magda
Mamy, tak samo jak w Polsce.

17. Jakiego jesteś wyznania ?
Teoretycznie katolickiego, praktycznie żadnego, po prostu uważam, że trzeba być dobrym człowiekiem, nie lubię jak ksiądz mi gada, co mam robić, a jak mówią, że nie powinno się czytać Harry'ego Pottera ani obchodzić Halloween, bo to czczenie szatana, to aż mnie mdli.

18. 1. Czy po powrocie do Polski będziesz powtarzać rok? Podobno dużo wymieńców po wymianie musi go powtarzać. 2. Czy Ameryka ci się podoba? Czy nadal chciałabyś tam zostać? 3. Czy hości cię podwożą gdzieś? Musisz im za to płacić czy coś? 4. Ile razy w tygodniu zajmujesz się dziećmi? Jak się załapałaś na taki "bonus", który zapewnia więcej kasy na wymianie?
Gdybym wracała do szkoły, to bym nie musiała, ale chyba musiałabym zdać testy z przedmiotów, których nie miałam w USA. 

Na drugie pytanie odpowiadam każdego dnia w postach. 

Hości wszędzie mnie podwożą i nie muszę płacić. Pracę znalazłam ogłaszając się na facebooku na stronie naszego osiedla.

19. O, ja mam pytanie! Czy Amerykanie naprawdę są tak tolerancyjni i otwarci jak to wszędzie przedstawiają? I czy w szkołach "ładni" rozstawiają wszystkich po kątach, czy tak jest tylko w filmach?
1. Są bardzo tolerancyjni, nikogo nie obchodzi wygląd i ubrania. 2. Tylko w filmach.

20. Czy dalej jesteś na diecie bez pszenicy? Czy jeśli przestałam jeść pszenicę, ale zdąży mi się parę wpadek jak chociażby pizza pszenna to i tak będą widoczne efekty? Czy mogę zaprzepaścić poświęcenia jak raz na kiedyś zjem?
Staram się jak mogę, ale nie będę hostom wybrzydzać. Jeśli coś zjem, np. pizzę, to zawsze widać efekty: od razu wyskakuje trądzik, mam przytkany nos, nic mi się nie chce i ciężko się czuję, wstaję o wiele później, w południe chce mi się spać, mam ochotę zjeść wór słodyczy na raz.

21. Jak te testy? Zrobisz post jak sie je zdaje itp? Wymienisz jakie mozna wybrac klasy chociaz niektore z nich? Jest np. Spiew lub instrument jakis? Czy podczas swiat Amerykanie tez najpierw wszystko kroja i jedza samym widelcem czy jedza widelcem i nozem? Ty w stanach jesz normalnie widelcem i nozem? :)
Nie wiem, o jakie testy chodzi. 

Nie znam klas, nigdy nie dostałam listy, po prostu im powiedziałam, czym się interesuję. Wiem, że moje koleżanki mają: gotowanie, projektowanie wnętrz, chór, fotografę. Instrumentu nie ma, chyba że zapiszesz się do orkiestry.

Najpierw kroją, ewentualnie kroją widelcem, ale nikt nie je widelcem i nożem oprócz mnie. Do tego się dziwią, jak można trzymać widelec w lewej ręce, skoro jest się praworęcznym.

22. 1. Jeździsz na nartach? 2. Czy lubisz rysować? 3. Czy w drugim semestrze zmienia się plan lekcji? 4.ponawiam prośbę o filmik o angielskim, (wiem że nie masz za bardzo czasu)
Kiedyś jeździłam. Nie przepadam za rysowaniem. Plan się zmienia, jeśli któraś z twoich lekcji jest tylko na pół roku. Filmik kiedyś nakręcę.

23. czy mogła byś mi wypisac naturalne mniej szkodliwe dodatki e?
Tego jest z 1000, nie znam ich!

24. Jak długo uczyłaś się a la seconde? Bo ja ćwiczę już z pół roku i prawie nie widzę postępów:-(
Kilka tygodni, ale dalej ćwiczę, żeby były lepsze. Nagraj się aparatem i popraw błędy.

25. Pyt. dot. akrobatyki: Jak robie krokodylka to opierając sie nogami o ścianą potrafie go zrobic, ale bez ściany nie potrafię podnieść nog . Jakies rady?
Pochyl się bardziej do przodu.

26. Ile było u Was stopni na święta? ;)
Ok. 15.

27. Marysiu, a jak na ciebie mówią inni? np. hostrodzina, inni uczniowie w szkole itp?
Wszyscy bez wyjątku mówią "Marija"

28. MArysiu zrobisz filmik z obchodzeniem Amerykańskiego Sylwestra ?
Jeśli będziemy robić coś ciekawego, to na pewno zrobię.

29. Dzieliłaś się opłatkiem z hostami, w święta?
Nie, ponieważ nie było jakiegoś momentu, w którym moglibyśmy to zrobić.

Weekend z Harrym Potterem

Od piątku w telewizji na kanale ABC Family lecą wszystkie filmy o Harrym Potterze. Jest to jeden z nielicznych kanałów (oprócz HBO), który da się oglądać, na większości lecą większe nudy niż "Ukryta Prawda". Uważam, że polska telewizja jest ciekawsza. Co prawda tutaj mają dostęp do wielu nowych filmów, ale płacą 150$ miesięcznie za TV. Coś za coś.

Rano pojechałam z host mamą i chłopcami wymienić opony. Nie na zimowe, ponieważ w Teksasie nie ma zimy, po prostu na nowy komplet. Zakład zmiany opon znajdował się w Costco (coś jak Makro), usługa była darmowa, ponieważ Jenn jest stałą klientką tego sklepu. Wymiana zajęła ponad godzinę, ponieważ staliśmy w kolejce, ale nie musiałyśmy czekać w samochodzie. Zaparkowałyśmy na parkingu sklepu w wyznaczonym miejscu i oddałyśmy pracownikowi kluczyki, w tym czasie poszłyśmy na śniadanie. Kiedy opony zostały wymienione, Jenn dostała telefon, że wszystko gotowe. Podeszłyśmy pod zakład, a oni jeszcze podjechali nam samochodem pod sam nos.

Śniadanie zjadłyśmy w Whole Foods. Jest to ogromny supermarket z organiczną żywnością zaraz przy Costco, który oferuje także posiłki na miejscu. Działa to na zasadzie "nałóż co chcesz, zważ i zapłać". Wszystko jest organiczne, wybór jest ogromny. Skomponowałam dla siebie boską sałatkę ze wszystkim. Była przepyszna! Albo na serio wszystko wyrosło organicznie, albo dodali do żywności jakiegoś smaku, bo na prawdę czułam, co jem. W USA to rzadkość, zwłaszcza jeśli chodzi o warzywa i owoce. Większość smakuje jak powietrze/mydło/tektura.

Potem pojechałyśmy do sklepu japońskego, dość małego, coś jak 1/3 przeciętnej Biedronki. Jenn kocha japońską kuchnię, więc często tam jeździ i kupuje dużo jedzenia. Bardzo dobrze gotuje, jeśli chodzi o kuchnię azjatycką, więc nie mogę się doczekać, kiedy spróbuję czegoś nowego. Następnie skoczyłyśmy do sklepu koreańskiego po sushi, zjadłyśmy je na luchn. Koreańskie sushi jest najlepsze na świecie, jak macie okazję, koniecznie spróbujcie.

A oto co ostatnio Jenn ugotowała na dinner, teraz jest to moje ulubione domowe danie. Nie pytajcie, z czego jest zrobione, bo nie mam pojęcia, nie wiem też, jak się nazywa i wątpię, żebym w ogóle potrafiła tą nazwę wymówić.


Po południu oglądaliśmy z hostami Harry'ego Pottera, skończyliśmy o jedenastej w nocy. W TV w USA reklamy lecą bardzo często, za to trwają krótko, ok. 3-4 minuty. Szczerze mówiąc wolę polskie reklamy, bo procentowo zajmują tyle samo czasu, ale puszczają je rzadziej i są o wiele dłuższe, więc można w tym czasie coś zjeść, wziąć prysznic, a nawet skoczyć do sklepu. Kiedy powiedziałam o tym hostom, to nie mogli uwierzyć. Zapytali się, ile w takim razie trwa przeciętny odcinek, jako przykład podałam im Mam Talent: 1,5h w tym 0,5 reklam. Oni na to: "Wow, to strasznie dużo, jak wy to wytrzymujecie?! Reklamy trwają piętnaście minut za jednym razem?!". Tylko że "Dance Moms" Trwa tutaj godzinę z reklamami, bez reklam 40 minut. Czyli 1/3 to reklamy. Ale sprytnie sprawiono, że się tego tak nie odczuwa. Tak samo seriale na Disney Channel: trwają 30 min, 10 minut reklam.

W następnym poście odpowiem na wasze pytania, jeśli macie jeszcze jakieś, zadajcie na dole.

sobota, 27 grudnia 2014

Dobrze znać hiszpański

Wczoraj tak bardzo bolało mnie gardło, że obudziłam się w nocy i nie mogłam zasnąć. Wszystko przez picie Coli z lodem w Wigilię, ech, co najmniej raz w roku zaliczam to samo, może kiedyś się nauczę, żeby tego nie robić. Cały dzień poświęciłam na leniuchowanie przed telewizorem, czułam się jak rozgotowany pomidor, prawie nic nie jadłam. Obejrzałam z hostami "Kevina Samego w Domu", więc moje Święta są w pełni zrealizowane. Potem obejrzeliśmy "Elfa", tutaj jest on nawet popularniejszy od "Kevina", jednak widziałam go pierwszy raz i bardzo mi się podobał. Następnie nadrobiłam zaległe odcinki "Czarodziejów z Waverly Place" i "iCarly", które sobie kiedyś ponagrywałam, do tego zdrzemnęłam się, a wieczorem poszłam wcześnie spać, wypijając Aspirynę.

Dziś rano czułam się o wiele lepiej. Bogu dzięki, że się nie rozchorowałam, bo czekała na mnie praca. Babysitting od ósmej rano do dziewiętnastej. Było super, zajmowałam się wszystkimi dzieciakami na przemian. Dom, w którym pracuję, jest strasznie zakręcony! Na trzy godziny zatrudnili jeszcze jedną opiekunkę, a raczej opiekuna, nazywał się Logan i powiedział mi, że siedzimy blisko siebie na lunchu w szkole. Nigdy w życiu go nie widziałam, przysięgam! Szkoła jest tak ogromna, że ciężko to sobie wyobrazić, każda lekcja z innymi osobami, nie znam imion większości z nich, przerwy pięciominutowe... Do tego dochodzi moja superbohaterska moc podświadomego ignorowania rzeczywistości zawsze i wszędzie, wskutek czego wędruję korytarzami jak lunatyk nie zwracając uwagi na nic i na nikogo. Budzi mnie jedynie dźwięk mojego imienia, ale czas reakcji jest bardzo wolny, więc zanim zdążę odpowiedzieć "cześć" znajomej osobie, ona będzie już za mną, zaginiona w tłumie uczniów spieszących na lekcje. Bycie Marysią bywa skomplikowane.

Razem z Loganem wzięliśmy starszych chłopców na spacer do parku. Tutaj mówią na to park, ale tak naprawdę są tam tylko trzy drzewa, za to gigantyczny plac zabaw. Graliśmy w mnóstwo gier, Ety (jednak tak się to pisze, czyta się itaj) zainteresował się trikami z hula hopem, które mu pokazałam, do tego wspinaliśmy się na dwa drzewa, perfekcyjnie rozgałęzione do wspinaczki. Kocham takie drzewa, jeśli będę mieć kiedyś swój dom, to posadzę ich mnóstwo!

Po południu mama tych dzieci pojechała na zakupy z Benem i Ety'em, a ja zostałam w domu z maluchami, które smacznie drzemały. Poczytałam "Zmierzch", po czym dzieci się obudziły. Dałam im jedzenie, a kiedy trzyletni Ozzie się najadł, oznajmił "I want to do - i tutaj słowo, którego nie zrozumiałam, brzmiało jak epejn" Ja na to, że nie rozumiem. Zaczął powtarzać i powtarzać to samo, na tyle wyraźnie, na ile umiał, ale i tak nie wiedziałam, o co mu chodzi. Myślałam, że to "a paint". Nie miałam pojęcia, o jakie farby chodzi, więc powiedziałam mu, żeby mi pokazał, gdzie to jest. Zaczęłam zgadywać, czy to jedzenie, czy picie, czy może zabawka. W końcu Ozzie powiedział "avión" i wtedy mnie olśniło, że próbował powiedzieć "airplane"! Dobrze znać hiszpański. Nie mam pojęcia, skąd znał to słowo, w końcu ta rodzina jest z Izraela, a nie z kraju hiszpańskojęzycznego, ale najważniejsze jest to, że się porozumieliśmy. Samolot to nazwa naszej zabawy: trzymam Ozziego za ręce, a wtedy on wspina się po mnie i robi fikołka w tył.

Wróciłam do domu późno, pogadałam z host mamą, wzięłam prysznic, a teraz piszę bloga. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze poczytać książkę, bo na półce czekają dwie kolejne, a przerwa świąteczna ucieka!

czwartek, 25 grudnia 2014

Boże Narodzenie za wielką wodą

W USA nie obchodzi się Wigilii, ale pierwszy dzień świąt. Jednak w tym roku wyjątkowo zasiedliśmy do stołu właśnie 24 grudnia, ponieważ następnego dnia część rodziny wybierała się w odwiedziny gdzieś indziej. Goście przyjechali około trzeciej, o piątej zaczęliśmy jeść dinner. Tradycyjną potrawą na Boże Narodzenie w USA jest szynka, poza tym każda rodzina je co innego, tyle kultur jest tu wymiksowanych. 

Zrobiłam zdjęcia wszystkim potrawom, duża część powtarza się z Thanksgivingu. Jak zwykle stały na blacie w kuchni, każdy nakładał co chciał, a potem siadał z tym przy stole. Talerze papierowe, sztućce plastikowe, Amerykanie nie lubią zmywać po gościach.
szynka polana słodkim sosem

"sałatka" - każdy nakłada co lubi

sałatka z kuchni azjatyckiej host mamy

zapiekane ziemniaki ze śmietaną

smażony łosoś w sosie jakimśtam

sławna Watergate Salad

słodkie ziemniaki

sałatka ziemniaczana

moje naleśniki ze szpinakiem, "trochę" za długo się piekły bez przykrycia ;)
Po jedzeniu przyszła pora na rozpakowywanie prezentów od gości i dla gości, pozostała część tkwiła nieruszona pod choinką, oczekując na świąteczny poranek. Prezentów była cała masa, rozpakowywaliśmy je po kolei. Dostałam kartę podarunkową do Hobby Lobby od host dziadków oraz ocieplacze na nogi od host wujostwa. Następnie każdy zasiadł gdzie mu się podobało: przy stole, na kanapie, na fotelach, pogrążając się w rozmowach i oglądając futbol w TV.





Około ósmej przyszedł czas na deser: ciastka według tradycyjnej amerykańskiej receptury (czyli z prochu z kartonu) oraz rozmrożony sernik z Costco. W sumie było nawet niezłe, ale nie umywa się z polskimi specjałami. Tęskniłam za barszczem z uszkami, pierogami i karpiem, ale za rodziną nie tak bardzo, ponieważ rano rozmawiałam z nimi na skype. Dzięki internetowi nie tęsknię za domem, bo widzę znajome twarze co najmniej raz w tygodniu :)

Zapytałam się, kiedy będzie kolejna okazja, na którą zjedzie się cała rodzina. Odpowiedź: Wielkanoc! Zdziwiłam się, że nawet z rodziną się tak rzadko spotyka, mimo że mieszkają półtorej godziny drogi stąd, jednak okazało się, że w międzyczasie zobaczymy się na urodzinach. Otóż w lutym urodziny obchodzi cztery osoby: ja drugiego, ktoś tam siódmego, Liam dziewiętnastego i Jenn dwudziestego drugiego. Bardzo lubię całą moją host rodzinkę i już się nie mogę doczekać kolejnego spotkania z nimi. Mam bardzo fajną host ciocię, pierwsze co powiedziała, kiedy wczoraj do nas przyjechali, to WESOŁYCH ŚWIĄT. Wyszło jej coś bardziej w stylu "wasolcz siat", ale ją zrozumiałam, więc powiedziałam, że jestem z niej dumna. Ponoć ćwiczyła to przez całą drogę samochodem.

Potem opowiedziałam wszystkim co nieco o polskich świętach. Host ciocia wyczytała gdzieś w internecie, że w Polsce tradycją świąteczną jest oglądanie Kevina. Zapytała się mnie, czy to prawda, więc potwierdziłam, że jak najbardziej. Kocham Kevina! Potem opowiedziała mi o różnych ciekawostkach z filmu, byłam bardzo zdziwiona, słysząc niektóre z nich, ale nie będę tego tu wypisywać, wujek Google służy wam pomocą.

Dziś rano, kiedy wszyscy się obudzili, przyszła pora na rozpakowywanie prezentów od rodziny i od Mikołaja. Te pierwsze leżały pod choinką od paru tygodni, te drugie pojawiły się dziś rano w skarpetach zawieszonych na kominku. Od Mikołaja dostałam popcorn w różnych smakach z tego odlotowego sklepu z popcornem, o którym kiedyś pisałam, jelly beans w 30 smakach oraz coś, czego w życiu bym się nie spodziewała: Fasolki Wszystkich Smaków Beritego Botta! Dużo tych "smaków"!

Od hostów dostałam opaskę ocieplającą na głowę, którą widziałam na paradzie świątecznej i strasznie mi się spodobała, sweter, genialną książkę z przepisami na ciasta, ciastka, muffinki, itp. oraz ozdobę choinkową na pamiątkę z Teksasu. Do tego w paczkach doszły prezenty od rodziny Jenn z Hawajów: karta podarunkowa do McDonald's od host babci (carmel frappe się szykuje!) i karta do Abercrombie od host cioci. Chyba nigdy w życiu nie dostałam tylu prezentów! Najbardziej cieszy mnie to, że wszystko mi się podoba i wszystko to chciałam, nie ma nic "na odwal", co by mi się nie podobało.
pierwsi wczesnowstawacze 25 grudnia :)

Oto prezenty od Mikołaja. Skarpety dla mnie, Liama, Colta i jedna dla psów - ta przekrzywiona.

zawartość skarpety

2 godziny rozpakowywania prezentów

rezultaty 

moje prezenty + sweter na zdjęciu poniżej


Spędziłam cudowne Boże Narodzenie w Teksasie, na Skype spotkałam się z całą rodziną z Polski, więc jestem jeszcze szczęśliwsza. Wszyscy mówią, że po świętach czas na wymianie biegnie jak szalony i nie wiadomo kiedy siedzi się w samolocie. Dobrze mi w Teksasie, ale i tak marzę o dniu powrotu :) Jestem zdecydowanie Team Europe, tak samo jak reszta wymieńców, z którymi ostatnio rozmawiałam w grupie na facebooku.

środa, 24 grudnia 2014

Meksykańskie jedzenie od rana do wieczora

Wczoraj cieszyliśmy się kolejnym dniem wolnym od szkoły, Jeff skończył nocne zmiany na najbliższe kilkanaście dni, więc mogliśmy gdzieś pojechać. Kilka godzin po śniadaniu, na które zjedliśmy breakfast tacos, po które host tato pojechał gdzieś do miasta, wyruszyliśmy do San Antonio. Wstąpiliśmy na lunch do meksykańskiego fast foodu, zamówiłam nachos z wieloma dodatkami, były bardzo dobre, ale nie zjadłam wszystkiego, bo porcja była typowo amerykańska - gigantyczna. Nie dziwię się, że Amerykanie są grubi, skoro pochłaniają takie porcje.

W San Antonio odwiedziliśmy mamę Jeffa. Wynudziłam się na śmierć. Wizyty u babci w USA nie mają nic wspólnego z tymi w Polsce. Po pierwsze, nikt nie musi przekonywać babci, że nie jest głodny (i tak wszyscy wiemy, że się nie da), ponieważ babcie nie gotują. To znaczy, na pewno są i takie, które gotują, ale ja mówię o moich doświadczeniach i wynikach dochodzeń. Tutaj je się w restauracjach, jeśli się z kimś spotyka. W domu gotuje się rzadko, a jeśli już, to część jedzenia zawsze jest z mrożonki. Zostaliśmy poczęstowani ciastem czekoladowym, które host dziadek dostał od kogoś w pracy. Produkcja: H-E-B. Nie robiliśmy kompletnie nic, host babcia sprzątała w kuchni, host tato spał, host mama pilnowała host braci, żeby nie zdemolowali domu, a ja oglądałam film puszczony przez host babcię i szczerze przyznam, że nigdy nie widziałam gorszej gry aktorskiej. Jenn popiera moją opinię. Tytuł filmu to The Gold Retrievers, absolutnie nie polecam.

Późnym popołudniem pojechaliśmy na "dinner" do restauracji meksykańskiej. Oto moje jedzenie, kolejna wielka porcja, której oczywiście nie dokończyłam:

Teksas graniczy z Meksykiem i żyje tu mnóstwo emigrantów z tego kraju, głównie nielegalnych. Dlatego meksykańskie jedzenie jest tak bardzo popularne. Na początku bardzo mi smakowało, ale mam go już dość. Nie ma żadnej różnorodności; każde danie składa się z dokładnie tych samych składników, różnica polega na tym, czy składniki leżą po prostu na talerzu, czy na nachosach, czy w taco, czy są zawinięte w tortillę, itp. Dodam, że nachosy, taco i tortille to to samo, tyle że w innym kształcie i poziomie upieczenia. Tym sposobem zjada się jakieś 3000 kcal dziennie. A potem się tyje.

Z pełnymi żołądkami przeszliśmy się nadwodną ścieżką, byłam tam już kiedyś z Leah i wymieńcami, ścieżka znajduje się przy galerii handlowej, do której wtedy pojechaliśmy. Na drzewach porozwieszano kolorowe świąteczne lampki, pięknie to wyglądało:







Po powrocie do domu dodałam nowy filmik na YouTube, tym razem o Szlaku Świateł, o którym ostatnio pisałam:

Dziś rano zabrałam się za gotowanie. Chcę zjeść w Święta coś polskiego, a że nie potrafię ugotować nic z tradycyjnych wigilijnych potraw (lub nie chce mi się, bo długo się je przyrządza), to postawiłam na naleśniki ze szpinakiem. Uwielbiam je, do tego wyjątkowo smakują tak samo jak w Polsce, czego nie mogę powiedzieć o innych potrawach, chociażby pierogach, które smakują kompletnie inaczej, gorzej, z powodu braku normalnych produktów spożywczych, począwszy od białego sera. Mam naleśniki, mam pierniczki, mam odmrożony kawałek Snickersa jeszcze ze Święta Dziękczynienia i w ten sposób wieczorem nacieszę się dobrym żarełkiem :) Dziś przestrzegam postu, bardzo restrykcyjnie, po małym śniadanku nie jem już nic. Muszę spalić kalorie pozostałe z meksykańskiego jedzenia!

wtorek, 23 grudnia 2014

Praca

Dzisiaj rano Jenn zabrała dzieci do centrum handlowego na spotkanie z Mikołajem. Stali w kolejce godzinę i 15 minut, aby zrobić najbardziej epickie zdjęcie wszech czasów. Colt ma na nim najsztuczniejszy uśmiech świata - złączył siekacze i wyszczerzył je na maksa. To chyba cecha wszystkich czterolatków, że nie potrafią normalnie się uśmiechnąć, moja siostra też tak robiła :) Za to Liam przestraszył się siedzenia na cudzych kolanach i ryczał głośniej niż karetka. Jak zobaczyłam to zdjęcie to padłam.

Rano Jeff spał, ponieważ pracował całą noc, w tym czasie ja zajęłam się fotomontażem i wykreowałam tło dla mojego nowego kanału na YouTube. Możecie zobaczyć je tutaj: https://www.youtube.com/channel/UC9QW7iBUc5KgyTo7NcehURg. Uwaga: kolory miały być: nasycony pastelowy niebieski, lekko przygranatowiony, oraz śliczny ciepły beżowy, na takie wyglądały na komputerze hostów. Za to na moim laptopie wyglądają na przyciemnione, poszarzałe, jakby wymieszane z błotem. Jak to wygląda na waszych komputerach?

W południe poszłam do pracy, dzisiaj zajmowałam się starszymi dziećmi w tej samej rodzinie, ponieważ dwójka młodszych była w przedszkolu. Chłopcy nazywają się Ben, 8 lat, oraz Ity (itaj), 7 lat. Na początku grali na Xboxie, a ja czytałam książkę, potem się pobili, następnie graliśmy przez pięć godzin w Monopoly, znowu się pobili, mama wróciła do domu z maluchami, wykąpałyśmy dzieci, znowu się pobili, a na samym końcu posprzątałyśmy trochę w domu. Chłopcy dużo się biją, ale są bardzo fajni i inteligentni. Ben negocjował w Monopoly jak zawodowiec, przeciągając grę o dwie godziny, jednak domyślacie się, kto i tak wygrał ;)

Zarobiłam 73$ głównie poprzez grę w Monopoly. Jestem w niebie.

niedziela, 21 grudnia 2014

Odwiedziny u starej host rodziny, pierniczki, impreza, Świąteczny Szlak Świateł

Rozleniwiłam się. Ostatnio nie chce mi się pisać, w ogóle nic mi się nie chce. Do tego nienawidzę, gdy mi się nudzi, więc nawet nie chce mi się nudzić. Chyba osiągnęłam szczyt lenistwa, wspinaczka trochę trwała, zwłaszcza w trakcie finals (nie żebym jakoś specjalnie zmęczyła się nauką), ale chyba pora zejść z powrotem na dół i pisać codziennie.

W czwartek wieczorem pojechaliśmy na imprezę przedszkolową host braci do "The Jumpy Place", gdzie było około sześć dmuchanych domków do skakania dla dzieci. Przyjechały wszystkie przedszkolanki oraz kilka rodzin z dziećmi. Teoretycznie skakać mogły tylko i wyłącznie dzieci poniżej 12 lat, ale wymyśliłyśmy z Jenn, że mogę pójść z Liamem i mu "pomagać", przecież to malutkie dziecko potrzebuje pomocy. Czasami naprawdę jej potrzebował, ale i tak udało mi się sporo poskakać. Szybko mi się to znudziło, dmuchane domki to nie to samo co trampolina i nie da się skakać salt, więc poszłam coś zjeść. Do wyboru były same fast foody, więc za wiele nie zjadłam, bo wszystko było niedobre za wyjątkiem czekoladowych ciastek. 

Poznałam Lily, opiekunkę najmłodszej przedszkolnej grupy, czyli dzieci od 6 tygodni do 1,5 roku. Studiuje teraz na uniwersytecie gdzieś niedaleko, chce zostać nauczycielką dzieci z problemami i dorabia sobie jako przedszkolanka. Była bardzo miła, dużo porozmawiałam z nią i z paroma innymi osobami, okazało się, że pochodzi z Californii. Spotkałam już trzy osoby z Californii, wszystkie zgodnie twierdzą, że "Texas sucks" - mówią, że jest tu nudno, nie ma gdzie pójść, pogodna jest okropna (z naciskiem na NUDNO). Podobno w Californii jest zupełnie inaczej. Muszę kiedyś tam wpaść i się przekonać.
w samochodzie

The Jumpy Place

najgrubsza osoba, jaką w życiu widziałam ubierała skarpety 1 ręką, bo nie dosięgała drugą

W piątek w sumie nic nie robiliśmy, upiekłam pierniczki i zapakowałam prezenty dla hostów:





Wczoraj rano Jenn zabrała dzieci i pojechali na zakupy, kiedy ja jeszcze spałam. A spałam długo, bo poprzedniej nocy czytałam do późna "Miasto Niebiańskiego Ognia". Nudziło mi się, więc poszłam na spacer. Przez półtorej godziny wędrowałam po osiedlu, odkrywając nowe drogi i ciekawe miejsca. Jednym z takich miejsc był "las wampirów". Doszłam na skraj osiedla, gdzie wąska betonowa ścieżka okrążała ogrody. Po lewej stronie miałam domy, po prawej dzicz, najprawdziwszą w świecie dzicz. Mnóstwo małych drzew (w Teksasie nie ma dużych drzew), część połamanych, część już bezlistnych, część zielonych, miejscami wysoka sucha trawa, gdzie indziej krótka trawa w kolorze soczystej zieleni. Strasznie mi się tam podobało. Pierwszy raz widziałam tutaj tak zieloną trawę. Na posesjach domów trawa jest wyblakła i wydaje się sztuczna. Jest przywożona w kwadratowych kawałkach i układana na posesji zanim dom zostanie oddany do zamieszkania, sama nigdy by nie urosła, klimat na to nie pozwala.

Wróciłam do domu równo z host mamą, zjadłyśmy lunch, który przywiozła ze sklepu, czyli zapiekane kanapki z serem i z kurczakiem. Potem nadszedł moment prawdy. Musiałam się spotkać z moją starą host rodziną. Historia jest krótka: dostałam w czwartek sms od Lynne, że przyszedł do mnie rachunek od lekarza, prawdopodobnie za szczepionkę na polio na początku roku szkolnego. Prosiła, żebym podała jej mój adres, a ona wyśle mi ten list. Tyle że jakoś nie pali mi się do podawania adresu tej szczególnej osobie, nawet Leah stwierdziła, że nie powinnam. Jenn zasugerowała, żebyśmy podjechali w weekend do ich domu, żebym mogła odebrać list. Nie byłam fanką tego rozwiązania, ale lepszego nie widziałam, więc stwierdziłam, że jakoś przecierpię to spotkanie. Odpisałam jej, czy moglibyśmy przyjechać w weekend. Ku mojemu zaskoczeniu nic mi nie odpisała! Skontaktowałam się w tym celu z Johnem przez facebooka. I wtedy pojawiło się o niebo lepsze rozwiązanie! John powiedział, że będzie w sobotę w domu Erin, jego starszej córki, aby udekorować dom na jej 30 urodziny. Wysłał mi adres i tam właśnie pojechaliśmy.

W domu był tylko John i Kaeleigh, spotkanie było wspaniałe, porozmawialiśmy dość długo i było bardzo miło. Dostałam list, dałam im prezent dla Erin, żeby jej przekazali - małą czekoladę Milkę. Każdy zasługuje na urodzinowy prezent :) Dom udekorowali cudownie, pod sufitem porozwieszali balony z brokatem, ściany ozdobili światełkami. Do tego owinęli samochód Erin papierem pakunkowym, zdradzili mi, że to w ramach zemsty za jakiś inny kawał, który ona wykręciła im na urodziny. Cieszę się, że mogłam się z nimi spotkać, było super.

Wieczorem pojechaliśmy wszyscy, z wyjątkiem Jeffa, który pracował w nocy, na świąteczny szlak świateł w naszym małym miasteczku. Nie będę się rozpisywać, ponieważ nakręciłam filmik. Dodam go już wkrótce. A w międzyczasie opublikowałam coś innego:






czwartek, 18 grudnia 2014

Odloty, odjazdy i końce

Wczoraj miałam testy z psychologii i z teatru. Testy zdajemy w kolejności od siódmego do pierwszego przedmiotu, więc w poniedziałek był sprawdzian z 7th period - tak się mówi na siódmą lekcję, we wtorek 6th & 5th period, w środę 4th & 3rd. Jak wspomniałam w poprzednim poście, powtórkę z teatru przejrzałam i przerobiłam kilka pytań, o kilka zapytałam się ludzi rano przed testem, jednak okazało się, że i oni nie byli w nastroju na naukę poprzedniego dnia. W jednym z komentarzy pod ostatnimi postami ktoś z was zostawił link do filmiku a propos finals, pozwolę sobie go udostępnić, bo doskonale oddaje moje odczucia odnośnie testów końcowych:


Na psychologię nie uczyłam się w ogóle, nawet nie przeczytałam powtórki do końca, bo mi się nie chciało. I całe szczęście, zmarnowałabym tylko czas! Pytania były trudne, jak zwykle zresztą, ale książka by mi za wiele nie pomogła. Na szczęście nie trzeba było znać definicji wszystkiego, liczyło się wykorzystanie wiedzy w praktyce. Duża część pytań opisywała jakąś sytuację i trzeba było samodzielnie wywnioskować odpowiedź. Pytań było sto, a jedno z nich brzmiało: Mrs. Wensmann is: a) the best, b) the most awesome, c) absolutely stupendous, d) all of the above. Podsumowując: każdy zdobył co najmniej jeden punkt na teście :)

Sprawdzian z teatru był w większości ABCD, tylko jedno pytanie było otwarte: trzeba było narysować scenę, podzielić ją na dziewięć części i je podpisać odpowiednio z kierunkami na scenie. Różnica między trudnymi lekcjami, np. psychologią, a łatwymi, np. teatrem, jest taka, że na teście z tego pierwszego wszystkie cztery odpowiedzi wydają się prawdopodobne, natomiast na łatwej lekcji nawet bez nauki można wywnioskować prawidłową odpowiedź. Przykład:

Na trudnym teście:
Numer na policję to:
a) 999
b) 998
c) 997
d) 911

Na łatwym teście:
Numer na policję to:
a) 98789752982795
b) JD88KC
c) 997
d) jabłko

I właśnie dlatego nieuczenie się na sprawdzian z teatru było dobrym wyborem - odpowiedzi były w większości przypadków oczywiste.

Po zakończeniu testów zostałam w szkole jeszcze na dwie godziny. Nauczycielka tańca pozwoliła mi skorzystać z naszej wielkiej sali z lustrami, więc mogłam poćwiczyć moje układy i zobaczyć się na żywo, a nie na ekranie aparatu, co pomogło mi niesamowicie. Piosenki miałam zgrane na aparat, więc podłączyłam go do wieży i miałam dźwięk jak na dyskotece. Po przećwiczeniu wszystkiego kilka razy zdecydowałam się nagrać mój świąteczny układ, wymyślony poprzedniego dnia. (Czuję się jak w Dance Moms: dwa dni próby i na konkurs YouTube.) Spotkała mnie przykra niespodzianka, otóż kiedy rozpoczynałam nagrywanie, aparat wyciszał muzykę i nie dało się tego zmienić w ustawieniach. Grrr... Myślałam, że wybuchnę, tak bardzo chciałam nagrać ten układ przed świętami! Ale nie mogłam się poddać. Poszłam do nauczycielki i zapytałam się, czy nie ma na telefonie piosenki "Let it go", niestety nie miała. Ale udało jej się wejść na YouTube! Podłączyła swój telefon do wieży i puściła mi muzykę, a ja mogłam się nagrać. Filmik opublikuję jutro na kanale "Zwariowani", punktualnie o 17:00 waszego czasu. Oglądałam go już chyba z 10 razy, tak mi się podoba, a piosenka siedzi mi w głowie i nie daje spokoju. Hostom się podobało, mam nadzieję, że wam też przypadnie do gustu.

W tym tygodniu po raz ostatni widziałam się z Ashley, moją szaloną koleżanką z tańców, oraz z Jimin z Korei. Ashley jeszcze przed świętami przeprowadza się z powrotem do Californii, za to Jimin kończy wymianę, ponieważ jej program jest inny niż wszystkich pozostałych wymieńców - przyleciała tu zeszłej zimy. Jej rok już minął, mój jest prawie w połowie, ale ten czas szybko leci! Z jednej strony chciałabym być w domu, zobaczyć wszystkich, zjeść pyszne polskie jedzenie: schabowego, kajzerkę, surówkę, biały ser, pączka, po czym wsiąść na rower i pojechać do kina. Za to z drugiej strony jak sobie pomyślę, że musiałabym znosić okropną pogodę i szkołę z piekła, to jestem na sto procent, absolutnie i definitywnie przekonana, że czerwiec to najlepsza pora na powrót do domu. Jeszcze tyle mam tu do odkrycia! A jak wrócę do domu i odwiedzę babcię, to natychmiast pobiegnę do jej ogrodu i zjem truskawki prosto z krzaka. W USA nie ma czegoś takiego, jak owoc sezonowy; w sklepie zawsze jest wszystko, niestety nie ma to smaku i czuć, że ta gigantyczna ledwo czerwona truskawka z olbrzymimi liśćmi z plastikowego opakowania o każdej porze roku smakuje tak samo nijako. Polska idzie w tym kierunku, ale mam nadzieję, że ludzie się opamiętają, zanim dojdzie do tego, że w sklepie będzie jedynie pseudochleb tostowy w plastikowych worach. Dostałam dziś komentarz na YouTube pod filmikiem z H-E-B: "A takie zwykłe bułki, np. kajzerki, to są?" Odpisałam, że nie ma. Szybko otrzymałam kolejny komentarz: "To co oni jedzą?!" Dobre pytanie. ZDROWY MIĘCIUTKI PSZENNY CHLEBUŚ, KTÓREGO SKŁAD JEST DŁUŻSZY NIŻ PŁYNU DO KIBLA. Smacznego.

mój nowy sweterek z niedzielnych zakupów

ja i Ashley - pożegnalne zdjęcia z taneczną choinką (nawet jest na niej jazzówka)


lustro nie jest brudne, tylko spryskane sztucznym śniegiem :)


nie ma to jak robić zdjęcie w skoku samej sobie

Jimin i Ashley


skok szpagatowy bez uprzedniego rozciągania = zostanę memem

z nauczycielką tańca
Dziś miałam testy z algebry i historii, poszły mi dobrze, nic ciekawego się nie działo. Wręczyłam nauczycielowi od historii prezent świąteczny (i nie były to czekoladki wypchane czosnkiem i chilli z octem, jak to planowałam kiedyś z przyjaciółką, kiedy nienawidziłyśmy nauczyciela historii w gimnazjum), ale płyta CD Rafała Blechacza z koncertem Chopinowskim. Mój nauczyciel był wniebowzięty, uwielbia Chopina, pewnie będzie słuchał tej płyty całe święta :)

A na koniec: HURRA, KONIEC SZKOŁY!