piątek, 8 maja 2015

Testy AP, płacz i depresja

W tym tygodniu w naszej szkole rozpoczęły się testy AP. Są to egzaminy przypominające maturę, przez które można uzyskać kredyty uniwersyteckie. Jeśli w danym roku szkolnym miało się klasę AP, wymagane jest podejście do testu z danego przedmiotu. Niezdanie niczym nie skutkuje, nie dostajemy ocen za wyniki, można tylko zyskać kredyty. Jako że chodzę na psychologię na poziomie AP, w poniedziałek pisałam taki test. Był dosyć trudny, jednak nie różnił się od sprawdzianów pisanych przez nauczycielkę, więc byliśmy przygotowani. Nie wiem, czy zdam, ponieważ nic do testu nie powtarzałam, wyniki się dla mnie do niczego nie zaliczą. O ocenie zostanę poinformowana w lipcu. Aby zdać, trzeba odpowiedzieć poprawnie na co najmniej połowę pytań.

Codziennie odbywają się testy z dwóch rożnych przedmiotów - jeden przed południem, drugi po. Mimo że pisze się je w sali gimnastycznej, to wyłączyli dzwonki w całej szkole, aby nikomu nie przeszkadzać. Cieszę się z tego, bo nie musimy z Mirabelle biec z tańców na angielski na drugi koniec szkoły, możemy normalnie iść i nikt nie zarzuca nam spóźnień. Nauczyciele są wyluzowani, przygotowania do egzaminów zakończone, więc obijamy się na maksa. Wczoraj nie robiliśmy nic na KAŻDEJ z moich lekcji - na historii oglądaliśmy film, na algebrze mieliśmy pracować nad projektem (reklama naszej klasy), więc oczywiście każdy wyciągnął telefon i robił co chciał. Na psychologii oglądaliśmy film, na teatrze panował chaos, bo nie było nauczyciela, na anatomii rozmawialiśmy o tysiącu spraw i o wycieczce pod koniec roku szkolnego, na tańcach rozwiązywaliśmy wykreślanki na ocenę a na angielskim czytaliśmy książkę = 90% klasy włożyło do książki telefon i udawało, że czyta. Obecnie jestem na historii i znowu oglądamy film. Dzisiaj pamiętałam o słuchawkach i ładowarce do telefonu, więc obejrzę coś, co lubię, bo filmy puszczane w klasach nie przypadają mi do gustu. W środę obejrzałam "Zbuntowaną" i już się nie mogę doczekać kolejnej części! Aaaaa!!! Film był genialny!

Od nauczycieli wymagane jest, abyśmy dostali ocenę za projekt. Dlatego na wielu lekcjach robimy aktualnie projekty, większość z nich będzie uznana jako ocena za test końcowy. Nikt nie chce pisać prawdziwego testu, więc wszyscy są zadowoleni. Najbardziej podoba mi się projekt z psychologii: "łamanie norm społecznych". Naszym zadaniem jest zachowanie się dziwnie w dwóch sytuacjach, opisanie swoich uczuć przed, w trakcie i po, przeanalizowanie słynnych eksperymentów psychologicznych na ten temat i napisanie eseju. Dostaliśmy obfitą listę możliwych norm do złamania, możemy też wymyślić własne zadania. Mi najbardziej podoba się punkt "wejdź na krzesło w restauracji i wyrecytuj przysięgę do flagi amerykańskiej". Nie sądzę, abym odważyła się to zrobić, ale byłoby ciekawie. Wybieraliśmy między trzema projektami, jednak ten był najłatwiejszy, więc prawie każdy go wykonuje. Zawsze można zmyślić coś zamiast naprawdę zachowywać się jak kosmita.

Dzisiaj po szkole idę na sleepover do Susi, więc nową notkę przeczytacie dopiero w poniedziałek. Wiem, że ostatnio nie piszę regularnie, brakuje mi czasu i nie jestem w stanie nic na to poradzić, wybaczcie. Staram się jak mogę. Planujemy z Susi zrobić niespodziankę dla Sophie i Mirabelle, i zabrać je do restauracji. Mieszkają w tej samej dzielnicy, więc nie potrzebujemy nikogo do podwożenia, możemy udać się na piechotę. Niedaleko jest centrum miasta, a w nim restauracje, dziewczyny były w nich kilka razy. Planujemy odwiedzić meksykańską knajpę "Spicy Bite". Mirabelle płakała wczoraj na tańcach, ponieważ dostała wiadomość od Leah, naszej koordynatorki, o treści: "muszę w wypełnić dokumenty na ten miesiąc i obecne pytania brzmią: jak się dogadujesz z host rodziną, wyjaśnij, oraz jak przebiegł twój pobyt w Ameryce". Mirabelle odpisała, że wszystko jest super (co jest największym kłamstwem wszechświata, bo Mirabelle nie lubi swojej rodziny i w ogóle się nie dogadują), a potem zaczęła płakać. Dostałam identyczną wiadomość, ale nie mam zamiaru odpisywać. Leah nigdy się nie paliło, kiedy miałam problem, na większość wiadomości nie doczekałam się odpowiedzi. Mam jej dokumenty daleko gdzieś, równie dobrze mogliby mnie porwać do Meksyku pół roku temu i sprzedać na narządy, i nikt by o tym nie wiedział. Dlatego właśnie nie polecam mojej organizacji. Za to Sophie jest o krok od depresji, dwa lata temu miała depresję w Niemczech i widać, że wraca do poprzedniego stanu. Chce przebookować bilet do domu natychmiast, ma już dość USA. Jej host rodzina traktuje ją jak ducha, nigdy nie mówią jej gdzie i kiedy gdzieś wychodzą. Kilka dni temu powiedzieli jej, że pracują w dniu jej odlotu do Niemiec i musi sobie załatwić dojazd na lotnisko. Nie dziwię się, że chce wracać do domu. Stwierdziłyśmy z Susi, że musimy je obie jakoś pocieszyć, stąd dzisiejsza niespodzianka.

21 komentarzy:

  1. Piszesz wspaniałego bloga :3 strasznie zazdroszczę Ci wymiany! na twojego bloga natrafiłam przez kumpelę, która była strasznie ciekawa jak wygląda tam życie. W końcu łapałyśmy się na tym, że w czasie przerwy czytałyśmy twoje posty. Oby tak dalej <3

    Zapraszam do mnie :)
    http://lottirysuje.blogspot.com/
    http://bedezawszeprzyrzekam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze postów od października do kwietnia, więc nie wiem ;) Mirabelle zmieniła swoją host rodzinę? Ma piękne imię zresztą ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marysiu, dlaczego usunęłaś zakładkę z pomysłami i "o mnie"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo pomysły i tak wszyscy piszą w komentarzach, a "o mnie" czytacie codziennie :)

      Usuń
  4. Bardzo szkoda mi dziewczyn... :( Jak można tak przyjąć swojego gościa! Bardzo chciałabym wziąć jakiegoś wymieńca do siebie w przyszłości i zająć się nim jak najlepiej! Uściskaj je mocno ode mnie! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Marysiu, imię Mirabelle jest prawdziwe, czy wybrała je sobie, żeby nikt się z chińskim nie męczył? I drugie pytanie: Czy Amerykanie też wplatają w zdania łacińskie słowa typu stricte, nota bene itp jak Polacy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem Marysią ale mogę odpowiedzieć. Normalnie używane jest "et cetera", czasami od nauczyciela słyszę "pardon me" >ale drugie to już nie łacina ;)< Nie spodziewaj się zbyt wiele na tym polu, amerykanie najlepiej czują się mówiąc we własnym języku :)

      Usuń
  6. Szkoda mi tych twoich koleżanek a zwłaszcza sophie (niewiem czy dobrze odmiedniłam). No córz szkoda że nietrawiła na wajną rodzine :( .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno być: Szkoda mi tych twoich koleżanek, a zwłaszcza Sophie ( nie wiem, czy dobrze odmieniłam). No cóż, szkoda, że nie trafiłam na fajną rodzinę. :)

      Usuń
  7. Marysiu, co mają/dostają rodziny które przyjmują do siebie wymieńców?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mają z tego żadnych finansowych korzyści. Poza tym, że mogą sobie odliczyć od podatku bodajże 50 dolarów za każdy miesiąc goszczenia u siebie dziecka.

      Usuń
  8. Slowko o AP, bo troche bledow sie wkradlo w twoje wyjasnienia.
    Po pierwsze testow AP nie trzeba pisac, nawet jesli sie mialo klase AP. W praktyce zdecydowana wiekszosc je pisze, ale przymusu nie ma (zwlaszcza, ze testy sa platne). Znam osobiscie osoby, ktore z testu zrezygnowaly, bo wiedzialy, ze sobie nie poradza i uznaly to za strate czasu i pieniedzy.
    Po drugie za testy zdecydowanie sa oceny, od 1 do 5. Jeden to zdecydowanie oblanie, 2 to taki polski mierny i raczej tez nic nie daje. Od 3 test jest zdany, ale niektore college i tak uznaja tylko wynik powyzej 4.
    Po trzecie teoretycznie AP daja kredyty collegowe i mozna dzieki nim skrocic czas studiowania i zaoszczedzic pieniedzy, ale w praktyce tez nie zawsze tak jest. College moga sobie ustalic limit kredytow przyznawanych za AP i wiecej nie akceptowac. A najlepsze college w kraju nie uznaja ich wcale. Tak jest wlasnie w przypadku mojej corki. Dzieki kredytom AP bedzie mogla brac w collegu klasy o wyzszym poziomie, ale college nie uznaje jej ani jednego kredytu. Paradoks jest taki, ze zeby sie tam dostac musiala brac klasy AP, bo inaczej mialaby za niska srednia i jej aplikacja nie bylaby konkurencyjna.
    Tak na marginesie, corka tez w tym roku pisala test AP z psychologii, jako jeden z pieciu. Wg niej ten wlasnie test byl zdecydowanie najlatwiejszy. Tez lubi psychologie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas te testy są refundowane przez dystrykt. Trzeba płacić tylko wtedy, kiedy się na nie nie przyjdzie. Jednak w zamian za to, że są darmowe, wymagane jest podejście do nich.

      Usuń
    2. A do jakich szkół wybiera się dalej pani córka? :)

      Usuń
    3. A to ciekawe. Naprawde szkola moze zmuszac uczniow do testow w ramach swoich wewnetrznego regulaminu, mimo ze odgornie te testy nie sa obowiazkowe? Przyznam, ze mnie zaskoczylas. Szkola mojej corki tez pcha do testow bardzo, bo liczba uczniow do nich podchodzacych jest jednym z elementow decydujacych o miejscu szkoly w rankingach, wiec nacisk na uczniow jest ogromny. No ale zmusic nikogo nie moga. Przynajmniej tak im sie wydawalo, bo jak widac sa szkoly, ktore de facto zmuszaja. IMHO rozwiazanie, w ktorym uczen jest zmuszony podchodzic do testu pod grozba kary finansowej jest lekko nieetyczne.

      Usuń
    4. Corka wybiera sie do University of Notre Dame. Przy okazji podpytalam i okazuje sie, ze wyzej tez nie napisalam do konca prawdy. Szkola ta w teorii przyznaje kredyty za testy AP, ale w praktyce czesto jest to jakby ekstra kredyt, zanotowany w dokumentach, ale nie zwalniajacy z zadnego wymogu uczelni. Duzo zalezy tez od konkretnego programu i kierunku studiow. Corka zostale przyjeta na honors program i w jej przypadku jest wlasnie tak, ze kredyty AP nie zwalniaja jej z niczego. Dla porownania, w innym collegu, do ktorego tez sie dostala, ale go nie wybrala, moglaby zaczac studia jako sophmore, czyli studentka drugiego roku.

      Usuń
  9. Czy mogłabyś opisać swoje wyobrażenia o usa vs rzeczywistość ? Było by mi bardzo miło bo jadę na wymianę w tym roku :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Marysiu czy niektóre posty z września były ukryte, no wiesz konspiracja?

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam wrażenie, że jesteś nie do końca szczera na tym blogu. Wielokrotnie łapałam się na tym, że opisywałaś dana rodzinę jako super a potem mieszałaś z błotem. Najpierw była host rodzina potem Leah teraz rodzina Mirabelle...

    OdpowiedzUsuń
  12. Dlatego ja od razu jestem przekonana, że bardzo dobry rozwiązaniem jest uczęszczanie do psychologa ponieważ nie zawsze sami sobie poradzimy z naszymi problemami. Jeśli chodzi o mnie to polecam na pewno psychoterapię indywidulaną https://www.terapiapoznan.pl/psychoterapia-indywidualna/ gdyż jest ona w stanie przynieść bardzo dużo pozytywnych emocji.

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)