czwartek, 17 kwietnia 2014

Wyprawa do Warszawy #3 - SAT, ACT, wiza, Harvard

Witajcie w 3 części posta o studiach w USA :)

Zacznę od opisu ostatniej prezentacji, prowadzonej przez Ligitę Stawarz, w języku angielskim. Tematem były egzaminy SAT i ACT, na czym polegają, czym się różnią. No więc jeśli udajecie się na studia w Ameryce, musicie zdać jeden z nich, tak samo jak musicie zdać polską maturę, aby studiować w Polsce. Podam link do strony EducationUSA, gdzie znajdziecie precyzyjne opisy i informacje o tych testach: http://educationusa.pl/36/egzaminy-i-testy/. Tam macie wszystko podane, więc nie widzę sensu w przepisywaniu tego :)

To była ostatnia prezentacja, więc po jej zakończeniu zeszłam z powrotem na parter, tam gdzie stali przedstawiciele uniwersytetów w USA i różnych organizacji. Najpierw poszłam do gościa reprezentującego uniwersytet w San Jose w Californii, który miał chyba azjatyckie korzenie. Fajnie się gada po angielsku z kimś, kto nie jest Polakiem :) O dziwo zrozumiałam każde słowo, tak samo jak na wykładach! Oglądanie seriali po angielsku się opłaca :D Powiedziałam mu, że chciałabym studiować w USA i że jadę na wymianę, ale najprawdopodobniej nie dostanę High School Diploma (świadectwo ukończenia ostatniej klasy, w większości szkół nie chcą go dawać wymieńcom, nie wiem dlaczego). Zapytałam się, czy to jest wymagane i dowiedziałam się, że nie, bo można zamiast tego zdać test GED i będzie on tak samo traktowany. Oni po prostu muszą mieć dowód, że opanowałam wiedzę ze szkoły. Także jest jakaś szansa, że nie będę musiała wracać do Polski!

Później poszłam do przedstawicielki EducationUSA i zapytałam się, jak wygląda sprawa z wizą. Więc na początku trzeba się dostać na uniwersytet a dopiero potem ubiegać się o wizę. Dostaje się ją na cały okres studiów. Podobno są 2 typy wizy: na jednej gdy ukończymy studia to musimy wrócić do Polski na 2 lata, a dopiero potem możemy wrócić do Stanów, ale już na innej wizie. A jeśli mamy ten drugi rodzaj wizy, to możemy zostać w USA chyba jeszcze przez rok, ale nie jestem pewna. Mimo wszystko jeśli dostaniemy ofertę pracy w USA to nie musimy wracać na żadnej z tych wiz, bo pracodawca jest naszym "sponsorem" i dzięki temu dostajemy zieloną kartę.

Na końcu poszłam do tego gościa, który skończył Harvard. Sama chciałabym tam studiować, więc chciałam się dowiedzieć jak najwięcej. Okazało się, że nie jest to niemożliwe, jak się większości osób (w tym mi) wydaje. Podobno wcale nie trzeba mieć nie wiadomo jak wysokich ocen i perfekcyjnych wyników testów. To jest to, o czym pisałam na początku: trzeba się WYRÓŻNIAĆ. Mieć sukcesy w sporcie, mieć dużo zainteresowań, robić coś poza szkołą. Oceny i testy to tylko jeden z czynników branych pod uwagę.

Dowiedziałam się też, że studia w USA wyglądają trochę jak Hogwart xD Np. na Harvardzie mają taką wielką salę jadalną jak ta z Harry'ego Pottera, a może nawet większą. W dodatku jest tam 12 domów (chyba tak się to nazywało) i po ukończeniu pierwszego roku studiów odbywa się losowanie i każdy student dostaje się do któregoś w nich. Każdy dom ma swoje barwy, logo itd. Jest też gigantyczna biblioteka!

To tyle, jeśli chodzi o targi. Wyszłyśmy z biblioteki ze sporym plikiem ulotek, gazetek i kartek z informacjami, zebranych na różnych stoiskach. Wróciłyśmy autobusem na dworzec centralny i poszłyśmy do Złotych Tarasów. Zaliczyłyśmy kolejny punkt z naszej listy jedząc "obiad" w Burger Kingu. Nie wiem, czy już o tym pisałam, ale jestem osobą, która ma non stop szczęście :D Przed wejściem do Złotych Tarasów stała jakaś dziewczyna z ulotkami i wzięłam od niej jedną. Okazało się, że to były kupony do Burger Kinga! Wzięłam jeden, drugi dałam Adzie i za 10 zł najadłyśmy się aż za bardzo. Potem obeszłyśmy wszystkie sklepy, kupiłam sobie bluzkę i szorty w Terranovie. Po drodze znalazłam 5gr, a za chwilę 2gr! Nie wiem, jak ja to robię, ale często mi się to zdarza :D

Na "kolację" miałyśmy iść do pijalni czekolady, ale jakoś nam się odechciało więc kupiłam sobie jogurt mrożony. Był pyszny, na pewno kupię go jeszcze kiedyś <3
moja kolacja xD - Granola Mix, polecam
W jakiejś restauracji zobaczyłam ciasto marchewkowe, a że ostatnio natykam się na nie bardzo często i w dodatku lubię marchewki, to postanowiłam sobie je kupić. Dobrze zrobiłam, bo to było jedno z najlepszych ciast, jakie jadłam w życiu! Niestety nie zrobiłam zdjęcia, ale znalazłam podobne w Googalch:
Lubię piec, więc postanowiłam sobie, że znajdę przepis w internecie i sama takie upiekę. Jak mi wyjdzie, to podzielę się z wami przepisem, bo ciasto naprawdę jest przepyszne! I wbrew pozorom wcale nie czuć w nim marchewki, a raczej cynamon, który uwielbiam :)

To by było na tyle, odezwę się jak tylko dotrą do mnie jakieś wieści od ISE. Do napisania!


1 komentarz:

  1. Nie wiem jak ty to robisz, że masz na wszystko czas, wszystko ogarniasz i korzystasz z życia :D
    Jesteś pewna tego czego chcesz i to jest jak dla mnie extra!! <3

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)