wtorek, 27 maja 2014

Pożywna pszenica i "zdrowe produkty pełnoziarniste" - największe kłamstwo wszech czasów

Witajcie :)

Nie mogłam się zdecydować, o czym dzisiaj napisać. Wybranie jednego tematu z długiej listy okazało się trudniejsze, niż myślałam. Więc zapytałam siebie, która z wymienionych tam rzeczy wpłynęła na mnie bardziej niż wszystkie inne. Odpowiedź nasunęła mi się od razu - PSZENICA. A raczej jej brak.

Na początku jeszcze wspomnę, że to, co tutaj wypisuję, jest oparte na moich doświadczeniach. Oczywiście uzupełniam to informacjami z internetu, ale opieram się na własnych obserwacjach. Dlatego w dzisiejszym poście będę miała sporo do napisania, ponieważ wyrzucenie pszenicy z jadłospisu wywarło ogromne skutki na moim organizmie. Pozytywne, oczywiście :)

Wszystko zaczęło się od tego, że rok temu kupiłam mamie na Dzień Matki książki Williama Davisa - "Dieta bez pszenicy" i "Kuchnia bez pszenicy". Autor, który jest lekarzem, prowadził wieloletnie badania nad wpływem pszenicy na życie ludzi, a wnioski tak go zaskoczyły, że napisał o tym książkę, która stała się bestsellerem. Mówi w niej nie tylko o pszenicy, ale o zbożach ogólnie, jednak to na niej skupia się najbardziej, ponieważ ona jest najpowszechniejsza w naszych jadłospisach i wywołuje najgorsze skutki.  Oto niektóre z nich:
- senność i ospałość (bez względu na to, ile godzin się spało)
- otyłość ("zdrowe produkty pełnoziarniste", razem z kilkoma innymi rzeczami, są sprawcami epidemii otyłości w USA i na całym świecie)
- migreny ciągnące się latami
- bóle stawów
- astma
- cukrzyca
- flegma zalegająca w drogach oddechowych
- celiakia
- i wiele innych, na których się nie znam

Kiedy moja mama przeczytała tą książkę, postanowiła spróbować i ograniczyć spożycie zbóż. Ja zrobiłam to samo.

Nie ukrywam, łatwo nie było. 

Zawsze byłam dzieckiem, które uwielbiało pierogi, naleśniki, kopytka, knedle i makarony. Nienawidziłam mięsa i warzyw, znosiłam tylko jedną surówkę - z marchewki i z jabłka, na całą resztę patrzyłam z obrzydzeniem. A zmuszenie mnie do zjedzenia ryby albo szpinaku graniczyło z cudem. 
Zawsze byłam dzieckiem, które miało w kółko ten sam, nierozwiązany przez żadnego lekarza problem: miałam non stop katar. Może nie był to taki katar, jak ten przy przeziębieniu, ale codziennie rano wstawałam z lekko zatkanym nosem i budziłam wszystkich sąsiadów smarkaniem :D

I nagle musiałam zmienić sposób odżywiania o sto osiemdziesiąt stopni. To znaczy, nie musiałam, nikt mi nie kazał, ale chciałam. Czekała mnie rewolucja na wielką skalę: koniec z pieczywem, także pełnoziarnistym, które wcale nie jest dużo lepsze, koniec z makaronami, koniec z całym moim ukochanym mącznym jedzeniem oraz obszerną gamą innych produktów, które również zawierają mąkę pszenną. Wprowadzałam zmiany stopniowo, zajęło mi to kilkanaście tygodni, ale efekty były piorunujące! W życiu nie spodziewałam się, że ograniczenie spożywania pszenicy może tyle zdziałać!

Oto, co zaobserwowałam:
- Przestałam w szkole narzekać, że jestem śpiąca. Wcześniej nawet tego nie zauważałam, zmęczenie w szkole traktowałam jako fakt oczywisty. Teraz, gdy się tego pozbyłam, widzę jak inni ludzie narzekają, że najchętniej poszliby spać i nic im się nie chce. A gdy zapytam, co jedli na śniadanie, odpowiedzą: kanapki!
- Zaczęłam wstawać o 5:30-6:00 bez budzika.
- W końcu ustąpił katar, który miałam od zawsze.
- Mam o wiele mniejszy apetyt.
- Moja cera poprawiła się BARDZO. Kiedyś zawsze miałam trądzik i nie najlepszą cerę, ale po zaprzestaniu jedzenia pszenicy skóra zrobiła się gładsza a krostki poznikały prawie całkowicie! Zawsze o tym marzyłam i kupowałam różne toniki, nietoniki itp, a po zarzuceniu pszenicy efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania :) Nie spodziewałam się tego. Polecam wszystkim taką rewolucję!

Dlaczego pszenica działa tak na człowieka? Otóż współczesna "pszenica", o ile w ogóle można ją tak nazwać, nie ma absolutnie nic wspólnego z tą pszenicą, którą uprawiali nasi pradziadkowie. To zmutowana genetycznie trucizna, nienadająca się do spożycia. W latach 50-tych naukowcy rozpoczęli krzyżowanie pszenicy z różnymi gatunkami roślin, aby osiągnąć lepsze plony i wytrzymałość na wiatr, zimno i takie tam. Udało się: z pszenicy, która miała dobrze ponad metr wysokości, wyhodowano 60-centymetrowe kłosy. Ziarna były większe, kłosy grubsze, dzięki czemu wytrzymywały nieprzyjazne warunki pogodowe. Wydajność plonów wzrosła dziesięciokrotnie. Ale jakim kosztem!

Nowa pszenica zawiera o wiele, wiele, wiele więcej glutenu, gliadyn i innych szkodliwych tworów. Oto ich opis z pewnej strony internetowej, na podstawie książki Williama Davisa:

1. gluten i gliadyny

Są podstawowymi „zamulaczami”, które osłabiają intelekt, emocje i psychikę setek milionów ludzi na Ziemi. Ich działanie nie ogranicza się jednak do psychiki i samego mózgu. Gluten jako pierwszą, atakuje trzustkę. To wytwarza wahania poziomu insuliny i generuje olbrzymi apetyt na słodycze i ogólnie na pokarmy. Jeśli masz problem ze słodyczami i z nadmiernym apetytem – spróbuj wyeliminować zboża, zamiast katować się przymusem zachowania silnej woli czy farmaceutykami.
Poza tym, gluten niszczy serce i układ krwionośny, i inne ważne narządy ludzkiego ciała. To od momentu promowania przez WHO / FAO diety pełnoziarnistej, notuje się istną epidemię chorób serca i układu krążenia.

To tylko mocno skrótowe przedstawienie problemu glutenu i gliadyn występujących w zbożach.
>>> Polecam artykuły o szkodliwości glutenu zbożowego: Artykuł 1Artykuł 2Artykuł 3Artykuł 4

2. amylopektyna-A

Ten składnik zawierają wyłącznie zboża, nie znaleziono go w innych pokarmach. Amylopektyna-A podwyższa poziom cukru we krwi mocniej, niż czysty, biały cukier. Oznacza to, że produkty zbożowe z dodatkowym cukrem białym, są prawdziwą bombą atakującą nasz organizm.

Polska dieta jest jedną z najszkodliwszych diet na świecie, nie licząc diety Eskimosów. Typowa dieta Polaka to: pieczywo na śniadanie, drugie śniadanie i kolację, makaron, kluski, pierogi bądź coś w mącznej panierce na obiad, a w międzyczasie – ciasta, ciastka, drożdżówki, batoniki, a więc amylopektyna-A dosładzana cukrem. To nie tylko glutenowa bomba, ale także zwykłe, codzienne przekraczanie norm kalorycznych. Człowiek na diecie bezglutenowej nie je aż tyle, widzę to po sobie.

Od siebie dodam, że lekarze zalecają cukrzykom pieczywo, zaś na oddziałach diabetologicznych dieta oscyluje głównie wokół zbóż: makarony, pieczywo, kawa zbożowa. Co o tym sądzicie?

>>> Tutaj ten problem jest opisany szerzej – polecam: Katarzyna Gurbacka blog

3. fenyloalanina

Przedawkowana powoduje depresje, chwiejność nastrojów, itp. Zawierają ją przede wszystkim zboża i mięso, ale też: sery, mleko, itp. W typowo polskiej diecie niezwykle łatwo ją przedawkować, jeśli jeszcze do tego pije się napoje z aspartamem

>>> Polecam artykuł o szkodliwości fenyloalaniny na mojej stronie: Artykuł 1

4. akrylamid

Co prawda nie jest to stricte składnik zbóż, jednak jest powszechny we wszelkich produktach piekarskich. Powstaje on podczas pieczenia / podgrzewania węglowodanów. Jest to jeden z silniejszych kancerogenów (substancji rakotwórczych), powoduje także utratę witalności skóry, co wpływa na urodę. Jest to składnik dość powszechnie znany i to od dawna, więc podam tylko jeden cytat:

Cyt. „Największy udział w ogólnym spożyciu akrylamidu mają frytki (16–30%), chipsy ziemniaczane (6–46%), kawa (13–39%), ciasta, ciastka i herbatniki(10–20%) oraz chleb i inne gatunki pieczywa (10–30%)”
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Akrylamid
Okładka omawianej książki

Davis w swojej książce pisze: Nie ulega wątpliwości, że pszenica, na wczesnym etapie rolnictwa, służyła do tego, aby przetrwać okresy, w których brakowało pokarmów upolowanych lub zebranych. Jako wypełniacz kaloryczny pozwalający przeżyć bez polowania, jest żywnością wygodną. Jednak od samego początku jej spożycie miało negatywne dla zdrowia skutki. Nawet wczesne odmiany takie jak pszenica samopsza i płaskurka nie były dla człowieka zdrowe. Znane są doniesienia już z roku 100 n.e. dotyczące występowania celiakii.
Jednak dopiero zmiany genetyczne, dokonane w ostatnich 40-50 latach, w połączeniu z globalnymi zaleceniami spożywania coraz większej ilości pszenicy, doprowadziły do dzisiejszej tragicznej sytuacji. Te okoliczności zmieniły pszenicę z niezdrowego składnika naszej diety w dietetyczną zmorę całej ludzkości.
Rzecz jasna wciąż potrzebujemy więcej dowodów na szkodliwość pszenicy, zanim zdecydujemy się zrezygnować z jej spożycia, a zwłaszcza jej genetycznie modyfikowanej odmiany, którą się nam wciska jako "pokarm". Jednak moim zdaniem dane, które już dziś są dostępne, dostatecznie uzasadniają rozpoczęcie publicznej debaty na ten temat. Na jej podstawie ludzie mogliby podejmować świadome decyzje.
Obecną sytuację można porównać do tej, w której mieszkańcy jednej wioski piją wodę z tej samej studni i 9 na 10 osób wskutek tego choruje. Kiedy przestają pić, wszyscy zdrowieją, a kiedy ponownie zaczynają pić wodę z tej studni, znowu chorują. Czy mając takie powtarzalne obserwacje co do przyczyny i skutku, wciąż potrzebujemy badań klinicznych, aby tę relację udowodnić ? Moim zdaniem, nie potrzebujemy.
Dwie kromki pełnoziarnistego chleba pszenicznego podnoszą cukier bardziej niż biały cukier, bardziej niż wiele czekoladowych batonów. Aż dziw bierze, że mimo tego dietetycy wciąż zalecają zwiększone spożycie pełnoziarnistego pieczywa. Im więcej pszenicy jesz, tym wyżej i częściej rośnie u ciebie poziom cukru we krwi.
Tak więc zwiększone spożycie pszenicy, które nam się zaleca, nie jest dobrą odpowiedzią na epidemię cukrzycy, która niebawem dotknie połowę Amerykanów, a na całym świecie 346 milionów ludzi. Moim zdaniem, spożywanie dużych ilości "zdrowych pełnoziarnistych produktów zbożowych" jest w dużej mierze przyczyną tej epidemii. Wyeliminowanie ich z diety pozwoli nam zapanować nad tą sytuacją, a nawet ją odwrócić.
Podobną batalię stoczyliśmy (i wciąż ją prowadzimy), kiedy okazało się, że palenie jest szkodliwe dla zdrowia. Wówczas, kiedy pytano ludzi związanych z przemysłem tytoniowym o to, jak mogą pracować dla firm niszczących ludzkie zdrowie, odpowiadali: "Miałem rodzinę na utrzymaniu i kredyt hipoteczny do spłacenia".
Hipoteza o szkodliwości pszenicy uderza wielu ludzi tam, gdzie jest to bardzo bolesne tj. w ich portfel. Jednak osobiście nie mam ochoty z tego powodu poświęcać swojego zdrowia, a także zdrowia mojej rodziny, przyjaciół, sąsiadów i pacjentów, i nie chcę pozwolić, aby to niekorzystne status quo trwało.
Genetycy zajmujący się produkcją rolniczą pracują na roślinach, nie na ludziach. W tym środowisku panuje powszechny i głęboko zakorzeniony pogląd, że bez względu na to jakich technik używa się przy genetycznych modyfikacjach roślin jak właśnie pszenica, i tak nadają się one do spożycia przez ludzi. Pewnych pytań się tam po prostu nie zadaje.
Moim zdaniem to fundamentalny błąd, który leży u źródeł cierpienia wielu ludzi, którzy w dobrej wierze spożywają produkty inżynierii genetycznej, błędnie nazywane "pszenicą".
Odżywianie to niezwykle ważne zagadnienie, które budzi wiele emocji. Dietetycy i inni "eksperci" ds. żywienia zostali mocno zindoktrynowani w zakresie pozytywnego wpływu na człowieka "zdrowych pokarmów pełnoziarnistych". W związku z tym ich pierwszą reakcją na poglądy, takie jak moje, jest zwykle złość. Utrzymują, że musi to być jakaś chwilowa moda na odchudzanie, która szybko minie.
Jednak każdy, kto przeczyta "Dietę bez pszenicy" zrozumie, że jest dokładnie na odwrót. Książka omawia to wszystko, czego się publicznie nie mówi na temat zbóż zmienionych genetycznie nie tylko w celu zwiększenia plonów, ale również pobudzenia apetytu konsumenta.
Rozstanie z pszenicą umożliwiło mi zrzucenie niechcianych kilogramów wokół pasa, poziom cholesterolu we krwi zmienił się na lepsze (HDL 63 mg/dl, trójglicerydy 50 mg/dl, LDL 70 mg/dl), poziom cukru spadł do 84 mg/dl, a ciśnienie krwi ustabilizowało się na poziomie 114/74 - wszystko bez lekarstw.
Innymi słowy, to, co wymagało naprawy, naprawiło się samo. Odzyskałem też zdolność koncentracji. Potrafię się teraz skupić na czymś tak długo, że moja żona krzyczy na mnie, żebym przestał. Koniec końców, w wieku 54 lat czuję się lepiej niż wtedy, kiedy miałem lat 30.
Nie ulega wątpliwości, że dogmat o tym, że "tłuszcze są niezdrowe, a zboża są zdrowe", będzie jeszcze długo dominował wśród lekarzy. Jednak każdy, kto zapozna się z wyczerpującą argumentacją, którą przedstawiłem w swojej książce, dojdzie do przekonania, że tzw. pszenica nie jest już pszenicą, tylko całkowicie zmienionym wytworem badań genetycznych.
Mając tę wiedzę, lekarze zrozumieliby, że wiele powszechnych schorzeń można wytłumaczyć spożyciem tej nowoczesnej "pszenicy" i jej wpływem na organizm człowieka.
Moim zdaniem cała współczesna medycyna podąża dziś drogą wysokich technologii, drogich i zyskownych procedur medycznych, leków oraz fatalnej opieki. Zbyt wiele osób w systemie straciło z oczu wizję pomagania innym, zapomniało, że naszą misją jest leczenie ludzi.
Może to brzmi staroświecko, ale uważam, że opieka zdrowotna podlega dziś bardzo niedobrym tendencjom, które redukują jej znaczenie do transakcji finansowych obwarowanych przepisami prawa. Medycynie należy przywrócić jej związek z leczeniem ludzi.
Widzę również, że wielu lekarzy i ekspertów całkowicie rozczarowało się nieskutecznością porad żywieniowych. Jako że tzw. "wiedza" dietetyczna, upowszechniana od 50 lat, okazała się w tak wielu aspektach błędna, ludzie stracili wiarę, że odżywianie i metody naturalne mogą poprawić zdrowie człowieka. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że dieta i metody naturalne mają potężną moc uzdrawiania, pod warunkiem, że dobieramy je właściwie.
Nie sądzę, żeby moja książka wywoływała masową histerię, wskutek której każdy wyrzuci do śmieci wszystkie pokarmy z pszenicą tylko dlatego, że ja tak mówię. Pacjenci sami opowiadają o wielu korzyściach zdrowotnych związanych z eliminacją pszenicy z diety: tracą na wadze bez ograniczania liczby spożywanych kalorii, czują ulgę w przypadku wielu schorzeń, doświadczają subiektywnej poprawy samopoczucia i przypływu energii.
Mogę powiedzieć, że wyeliminowanie z diety pszenicy jest najbardziej zadziwiającym i najskuteczniejszym sposobem na poprawę zdrowia, z jakim się spotkałem w swojej 25-letniej praktyce lekarskiej.
To kilka fragmentów, które tu skopiowałam. Polecam zainwestować w całą książkę, jeśli się wam nie spodoba, zawsze jest allegro :)
współczesna pszenica uzależnia!!!
Obecna sytuacja z pszenicą przypomina tą z papierosami sprzed lat. Wielkie koncerny były jak  najbardziej świadome negatywnych skutków palenia, a jednak nic nie powiedziano ludziom. Co pewien czas zwiększano dawkę nikotyny, aby byli coraz bardziej uzależnieni. Po wielu latach wydało się, że ludzie ci umierali o wiele wcześniej, często na raka albo inne równie okropne choroby. Ciekawe, kiedy media poinformują nas o szkodliwości pszenicy. Gdy nie zostanie już nikt, kto nie choruje na cukrzycę?

Mam nadzieję, że choć trochę otworzyłam wam oczy. Polecam odstawić pszenicę choćby na próbę, tak na 2-3 tygodnie. Sami się przekonacie, o ile lepiej będziecie funkcjonować. Ograniczcie spożywanie tego, co ma w sobie mąkę, nie tylko pszenną, ale też taką z innych zbóż. One wszystkie przeszły długą drogę w laboratorium. Nie mówię, żeby CAŁKOWICIE zaprzestać jeść produkty mączne, bo to niemożliwe. Dla przykładu podam wam mój codzienny jadłospis sprzed roku i z dzisiaj:

Kiedyś:
1. Śniadanie: płatki z mlekiem, zazwyczaj Cookie Chrisp albo Chocapic. "Pełne ziarno" - największy napis na opakowaniu. Sam gluten i cukier. PRODUKT Z PSZENICY.
2. Drugie Śniadanie: kanapka z białym chlebem, masłem, szynką lub serem. Prawie zero wartości odżywczych, chwilę później znowu byłam głodna, bo chleb podnosił cukier. A to skutkowało kupowaniem drożdżówek w sklepiku szkolnym prawie codziennie, no bo przecież nie będę się głodzić! PRODUKT Z PSZENICY.
3. Obiad: To, co było w domu. Mama wiedziała, że lubię tylko mączne rzeczy, więc w pięćdziesięciu procentach przypadków właśnie to jadłam. Kluski z serem, kopytka, pierogi, naleśniki... PRODUKT Z PSZENICY.
4. Podwieczorek: Jakiś jogurt słodzony, kanapka z masłem i szynką, czy coś w tym stylu. PRODUKT Z PSZENICY.
5. Kolacja: Kanapki. PRODUKT Z PSZENICY.

Jadłam pszenicę w każdym posiłku. Do tego dochodziły jakieś ciastka, batoniki, paluszki... i inne PRODUKTY Z PSZENICY.

Teraz: 
1. Śniadanie: musli (zawiera pszenicę, ale nie w takiej ilości, co płatki do mleka) z jogrutem naturalnym lub kanapki z waflami ryżowymi, białym serkiem, jabłkami i otrębami.
2. Drugie Śniadanie: kanapka z chlebem żytnim (ma duuuużo mniej glutenu od pszenicy) wypchana serem białym, sałatą, pomidorem, rzodkiewką, ogórkiem, szczypiorkiem i ewentualnie plastrem szynki. Składniki stanowią połowę grubości kanapki :D
3. Obiad: To, co jest w domu. Ale teraz nie zjem obiadu bez surówki, produkty mączne, np. pierogi, jemy gdzieś raz na miesiąc. Jem tony surówek, do tego ryż/kasza/ziemniaki i jakieś mięso. Pokochałam ryby i warzywa, mogłabym jeść to codziennie! A jeśli w domu nic nie ma, robię paluszki rybne Frosta (nie zawierają chemii) z warzywami na patelni.
4. Podwieczorek: Nie jem, nie chce mi się.
5. Kolacja: Sałatka z tym, co akurat znajdę w lodówce. Oto przykład z wczoraj:
Prześwietlone, ale to nic :)
Skład: sałata, winogrona, ser rokpol, orzechy w miodzie, musztarda francuska, oliwa.

Sami widzicie, że produkty z mąką nie zniknęły całkowicie, ale zostały ograniczone tak bardzo, jak tylko się dało. Do szkoły jednak muszę wziąć kanapkę (moja mama robi sobie codziennie sałatkę, ale ja jeżdżę rowerem do szkoły, więc nie wiem, w jakim stanie bym ją dowiozła xD), a na obiad jednak czasami coś mącznego się zje.

Mam nadzieję, że uda mi się przekonać hostów na wymianie do diety bez pszenicy :) Może nawet kupię im tą książkę, o której pisałam, bo jest naprawdę genialna i otwiera oczy na rzeczywistość. A jeśli będą jedli wszystko mączne, to najwyżej będę jeść małe porcje, albo sama coś ugotuję. Jeszcze nie wiem, wszystko się okaże. Jedno jest pewne: już nigdy, choćby nie wiem co, nie wrócę do diety sprzed roku. Przenigdy.

18 komentarzy:

  1. Nie wierzę jak bardzo trafiasz z tematem! :D Parę miesięcy temu miałam problemy ze zdroweim i przeszukując internet wpadłam na to, że może to być pszenica. Nie jedząc jej przez jakiś czas (około 2 tyg) zauważyłam znaczną poprawę. Jednak po powrocie do szkoły wróciły nawyki... białego chleba już nie jem, ale bułki tak :( ciężko tak do szkoły coś innego szybko wymyślić i zrobić :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, dlatego zostałam przy kanapkach, ale robię je z chlebem żytnim i ładuję tyle warzyw, ile się da, plus jakiś ser i szynka.

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe! Nigdy nie mogę powiedzieć o sobie, że czuję się wyspana, niezależnie czy w nocy spałam 10 godzin czy 2. Nie jem dużo produktów pszenicznych, ale spróbuję jeszcze bardziej ograniczyć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marysiu, a co się stanie ze "Zwariowanymi" podczas Twojego wyjazdu do USA?

    P.S
    Uwielbiam akrobatykę, uwielbiam czytać (oczywiście rozciągając szpagat) i uwielbiam wszystkie trzy Twoje blogi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam zamiar nagrać 20 kolejnych odcinków (czyli 5 sezon) na wakacjach i puszczać je przez rok raz na 2 tygodnie. Może mi się nawet uda nagrać więcej :)
      P.S. Cieszę się, że ktoś czyta pozostałe blogi!

      Usuń
  4. Wyjątkowo ciekawy post. Spróbuję go zastosować do swojej diety :) Moja koleżanka mówiła, że sama zamiana chleba z białego na razowy bardzo dużo jej dało :) xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Marysiu! bardzo ciekawe jest to twoje codzienne odżywianie się i tak się zastanawiam... Czy ja też bym mogła sobie to spisać i tez stosować codziennie?? Proszę o odpisanie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne, no pewnie! a jeśli masz jakiekolwiek pytania, to pisz, ja bardzo chętnie ci pomogę :)

      Usuń
    2. A no to bardzo ci dziękuje i jak będę miała jeszcze jakieś pytania to powiem je może też na facebooku;) Pozdrawiam;)

      Usuń
  6. Czy jesteś uczulona na gluten ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję Ci Marysiu za ten wpis i nowy filmik na Twoim kanale. Od dzisiaj przestawiłam się na chleb żytni ;) Próbuję również nie jeść słodyczy oraz ograniczyć mleko ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawe artykuły :)
    A co sądzisz o płatkach owsianych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zdania, jadłam je kiedyś jak jeździłam do babci, ale u mnie w domu nikt takich nie je, więc się nimi nie interesowałam.

      Usuń
  9. Fajny odcinek chociaż nawet jak będę miała więcęj lat teraz mam 12 lat nigdy nie będę używać żadnej diety. U nas pszennica jeszcze nie jest tak zmodyfikowana, chyba że w Stanach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszędzie jest tak samo zmodyfikowana, bo to ta sama odmiana. Nie spotkasz już pszenicy rosnącej dziko. Masz rację, wiele diet nie jest dobre dla nikogo, trzeba się po prostu zdrowo odżywiać.

      Usuń
  10. A mąka kukurydziana, gryczana, ryżowa... czy można je jeść? Nie zawierają glutenu! A jak lubisz makaron to polecam Ci kukurydziany i ryżowy- pycha!

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)