sobota, 30 maja 2015

Zakończenie przedszkola

Ktoś mi zarzucił w komentarzach, że ostatnio wciąż narzekam. To prawda. Ale gdzieś muszę sobie ponarzekać, a blog jest perfekcyjnym miejscem. Staram się narzekać z dystansem, nie chcę krytykować ludzi, ale idee. Perspektywa opuszczenia USA za 10 dni pobudza moją wyobraźnię i kiedy marzę o krokietach, pierogach, plackach ziemniaczanych, babcinych ciastach, rowerze i rolkach, to krytyka wypływa strumieniami. Muszę się wynarzekać! Oficjalne narzekam na jedzenie i pogodę, bo ileż razy można nastawiać zegar wyzerowany wskutek uderzenia pioruna. Koniec. Wynarzekałam się. Dzisiejszy post będzie optymistyczny. Czyżby dlatego, że nareszcie słońce zaświeciło na bezchmurnym niebie? Bardzo być może.

Dyrekcja wygoniła nas w piątek z budynku szkolnego w porze lunchu, zostaliśmy skierowani na stadion futbolowy. Wybaczcie, muszę "narzeknąć" ostatni raz: kto każe 2,5 tysiącom osób spędzić 80 minut na metalowych trybunach w pełnym słońcu?! Biegiem wyprzedziłam tłum i jakimś cudem udało mi się upolować miejscówkę pod drzewem i zarezerwować miejsca dla wszystkich koleżanek. Rozmawiałyśmy zakończeniu wymiany i o tym, jak będziemy się kontaktować, kiedy wrócimy do naszych krajów. Znajomi Sophie, którzy wrócili z wymiany, powiedzieli, że po powrocie ma się wrażenie, że nigdy się nie wyjechało. Jeszcze nie wróciłam, ale wyobrażam sobie, że po części tak właśnie będę się czuła. Jeśli chodzi o kontaktowanie się ze sobą, to będziemy używać Skypa oraz aplikacji WhatsApp. Dzięki niej można dzwonić za darmo do osób z całego świata, wystarczy mieć internet.

Po lunchu udałyśmy się z Mirabelle i z Susi na tańce, choć akuratniej byłoby powiedzieć, że na kabaret. Prezentowaliśmy nasze choreografie, mieliśmy trzy tygodnie na ich wymyślenie i przećwiczenie oraz na nagranie filmiku i oddanie go nauczycielce. Usiedliśmy na podłodze, zgasiliśmy światło i rozpoczęliśmy show. Nasz filmik poszedł jako drugi. Kiedy wystartował, dostałyśmy z Susi takiej głupawki, że nie mogłam oddychać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak śmiałam. Być może nigdy. Zresztą co tu wiele mówić, obejrzyjcie sami: https://www.youtube.com/watch?v=YhoVrPRJKEc.

Resztę lekcji przegadałam z Susi, Mirabelle wciąż była obrażona za wczorajszy incydent podczas lunchu, kiedy poprosiłam ją o powiedzenie czegoś po polsku, a ona się na mnie wkurzyła, że się z niej wyśmiewamy, bo nie potrafi tego wymówić. Nie wiem, co się jej stało, często żartujemy z naszych języków i nikt nie bierze tego na poważnie. Moją misją stało się wytykanie akcentu Susi przynajmniej dziesięć razy dziennie i mamy z tego kupę śmiechu. Mirabelle przez godzinę oglądała chińskie opery mydlane, a my z Susi ukradkiem patrzyłyśmy na ekran i komentowałyśmy sceny. Biedna, miała słuchawki w uszach i nie zdawała sobie sprawy z naszych konspiracji. Nigdy nie zapomnę tego dialogu:
Ja: Ciekawe o czym są te chińskie opery mydlane?
Susi: <piskliwym głosem> "O nie! Ten ryż jest niedogotowany!"

Rozmawiałyśmy także o naszym spotkaniu w Hiszpanii za rok. Wpadłam na pomysł, że zamiast lecieć samolotem, pojadę samochodem, po drodze zgarnę Larę i Sophie, i pojedziemy zwiedzić Paryż. Muszę zrobić prawo jazdy jak najszybciej i jeździć ile się da, aby mieć wprawę. Skoro praktycznie każdy potrafi prowadzić, nie może być to takie trudne! To dopiero byłaby przygoda - samochodem przez trzy kraje, cztery, jeśli liczyć Polskę. Oby poszło zgodnie z planem! Nie mogę się doczekać. Tak się nakręciłyśmy z Susi na wspólną wyprawę, że nie mogę przestać o niej myśleć, mimo że został ponad rok. Zrobiłam także listę celów na najbliższe miesiące, co muszę osiągnąć, jak zarobić na podróż. Wydanie książki upasowało się na górze piramidy jak Maddie Ziegler.

Ostatnią lekcją był angielski, a raczej test końcowy z angielskiego. Pytań było jedynie szesnaście, dziesięciolatek by sobie z nimi poradził. Wystarczyło przeczytać krótki tekst i odpowiedzieć, o czym był, ewentualnie poprawić błędy w zdaniach. Banał. Wszyscy skończyli w paręnaście minut, została nam ponad godzina wolnego czasu. Spożytkowałam go czytając "UnSouled" - trzecią część "Podzielonych", wydaje mi się, że nieprzetłumaczoną na polski, a szkoda, bo książka jest genialna. Oby ją przetłumaczyli, na pewno sporo zarobią. Potem wdałam się w rozmowę z Mirabelle, której przeszedł zły humor i znów jest sobą. Po zakończeniu lekcji podeszłyśmy do nauczyciela - Mirabelle wręczyła mu prezent - pamiątki z Chin, a ja poprosiłam o wspólne zdjęcie. Jestem na siebie zła, bo dalsze ujęcie wyszło zamazane i nie sprawdziłam tego na czas, ale na szczęście bliższe wyszło dobrze. Nauczyciel dał mi swój numer telefonu i poprosił, abym wysłała mu te zdjęcia, po czym zamieniliśmy kilka słów i pożegnaliśmy się. To była nasza ostatnia lekcja z nim W ŻYCIU. Mój mózg nie przyjmuje do wiadomości faktów w tym stylu. Dalej to do mnie nie dociera. A propos końców, dziś był także ostatni dzień, kiedy kończyliśmy szkołę o 16:00. W przyszłym tygodniu kończymy o 12:15, mamy dwa egzaminy dziennie.



Po powrocie ze szkoły pojechaliśmy z hostami na ceremonię zakończenia przedszkola. Colt i jego koleżanka Audrey byli jedynymi, którzy od września pójdą do szkoły, więc wszystko skupiało się na nich. Dzieci było jedynie dwadzieścia, ponieważ do tego przedszkola chodzą jedynie dzieci nauczycieli. Na początku starsze dzieci, czyli od dwóch lat wzwyż, zaśpiewały pioneskę, potem mniejsze dzieci próbowały zrobić to samo, ale to raczej przedszkolanka śpiewała, a one się wierciły, no ale kto się łudzi, że sześciomiesięczny maluch cokolwiek zaśpiewa, nie wspominając o mniejszych dzieciach. Za to wyglądały przesłodko! Po piosenkach Jenn zaprezentowała filmik ze zdjęciami z całego roku szkolnego z wyróżnieniem Colta i Audrey. Pracowałyśmy nad nim do późnej nocy poprzedniego dnia, było warto. Następnie rozdano nagrody w postaci słodyczy - każda z nazw odpowiadała danemu słodyczowi i temu, za co laureat został wyróżniony. Na przykład nagrodę o nazwie batona Almond Joy (migdałowa radość) otrzymywało najbardziej radosne dziecko. Później Colt i Audrey dostali prezenty, dla gości wniesiono mufinki i ciastka Oreo, co stało się moją kolacją i na tym zakończyła się uroczystość.

Zakończenie roku odbywało się w bibliotece szkolnej. Byłam pod wrażeniem jej rozmiarów, książek jest tam mnóstwo, wypatrzyłam kilka mi znanych, np. Percy'ego Jacksona. Na ścianach wiszą plakaty zachęcające do czytania, a na środku znajduje się kanapa, na której zasiadają zaproszeni do szkoły pisarze i czytają dzieciom bajki. Jest tam także pomieszczenie z ponad trzydziestoma komputerami, każde dziecko może przyjść kiedy chce i z nich skorzystać.






34 komentarze:

  1. Marysiu, dlaczego akurat oni idą już do szkoły? Super ten wasz taniec :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego, że są w wieku w którym dzieci idą do szkoły? XD

      Usuń
    2. Chyba chodzi o to, że do przedszkola chodzą dzieci w różnym wieku, a akurat ta dwójka w przyszłym roku pójdzie już do szkoły :)

      Usuń
    3. W USA zaczyna się szkołę w wieku 5 lat

      Usuń
    4. No proszę w wieku 5 lat, a u nas wojna o 6 latków idących do pierwszej klasy. Czy szkoła w Ameryce dla 5 latków wygląda jak u nas czy raczej bardziej jak przedszkole?

      Usuń
    5. Nie wiem, ale wiem, że uczą się cały dzień i nie ma czasu na zabawę. Od 7:45 do 14:45

      Usuń
    6. Moim zdaniem te dzieci nie mają dzieciństwa.

      Usuń
  2. Fajny taniec, choc twoje kolezanki tanczyc nie umią ni w ząb! :D Czy po powrocie do polski nadal będziesz kontynuowac bloga?

    OdpowiedzUsuń
  3. Popłakałam się oglądając ten taniec 😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogłam go obejrzeć. Nawet Marysia tańczyła ze znudzeniem...

      Usuń
  4. Myślisz ze jakby hosci zobaczyli gdybys np. paliła papierosy lub Piła alkohol musieliby zgłosić to koordynatorce?

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy jak wrócisz do polski będziesz musiała powtarzać rok? Jak to jest? Mogłabyś wytłumaczyć?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wraca do szkoły bo zdała test który jest odpowiednikiem polskiej matury

      Usuń
  6. Marysiu, no ładnie tam puściłyście wiosła, wszystkie utyte, jak ciężko ten taniec zmordowałyście, dobrze że już wracasz i proszę cię nie jedz już nic przed wylotem. M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę podaj tytuł piosenki z filmiku w którym tańczycie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nauczyciele mają na sobie identyfikatory?? (czy co to jest to na szyi xd)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego naszą identyfikatory?

      Usuń
    2. Każdy musi je mieć, "bo tak". Uczniowie ich nienawidzą.

      Usuń
  9. Gdy będziesz jechała juz do tej Hiszpanii samochodem zabierz i mnie! Z Rzeszowa to po drodze :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Troche szkoda ze po wyjezdzie nie zobaczysz juz tej szkoly, klasy, ludzi:( but is always a little probability ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. There's always some probability powiedziałabym raczej.

      Usuń
  11. Marysiu. Mam pytanie. A czy jeśli mieszkam w Polsce i mam sny po angielsku to co znaczy i czy to dobrze???

    OdpowiedzUsuń
  12. Samochodem przez 3 kraje ? :d Podaj ten pomysł rodzicom, jestem ciekawa co powiedzą xd Przecież po przejechaniu do jednego kraju będziesz maksymalnie zmęczona. Długa jazda samochodem też jest bardzo męcząca. Tyle godzin w skupieniu na drodze itd. Jechać samemu tyle kilometrów za kierownicą to nie najlepszy pomysł. Musiałabyś się z kimś zmieniać :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu się trudno nie zgodzić. Prowadzenie auta jest wbrew pozorom wyczerpujące. Szczególnie dla kogoś kto zaczyna swoją przygodę za kółkiem. Z własnego doświadczenia powiem, że kiedy pierwszy raz przejechałam samodzielnie 100 km bylam maksymalnie zmęczona i myślałam, że mi głowa trzaśnie. Ale co tam, są jeszcze busy, pociagi i tanie przeloty :-)

      Usuń
    2. Marysiu muszę przyznać, że podoba mi się Twoje podejście do życia. Nie chce generalizować, ale uważam, że duża liczba Polaków ma taki swoisty kompleks. Boimy się wielu rzeczy i myślimy, że możemy czemuś nie podołać i jesteśmy gorsi od innych. Dlatego popieram Twoją postawę. Należy się nie bać, próbować i korzystać z życia. Wszystkie nasze działania wpływają na nas, naszą osobowość i wzbogacają nas o doświadczenie. Nieustannie ustanawiam sobie cele i podejmuje wyzwania życia codziennego. Jednak muszę się również zgodzić z przedmówcami. Podróż samochodem, przez trzy kraje, dla młodego kierowcy to nie tylko wyzwanie, ale ogromny wysiłek. Dlatego radziłabym Ci jednak przemyśleć ten pomysł. Wiem co mówię bo sama się "przejechałam" na moich ambicjach (że ja nie dam rady? Miliony ludzi tak robi!). Gdy zdałam prawko jeździłam często, gęsto praktycznie dzień w dzień przez dobre dwa lata (nie były to długie dystansy, nie przekraczały 150km). Będąc kierowcą z 2-letnim stażem czułam się już pewnie za kółkiem, czynności wykonywałam z automatu nawet o tym nie myśląc. Zbliżały się wakacje i razem z grupą znajomych zaplanowaliśmy wyjazd nad morze (mieszkam w południowej części woj. śląskiego praktycznie przy granicy). Rodzice podchodzili do tego sceptycznie, a mój tata (kierowca z zawodu) odradzał mi ten pomysł mówiąc, że taka jazda mnie wykończy. Jednak ja byłam uparta i nie chciało mi się wierzyć, że siedzenie na dupie może mnie zmęczyć, a moje umiejętności nie będą wystarczające na taką podróż. Dziś wiem, że gdyby nie było z nami kolegi, który mnie zmieniał i miał kuzyna w kujawsko-pomorskim (pomógł nam, gdy samochód się zepsuł) nie dojechalibyśmy do celu... no a już na pewno nie tak szybko. Poza tym, że taka podróż wiąże się z kosztami to trzeba liczyć się ze zmęczeniem i nieprzewidzianymi sytuacjami. Nie bez powodu długodystansowe, wycieczkowe autobusy posiadają dwóch kierowców, odpowiedni fotel pneumatyczny i przechodzą kontrole pojazdów. Uważam, że wszystko jest dla ludzi. Jednak na dzień dzisiejszy z własnego doświadczenia odradziłabym ci taką podróż jeśli nie masz nikogo, kto mógłby cię zmienić. Pamiętaj, również, że nawet najlepszy, najnowszy i najbardziej sprawny samochód po KILKUSET kilometrach może nam spłatać figla.

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję za miłe słowa :) a jeśli chodzi o wycieczkę, to w życiu bym się nie podjęła jazdy w samotności i tyle kilometrów na raz. Na pewno nocowalabym w kilku miejscach, do tego zmienialabym się z Sophie.

      Usuń
    4. Podzielam wszystkich. Zastanawiam się jednak skąd ty weźmiesz auto? nie sądzę, żeby z reklam i bycia nianią było cię stać, hahaha.

      Usuń
  13. O matko nie wierzę własnym oczom, naprawdę bardzo dużo przytyłas. Życzę powodzenia w schudnieciu! Serio

    OdpowiedzUsuń
  14. Miałam taki problem, że bylo trudno znalezc gdzie nauczyc się języka angielskiego online. Dowiedziałem o fajnej stronie internetowej http://preply.com/pl/angielski-przez-skype , która pomogła mi załatwić ten probłem. Znalazłam lekcje angielskiego na skypa za darmo.Teraz uczę język i jestem bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  15. 48 year old Graphic Designer Travus Hanna, hailing from Guelph enjoys watching movies like Claire Dolan and Scrapbooking. Took a trip to Major Town Houses of the Architect Victor Horta (Brussels) and drives a Jaguar D-Type. skocz do tej strony

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)