niedziela, 10 maja 2015

Lekcje języków i dwie godziny w spożywczaku

W piątek po szkole host tato Susi zawiózł nas i Cindy do domu Mirabelle. Musiałyśmy poczekać parę minut na werandzie, ponieważ Mirabelle wracała ze szkoły autobusem, więc dotarcie do domu zajęło jej więcej czasu niż nam. Chciałyśmy przestraszyć ją, kiedy zaczęła otwierać drzwi, jednak weszła do domu tylnym wejściem i z planu nici. Zamiast tego zapukałyśmy do jej okna i schowałyśmy się, po czym zadzwoniłyśmy dzwonkiem do drzwi. Kiedy otworzyła, uśmiechnęła się na nasz widok i myślałam, że powie coś w stylu "O, jaka miła niespodzianka, a co wy tu robicie?". Wtedy Mirabelle krzyknęła na cały głos i podskoczyła jakby zobaczyła stado grzechotników. Myślałam że padnę ze śmiechu! Nie wiem skąd ta opóźniona reakcja, ale jej mina była bezcenna.

Podzieliłyśmy się z nią planami na resztę dnia, po czym poszłyśmy do domu Sophie, która powinna była o niczym nie wiedzieć. Jednak nasza kochana Mirabelle wysłała jej SMS "Dlaczego nikt mi nie powiedział?!?!?! Susi, Cindy, Maria!!!!!!!". No i po niespodziance. Skonfiskowałyśmy jej telefon, aby nic więcej nie napisała, po czym próbowałyśmy odwrócić kota ogonem. Zaczęłyśmy wypisywać głupoty od czapy, Sophie już sama nie wiedziała, o co Mirabelle chodzi, wymieniałyśmy się telefonem i dopisywałyśmy co popadnie. W końcu Sophie zadzwoniła do nas. To ja trzymałam wtedy telefon, więc postanowiłam nie odbierać i rżnąć głupa, kiedy dostałam SMS "dlaczego nie odebrałaś telefonu?". Udawałam, że nie było żadnego telefonu. Wszystko poszłoby zgodnie z planem, gdyby nie to, że drzwi otworzyła host mama Sophie i krzyknęła "przyszły twoje koleżanki!". Mimo to Sophie była bardzo szczęśliwa, udało nam się poprawić jej humor.

Dinner zgodnie z planem miałyśmy zjeść w meksykańskiej restauracji Spicy Bite. Lara powiedziała, że dołączy do nas o szóstej, ponieważ robiła coś z host siostrą. Została nam prawie godzina, czas ten postanowiłyśmy spędzić w sklepie Walgreens, który jest stosunkowo mały w porównaniu z gigantami typu Walmart czy H-E-B. Kupiłam sobie pomadkę kokosową eos, które są tutaj bardzo popularne i dwie rolki Hubby Bubby do skonsumowania w Polsce ze znajomymi. Potem poszłyśmy do restauracji, przejrzałyśmy menu i pochłonęłyśmy trzy koszyki darmowych nachosów jeszcze zanim pojawiła się Lara. Po jej przyjeździe zamówiłyśmy jedzenie. Postanowiłam spróbować czegoś nowego i jako deser wybrałam sernik smażony w tortilli. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, jednak okazał się całkiem smaczny.





Z braku zajęć postanowiłyśmy wrócić do Walgreens, tym razem na dłużej, aby zobaczyć absolutnie wszystko. Dziewczyny przyglądały się każdemu pojedynczemu artykułowi, jak zwykle zastanawiały się nad zakupem jedzenia dla niemowląt, nie mam pojęcia, ile czasu spędziłyśmy w alejce z kosmetykami. Ogólnie to rozmawiałam z Larą przez cały czas, kiedy reszta wczuwała się w role tajemniczych klientów. Kupiłyśmy dwa opakowania Reese's: w białej czekoladzie oraz zwykłe z kawałkami orzechów. Mniam! Kocham Reese's. Jeśli ich nie znacie, to są to czekoladki nadziewane masłem orzechowym. Kiedyś ich nienawidziłam, ale teraz je uwielbiam. Jest to jeden z nielicznych dobrych amerykańskich słodyczy.



Kiedy wszyscy wrócili do swoich domów, udałyśmy się z Susi do jej domu, gdzie spędziłam noc. Rozmawiałyśmy do 1:30 w nocy. Susi uczyła mnie hiszpańskiego, a ja ją polskiego. Zdanie dnia: "O kurde, zapomniałam!" oraz, kiedy nauczyłam ją zwrotu "proszę pani", "Proszę pani, o kurde, zapomniałam!". Susi powiedziała, że będzie to mówić we wszystkich moich filmikach na YouTube. Po hiszpańsku brzmi to: "Que mierda, no me acuerdo!", gdzie mierda = gówno. Do tego powtórzyłam więcej zwykłych wyrażeń, coś mi jednak w głowie zostało po tej polskiej szkole. Nawet pamiętam ułamek niemieckiego, czego w życiu bym nie podejrzewała. Wracając do domu po zakupach w Walgreens wstąpiłyśmy do parku i z małą pomocą Lary odmieniłam jakiś czasownik w liczbie pojedynczej. Ona podała mi czasownik, co prawda nie pamiętam go już, ale mniejsza o to, odklepałam z pamięci odmianę. Byłam nie mniej zaskoczona niż Lara. Do tego przypomniałam sobie jak się mówi mleko, papuga, motyl i kot.

4 komentarze:

  1. WOW ! Niesamowita przygoda prawda? Zastanawiałam się nad tym, lecz za słabo czuję się w angielskim a wtedy to totalnie nie ma jak wyjść:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Marysiu! Mogłabym dostać od Ciebie twój adres e-mail, poniewaz mam parę pytań i chciałabym do Ciebie po prostu napisać :) Z góry dziękuje<3

    OdpowiedzUsuń
  3. hej, trafiłem na twój blog przez przypadek ale strasznie mnie wciągnęło możesz opisać na jakiej wymianie jesteś i jak to się stało? Gdzie jesteś w usa? możesz tez podrzucić linki do postów jak już o tym pisałaś :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu zacznij czytać bloga Marysi od początku i będziesz wszystko wiedział. :-)

      Usuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)