wtorek, 4 listopada 2014

W Teksasie jak nad Bałtykiem

Dzisiaj pogoda nam się popsuła i pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna mieliśmy pochmurny dzień. Zaczęło się także ochładzać, w nocy bywa 10 stopni, a w dzień 25. Jednak dziś było jeszcze chłodniej. Kiedy jadłam lunch z Micaelą i Ashley na zewnątrz, opatuliłam się w polar, bo mi było zimno. Do tego wiał wiatr i nie było słońca. Już dawno temu zaobserwowałam dziwną funkcję mojego mózgu, a mianowicie porównywanie obecnej pogody do pogody ze szczególnych wydarzeń w moim życiu. Dziś poczułam się dokładnie tak, jak nad morzem bałtyckim w pochmurny dzień, siedząc na zewnątrz knajpy w oczekiwaniu na jedzenie. Powiedziałam koleżankom, że jedyne, czego mi brakuje, to gorący gofr z mnóstwem dodatków i jestem w domu :) Opowiedziałam im, że w Polsce, kiedy jedzie się na wakacje lub do jakiejś turystycznej miejscowości, najpopularniejszym jedzeniem są lody i gofry. Jak im pokazałam lody świderki na telefonie, to nie mogły uwierzyć, że to się nie przechyli i nie spadnie i nie miały pojęcia, jak to jeść. Stwierdziły, że koniecznie muszą przyjechać do polski.

Na dwóch ostatnich lekcjach wydawało mi się, że jest zima i że nadchodzi Boże Narodzenie. Tak, wiem, to bardzo dziwne. Jednak było dość ciemno ze względu na chmury oraz zmianę czasu, którą mieliśmy w ten weekend, dlatego mój rozpieszczony mózg, przyzwyczajony do słońca i upału od rana do wieczora, lekko zwariował.

W domu nie robiłam nic nadzwyczajnego, bolała mnie głowa, więc wzięłam tabletkę na zatoki i chodziłam z bandaną na czole, aby było im ciepło. Zjadłam obiad, poczytałam książkę ("Mechaniczny Anioł"), zrobiłam lunch na jutro do szkoły, wzięłam prysznic i zabrałam się za odrabianie zadania. W połowie mi się odechciało i stwierdziłam, że odpiszę od Mirabelle podczas lunchu, więc została mi nauka na sprawdzian z historii, ale na to także nie miałam ochoty, więc postanowiłam nauczyć się rano w autobusie szkolnym. Wskoczyłam pod kołdrę, włączyłam telewizor i obejrzałam "Project Runway: Threads", czyli edycję, w której projektantami są dwunastoletnie dzieci. Zaprojektowane przez nich kreacje były całkiem ładne!

Napiszę co nieco o tym, co przerabiamy teraz w szkole, tak jak niedawno obiecałam. Na historii przerabiamy I Wojnę Światową, nauczyciel świetnie wszystko tłumaczy, nie uczymy się żadnych dat, jedynie rozpoczęcie i zakończenie wojny, oraz kilka nazwisk, które można policzyć na palcach jednej ręki, np. prezydent USA w tamtych czasach - Woodrow Wilson. Dzięki temu historia polega na opowiadaniu, jest ciekawa i wszystko pamiętam. Nigdy nie mamy zadania domowego, nic się nie uczymy w domu, powtarzamy wszystko przed sprawdzianem na lekcjach, ponieważ nauczycielowi zależy, żebyśmy mieli jak najlepsze oceny. Uwielbiam historię, czego bym się nigdy w życiu nie spodziewała.

Na algebrze przerabiamy funkcje kwadratowe i będziemy się nimi zajmować do końca semestru. Potem przejdziemy do innych funkcji, generalnie cały rok szkolny to nic innego jak funkcje. Nuda. Na początku lekcji dostajemy kserówki z zadaniami, rozwiązuję je bardzo szybko, dzięki temu mam czas, żeby czytać książkę w szkole, więc nie jest źle.

Na psychologii ostatnio robiliśmy eksperymenty testujące zmysły. Pracowaliśmy w grupach, ja pracowałam z moją koleżanką Susi, która jest wymieńcem z Hiszpanii. Każda para losowała karteczkę, na której było napisane, jaki zmysł będzie testowała, my wylosowałyśmy węch. Następnie z długiej listy eksperymentów musiałyśmy wybrać jeden, który chcemy przeprowadzić, lub wykonać swój własny pomysł. Wybrałyśmy "Zapachowe Kartki". Miałyśmy kilka dni, aby wszystko przygotować, potem trzeba było przynieść materiały do szkoły i przeprowadzić eksperyment. Pierwszego dnia połowa klasy przeprowadzała doświadczenia, druga połowa brała w nich udział. Na ośmiu małych karteczkach przykleiłyśmy osiem różnych przypraw, następnie dawałyśmy je ludziom do powąchania. Musieli zamknąć oczy i powiedzieć nam, co to za zapach. Efekty były bardzo ciekawe, na 64 odpowiedzi tylko 9 było prawdziwych, większość osób odgadła cynamon. Jeden koleś stwierdził, że czosnek pachnie jak banan, ktoś inny powiedział, że curry to jabłko a papryczka chilli to mokry chleb. Ale się uśmiałyśmy! Teraz przez trzy dni mamy lekcje w pracowni komputerowej, gdzie przygotowujemy raporty z naszych eksperymentów. Jak skończymy, to może dodam mój raport tutaj, jeśli mi się uda.

Na teatrze przedstawiamy Antygonę. Dobraliśmy się w pary i każda para mogła wybrać sobie jedną z czterech scen, którą chciałaby przedstawiać. Ja i moja koleżanka Brenda wybrałyśmy pierwszą scenę w sztuce, gdzie Antygona rozmawia z Ismeną. Wcieliłam się w rolę Ismeny, miałyśmy trzy tygodnie na nauczenie się tekstu i zrobienie prób. Wszystko na lekcji, nie trzeba było nic robić w domu. W piątek wystąpiłyśmy i dostałyśmy bardzo dobre opinie, kilka osób stwierdziło, że byłyśmy najlepsze. Zapamiętałyśmy cały scenariusz i dużo się ruszałyśmy, ale nie wszyscy tak dobrze sobie poradzili. Mnóstwo osób stało jak kołek i czytało z kartki bez emocji, na domiar złego stojąc tyłem do widowni. Nie wiem, co oni robili przez te trzy tygodnie lekcji przeznaczonych na próby. W każdym razie nam poszło świetnie i pewnie dostanę 100%.

Resztę lekcji opiszę w następnym poście, ponieważ teraz brakuje mi czasu. Wczoraj wieczorem poszłam wcześnie spać, więc teraz piszę posta rano, ale z perspektywy wczorajszej :)

57 komentarzy:

  1. Marysia, Mirabelle chodzi z Tobą na lekcje że napisałaś że od niej odpiszesz ?

    OdpowiedzUsuń
  2. w Teksasie jest 7 godzin do przodu czy do tyłu w porównaniu z Polską?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczaczki, jak ja żałuję, że szkoła w Polsce tak nie wygląda! Zero eksperymentów. Zero promowania kreatywności. Same klasówki, kartkówki, odpytywania... Musisz koniecznie więcej pisać o swoich lekcjach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ok :) ja tez zaluje, ze w Polsce jest taka beznadziejna szkola

      Usuń
  4. I właśnie dlatego szkoła amerykańska jest lepsza od naszej. My uczymy się w ch*j dużo niepotrzebnych faktów, kiedy tam uczą się rzeczy, które rzeczywiście mogą się przydać. Bo ja na pewno w przyszłości będę musiała umieć obliczyć szybkość spadania piłki na ziemię -.-.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładam, że będzie ci też niezbędna do życia informacja, w jakich latach panował który król i kiedy była bitwa tam a tam :P Tak samo jak wszystkim Polakom xD

      Usuń
  5. Marysiu usuwasz moje komentarze o latte i frappicino i o twój year w szkole? Bo dwa razy już dodawałam :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do trzech razy sztuka :)
      1) Czym różni się latte i frappucino? (pumpkin spice)
      2) Jaki jesteś year w szkole i czy to odpowiada Twojej klasie w Polsce? Czytałam, że często ludzie z Polski/Europy idą klasę wyżej

      Usuń
    2. Wydaje mi się, ze Marysia nie ma czasu wracać do komentarzy w poprzednich wpisach i stąd wiele pytań ulatuje. Z jednej strony to norrmalne, ze kupia się na biezacych wpisach, ale jak ktoś nie czyta regularnie i coś skomentuje w starym watku, to chyba nie doczeka się reakcji.

      Usuń
    3. Akurat te moje dwa komentarze poprzednie nie dodały się, chyba przez to, że pisałam z telefonu :)

      Usuń
    4. Wracam do większości komentarzy, ale czasem coś mi może umknąć :)
      1) Frappucino to zmielony lód a do latte dodają kostki lodu.
      2) 11 - odpowiada.

      Usuń
  6. Zobaczysz jak ten rok (już nawet nie cały) szybko zleci. Jesteś już w USA prawie 80 dni, a ja pamiętam posty z samolotu jakby były dodane wczoraj C: A tak szczerze, chcesz wracać do Polski , czy bardziej podoba ci się w stanach? Tęsknisz za domem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chcę wracać i tęsknię, ale nie teraz, bo mam tu fajną pogodę, szkołę, a nowi hości są bardzo mili

      Usuń
  7. Parę dni temu trafiłam na Twój blog przypadkowo, tak się wciągnęłam że przeczytałam dosłownie wszystko od samego początku, jestem zachwycona bardzo dobrze się to czyta, mam taką małą prośbę, o ile mogę dodawaj proszę więcej zdjęć w miarę możliwości oczywiście :) a i jeszcze nie narzekaj tak ciągle na tą szkołe w Polsce, osobiście jestem absolwentem jednego z najlepszych liceów we Wrocławiu i pomimo tego że bardzo podoba mi się perspektywa uczęszczania do takiej amerykańskiej szkoły, to nigdy nie zamieniłabym tej mojej byłej już szkoły na żadną inną... szkoły są różne, tak samo jak nauczyciele którzy w nich pracują, jedne lepsze drugie gorsze... tak jak zresztą ze wszystkim w życiu... Zmierzam tylko do tego aby powiedzieć Ci, żebyś nie mierzyła innych swoją miarą, ponieważ po przeczytaniu tych wszystkich postów widzę że bardzo lubisz to robić, bo nagminnie wyrażasz swe zdanie odnośnie tutejszego kształcenia w imieniu ogółu, co mi się bardzo nie podoba. Tak czy inaczej życzę Ci wszystkiego dobrego i udanego dalszego pobytu ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadamy się w 100% moja szkoła tez jest super, mamy eksperymenty,filmy itp. Czasami się zastanawiam gdzie inni chodzą do szkoły ze tak narzekają... Ja nie mieszkam w dużym mieście wiec to nie zależy od tego.

      Usuń
    2. Ja pochodzę z małego miasta na Podkarpaciu, a moja szkoła (liceum) jest bardzo fajna. Mamy sale kinową, baletową... Współpracujemy m.in z NASA, mamy wymiany zagraniczne. NIE ma czegoś takiego jak lekcja w stylu wykładów (chyba że na uniwersytetach) zazwyczaj przypominają one dyskusje. Czymś normalnym jest widok nauczyciela np. w zbroi na lekcji albo w kostiumie Darth Vadera. Jedynym minusem jest brak stołówki ale mamy aużo automatów, sklepik, mikrofalówkę i restauracje zaraz obok do której można wychodzić na lunchu. Na przerwach leci muzyka, jest bardzo porównywalnie do tego co opisuje Marysia. Tylko sprzęt np. na informatykę jest nienajnowszy i czasem trzeba się pomęczyć

      Usuń
    3. Wow, a zdradzisz w jakim mieście jest taka szkoła? Bo też mieszkam na podkarpaciu, to może się tam przepiszę ;)

      Usuń
  8. Marysiu kiedy bedzie mozna kupic twoja ksiazke?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale perspektywa Marysi jest potwierdzana przez wiele innych osób, którym dane było porównywać kształcenie w Polsce i np w Stanach, Anglii, czy Niemczech. To ze Ty lubiłeś szkołę i z sentymentem ją wspominasz, nie zmienia faktu, że bardzo rzadko jest ona przyjazna uczniom, że jest to fabryka wtłaczania do głów rzadko wykorzystywanych informacj, gdzie na pierwszym miejscu są wskaźniki, zarobki nauczycieli, a na samym końcu dopiero uczeń. Nawet przy tych samych nakładach finansowych można w Polasce stworzyć inną rzeczywistość szkolną, więc niby dlaczego mamy milczeć, że gdzie indziej jest przyjamniej, efektywniej, ciekawiej?

    OdpowiedzUsuń
  10. Marysiu, a czy orientujesz się może, jak w Teksasie wyglada edukacja zawodowa (technika, zawodówki)?
    Dzięki za tego bloga:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po high school jest community college (2 lata) a potem university, choć college niektórzy pomijają, nie wiem, dokładnie, jak to działa

      Usuń
  11. ''Nawet przy tych samych nakładach finansowych można w Polasce stworzyć inną rzeczywistość szkolną, więc niby dlaczego mamy milczeć, że gdzie indziej jest przyjamniej, efektywniej, ciekawiej?'' Z całym szacunkiem ale w moim mniemaniu czytając tutejsze posty mam odczucia że tamtejsza szkoła to zabawa. Więcej tam zabawy niż nauki, a później się dziwić że szanowni amerykanie (co mają taki cudowny program nauczania według wielu osób) zazwyczaj nie widzą gdzie leży Polska...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może po cześci masz racje. ale prawdą jest również to że oni po prostu lubią szkołe. dla mnie osobiscie (3 gim.) szkoła kojarzy się wyłącznie z wiecznym stresem i zmęczeniem. a polowa rzeczy których się uczymy są kompletnie do niczego nie przydatne! ich nauczyciele są pełni pasji i sa bardzo mili(w odróznieniu od moich). a jak mówiła Marysia i inni wymieńcy poziom nauczania może być dużo wyższy jeżeli wybierze się wyższy poziom!

      Usuń
    2. >Więcej tam zabawy niż nauki, a później się dziwić że szanowni amerykanie

      ... mają sukcesy naukowe:)
      A komu słuzy sztuka dla sztuki w polskiej szkole??? Kto wreszcie jest potęgą naukową, gdzie jest lepsze miejsce dla rozwoju nauki, pracy noblistów??? Tak, szkoła powinna być dla większości zabawą i przyjemnością, wkuwanie, ciezką pracę i wycisk pozostawmy dla tego niewielkiego odsetka sołeczeństwa, które ma ku temu predyspozycje, checi, no i warunki, aby zdobytą wiedzę wykorzystywać.

      >dla mnie osobiscie (3 gim.) szkoła kojarzy się wyłącznie z wiecznym stresem i zmęczeniem. a >polowa rzeczy których się uczymy są kompletnie do niczego nie przydatne!

      Dokladnie! I trzeba o tym mówić głosno, a nie dowartościowywać się tym, ze Amerykanie niewiele wiedzą o Polsce

      Usuń
    3. >Z całym szacunkiem ale w moim mniemaniu czytając tutejsze posty mam odczucia że tamtejsza szkoła to zabawa. Więcej tam zabawy niż nauki, a później się dziwić że szanowni amerykanie (co mają taki cudowny program nauczania według wielu osób) zazwyczaj nie widzą gdzie leży Polska...

      Pytanie tylko, czy wiedza dotycząca tego, gdzie leży Polska, jest im do czegokolwiek potrzebna? Otóż większości na pewno nie jest. :-) A jeśli nie jest, to po co sobie zaprzątać głowę niepotrzebnymi rzeczami? Myślę, że oto właśnie chodzi Marysi i innym osobom, że polska szkoła wymaga wiedzy na każdy temat, ale jednocześnie nie uczy niczego. To jest taki paradoks wynikający z jakiegoś dogmatu, że każdy powinien być ekspertem w każdej lub prawie każdej dziedzinie. Nie jest i nie będzie. To strata czasu, żeby wszyscy się wszystkiego uczyli. Czyż to nie jest bez sensu, że typowy absolwent polskiej szkoły nie jest po ukończeniu jej przygotowany w żaden sposób do żadnego zawodu, ani ogólnie do życia? Oczywiście możemy się śmiać z Amerykanów oraz zachodnich narodów, ale prawda jest taka, że gdy my bezproduktywnie tracimy czas i energię na rzeczy mało istotne, to oni przygotowują się do życia, które czeka ich po ukończeniu szkoły. I niestety dla nas są tego namacalne efekty. Natomiast polska szkoła funkcjonuje sama dla siebie. Ewentualnie dla związków zawodowych działających w niej (choć te pewnie by się tego wyparły :D). ;-) Zresztą, jeśli wytykamy Amerykanom niewiedzę na temat tego, gdzie leży Polska (mały, w najlepszym razie średnio ważny kraj na drugim końcu świata), to od razu trzeba zapytać, jaką Polacy mają wiedzę na temat poszczególnych części Azji, Afryki, czy innych egzotycznych dla nas miejsc. Właściwie, to nawet nie trzeba wybiegać tak daleko - wystarczy zapytać, jaką Polacy mają wiedzę na temat Europy Wschodniej? To jest przecież za naszą miedzą. A jaką mają wiedzę? Zazwyczaj nie mają żadnej wiedzy, jeśli nie liczy małej garstki ludzi interesujących się tą tematyką z takich, czy innych powodów. Oczywiście poza zbiorem różnych stereotypów, które najczęściej mają mało wspólnego z rzeczywistością - czyli tak, jak w przypadku Amerykanów i Polski. :D No i jeszcze, gdyby być drobiazgowym, to mógłbym odnotować, że jesteś najlepszym przykładem na to, że polska szkoła wiele wymaga, ale niczego nie jest w stanie finalnie nauczyć, bowiem z interpunkcją u Ciebie średnio, a i chyba nie wiesz, że nazwy narodów piszemy wielką literą. ;-)

      Usuń
    4. > my bezproduktywnie tracimy czas i energię na rzeczy mało istotne

      Celne uwagi:) Przykład perwszy z brzegu, wkuwamy przeciętnemu śmiertelnikowi do niczego nie przydatne rozpisywanie reakcji chemicznych, a nie uczymy się np szybkiego pisania na klawiaturze, w wogóle "informatyka" w gimnazjum w większości przypadków to kpina. Zakłada się, że uczeń przyswoi sam potrzebne mu w życiu umiejętności, po wyrobieniu 40 godz/tyg "pańszczyzny" (lekcje+zadania).

      >Natomiast polska szkoła funkcjonuje sama dla siebie.
      No właśnie. I tak trudno tym "wyedukowanym" zrozumieć, że więcej pożytku społeczeństwu przyniesie możliwość wyboru pomiędzy wnikaniem w szczegóły soczewek, pantofelka, itp a tańcami, czy też zajęciami praktycznymi z prawdziwego zdarzenia. Ale cóż, pan każe (nauczyciel, system, mnisterstwo), to sługa (uczeń) musi zajmować się sprostaniem realizacji planów sobie a muzom, aby ów "pan" swoje zarobił ...

      Usuń
    5. Serio nie wiem, do jakich Wy szkół chodzicie, ale jeśli są tak złe jak piszecie to żal mi Was.
      Osobiście chodzę do jednej z lepszych szkół w mieście i uważam Wasze nastawienie za dziwne. Polskimi podstawówkami nie będę się zajmować. W gimnazjum faktycznie zdobywamy dużą wiedzę ze wszystkich dziecin (bardziej lub mniej użyteczną), mamy wiele pracy, ale czuję, że coś z tego wynoszę. W późniejszym życiu większość z tych informacji zapomnimy, ale coś nam w głowach zawsze zostaje. A jeśli uważacie, że jakiś przedmiot nigdy Wam się w życiu nie przyda? Wtedy wybieramy odpowiednią szkołę średnią. Wszystkie one są profilowane, więc jeśli sądzisz, że nie chcesz robić nic w kierunku np. biologicznym to wybierasz klasę bez tego przedmiotu. Skupiasz się na zajęciach, które będziesz później wykorzystywać, a reszta traktowana jest ogólnikowo lub znika z planu zajęć. Dochodzą też bardzo fajne przedmioty np. wiedza o teatrze czy psychologia. Więc jeśli uważacie coś za bezużyteczne to po prostu nie kontynuujecie nauki.
      W mojej szkole szczerą nienawiścią darzę tylko dyrektorkę, inni nauczyciele są w porządku. Tłumaczą doskonale, a większość osób przykłada się do lekcji.Zdziwił mnie np. sposób wyjaśniania białek, który Marysia podała w nowym poście. Niektórym na pewno bardziej to pomaga, ale dla mnie historia była nawet za bardzo zawiła przez zbędne ubarwianie.
      Jeśli chodzi o poziom to widać, że jest niższy (przynajmniej na tym etapie szkolnym, wydaje mi się, że dużo więcej wiedzy zdobywają na studiach). Większość rzeczy, o których pisze Marysia (2 liceum) biorę/brałam w gimnazjum.
      Mówicie, że to głównie Amerykanie mają sukcesy naukowe. Prawda, ale "cudze chwalicie, swego nie znacie". Mamy bardzo wykształcony naród. :)
      Każdy ma prawo do swojej opinii, więc tylko mówię co myślę. Moim zdaniem większość zależy od nastawienia. Niestety polskim uczniom brakuje pozytywnej energii i potrafią wyciągać tylko negatywne wnioski...
      ~Lu

      Usuń
    6. > jeśli są tak złe jak piszecie to żal mi Was.
      >Osobiście chodzę do jednej z lepszych szkół w mieście i uważam Wasze nastawienie za dziwne

      Jeżeli ktoś zycie ogranicza do obowiazków szkolnych, jest w miarę zdolny, pilny i pokorny, to pewnie nie bedzie miał większych zastrzezeń. Osoby kreatywne, inteligentne, majace swoje pasje (nie mówiac już o wartosciowych, ale mało zdolnych uczniach) na ogól jednoznacznie komunikują, że nasz system jest do d.... Oczywiscie, ze perełki w postaci rozsądnych nauczycieli zdarzają sie, ale ogólnie frustracja jest spora i wśród uczniów, i uczacych, a zadowolone na ogół bywa ... ministerstwo;)

      >W gimnazjum faktycznie zdobywamy dużą wiedzę ze wszystkich dziecin (bardziej lub mniej >użyteczną), mamy wiele pracy, ale czuję, że coś z tego wynoszę
      Twoich odczuć nikt nie neguje, ale odczucia wiekszości są niestety inne: STRATA CZASU delikatnie mówiać, który mozna byłoby ciekawiej i porzyteczniej spędzic.

      >Wszystkie one są profilowane, więc jeśli sądzisz, że nie chcesz robić nic w kierunku np. >biologicznym to wybierasz klasę bez tego przedmiotu.

      To może tak praktycznie wytłumaczysz, jak wybrać I klasę liceum bez biologi (i kulkunastu innych bzdetnych przedmiotów), a skupić się na przyjemnych i pożytecznych rzeczach??? Tak niesmiało dodam, ze doba ma tylko 24 godziny, a biologia może byc oczywiscie fascynujaca dla tych, co sie nia interesują, szczególnie, gdy proces nauczania nie polega głównie na zadawaniu nauki do domu
      ...

      >ale "cudze chwalicie, swego nie znacie"
      Tu nie chodzi o to, aby "cudze" bezkrytycznie chwalić, tylko aby czerpać z doświadczenia innych i wprowadzać dobre rozwiązania i u nas

      Usuń
    7. POŻYTECZNIEJ, literówka oczywiście

      Usuń
    8. "Jeżeli ktoś zycie ogranicza do obowiazków szkolnych, jest w miarę zdolny, pilny i pokorny, to pewnie nie bedzie miał większych zastrzezeń. Osoby kreatywne, inteligentne, majace swoje pasje (nie mówiac już o wartosciowych, ale mało zdolnych uczniach)..." czuję się tym mocno urażona, nie przeznaczam nie wiadomo ile czasu na naukę, nie mam najwyższej średniej w szkole itp. normalnie wychodzę ze znajomymi, spełniam swoje hobby, które w dużej mierze składa się z kreatywnego myślenia

      "To może tak praktycznie wytłumaczysz, jak wybrać I klasę liceum bez biologi" serio uważasz, że jeden rok coś zmieni? Nawet, jeśli wybierzesz (trzymajmy się tej biologii) profil humanistyczny, a będziesz uczyć się biologii przez rok to większość nauczycieli daje totalny luz, bo wie, że i tak (kolokwialnie mówiąc) mamy ją w dupie ;)

      "cudze chwalicie..." miałam na myśli przytoczonych wyżej Amerykańskich naukowców, nie szkołę

      Większość osób chce mieć po prostu same przyjemności (nie ukrywam, że też bym chciała xD), ale
      takie jest życie.

      Tak jak pisałam wszystko zależy od nastawienia i podejścia do sprawy. Duża część osób bierze szkołę za bardzo na poważnie, stresując się wszystkim. W dorosłym życiu, gdy będziesz pracować jako np. lekarz nikt nie zapyta się co miałaś z kartkówki z historii w listopadzie 2014 roku, taka prawda. Więc po co tak zadręczać się szkołą?

      Sama wiele bym zmieniła w polskim szkolnictwie - zadania domowe, podręczniki przynoszone do szkoły. Ale uważam, że rozłożenie przedmiotów jest dobre, tak jak poziom.

      Usuń
    9. >Niestety polskim uczniom brakuje pozytywnej energii i potrafią wyciągać tylko negatywne wnioski...

      Wiesz, pozytywnie nastawieni, zadowoleni i cieszący się z tego, co mają byli i niektórzy niewolnicy, i chłopi pańszczyźniani, i ci pracujący za grosze, co nie oznacza, że taki system jest chwalebny i należy przejśc nad nim do porządku dziennego.No i mozna też skwitować: my/ tyle osób przeżyło to i reszta niech nie narzeka;)

      Nauczyciel ma 18 godz/tyg, bo musi przygotować się do ... 1 przedmiotu, z którym ma styczność na ogół od kilkunatu lat. Uczeń ma ponad 30 godzin i musi przygotowywać się w DOMU do kilku/kilkunastu przedmiotów. Oprócz tego na pasje, które w szkole amerykańskiej są w ramach lekcji, musi znaleźć czas poza obowiązkowymi godzinami szkolnym. Dodatkowo "w trosce" o zagospodarowanie wolnych chwil nauczyciel zadaje mu czasochłonne, często bzdurne prace, (ach te projekty, albo pamiętne 3 godziniy popołudnia spedzone na wydzierance/wycinance w gimnazjum), Ale gdy ambitny uczeń chce się przygotować do nadprogramowego konkursu, na ogół robi to na własną rękę, bo przecież nauczyciel ma realizować program, a nie tracić czas na czyjeś widzimisie. No i u nas pedagog zawsze jest chetny do ... wykazania uczniowi, czego jeszcze nie umie. Ale rozumiem, że wnioski powinny być pozytywne ...;) Nasze praprabaki wszak czesto w ogóle nie miały dostępu do szkół.

      To że są i jakieś pozytywy w naszej szkole, nie oznacza, że nie nalezy krytykować wad. W dobie internetu, łatwego dostępu do wiedzy (multimedia) uszczęsliwianie uczniów systemem szkolnym, jaki mamy jest nieporozumieniem. Natomiast niech chętni mają mozliwość uczyć się chociazby w labolatoriach szkolnych, o których pisze Marysia. Nie przyjmuję całego systemu szkolnego innych państw bezkrytycznie, ale wieloma sprawami, o których pisze Marysia (a także inni uczacy sie poza Polską) jestem zafascynowana.

      I jeszcze, niby po reformie mamy możliwość wyboru profili, przedmiotów od 2 kl w lic. Taaak, coś tam niby wybieramy, ale najważniejsze dla dyrektorów jest, zby zapewnić godziny swoim nauczycielom, a nie spełniać życzenia uczniów. A o cieżkich podręcznikach i szafkach w szkole dyskutuje się, i dyskutuje, i ...:(

      Usuń
    10. >czuję się tym mocno urażona, nie przeznaczam nie wiadomo ile czasu na naukę, nie mam najwyższej >średniej w szkole itp. normalnie wychodzę ze znajomymi, spełniam swoje hobby, które w dużej mierze >składa się z kreatywnego myślenia

      Przepraszam, może niefortunnie zabrzmiało, bo naprawdę moim celem nie były personalne docinki. To są tylko MOJE oserwacje, dotyczace cech większości osób, które nie narzekają na szkołę.
      serio uważasz, że jeden rok coś zmieni? Nawet, jeśli wybierzesz (trzymajmy się tej biologii) profil humanistyczny, a będziesz uczyć się biologii przez rok to większość nauczycieli daje totalny luz, bo wie, że i tak (kolokwialnie mówiąc) mamy ją w dupie ;)

      Ale to jest ta fikcja! Po co ma funkcjonować coś, co wszyscy mają w d ...?

      Usuń
    11. >Większość osób chce mieć po prostu same przyjemności (nie ukrywam, że też bym chciała xD), ale
      >takie jest życie.

      Wiesz, no to nazwijmy rzecz po imieniu: małolaty zmuszane są u nas do pracy (wbrew temu, co sie mówi), a nie: uczniowie mają szczęście korzystać z dobrodziejstwa darmowego, dobrego systemu szkolnego.

      >Duża część osób bierze szkołę za bardzo na poważnie, stresując się wszystkim.

      Ale po co mamy uczyć się uników od małego? Odwołujac się do klasyki: dlaczego wmawiać, że uszcześliwia, skoro NIE uszczęśliwia? W imię czego mam sleczeć w I klasie lic na kilkunastu lekcjach, olewajac je (jak sugerujesz), zamiast w tym czasie z przyjemnoscią iść na taniec, język obcy na odpowiednim poziomie, pływalnię, zajęcia muzyczne? Dlaczego nie mam prawa powiedzieć, że król jest jednak u nas NAGI?

      Usuń
    12. Lu, co prawda nie zaznaczyłem tego wyraźnie w swoim komentarzu (Anonimowy 5 listopada 2014 16:39), ale swoje wnioski napisałem z perspektywy osoby, która 10 lat temu chodziła w dużym mieście do ponoć porządnego, wręcz renomowanego technikum, do klasy o - powiedzmy - profilu informatycznym. Osoby, która ma już za sobą trochę życia zawodowego. Prawda jest taka, że ta szkoła, to była największa strata czasu w moim życiu. Gdybym dziś miał wybierać, poszedłbym do liceum po to tylko, żeby o rok krócej siedzieć w szkole. To strasznie przykre, ale w praktyce najważniejszymi przedmiotami w tej szkole były chemia i biologia, a to dlatego, że nauczycielki je uczące były ważnymi personami w tejże szkole. I - choć może się dziś coś zmieniło, w co wątpię - ale ja nie miałem żadnej możliwości zrezygnowania z tych przedmiotów tak, jak Ty piszesz. Trzeba było zagryzać zęby na siłę wkuwać i stresować się tylko. I tracić czas, który mógłbym - tak, tak ;-) - lepiej zainwestować. A specjalistyczne przedmioty zawodowe, owszem, były. Ale one były tak, jakby na dalszym planie. Co prawda tych godzin zawodowych było wiele, przez co codziennie wracałem późno do domu (tego też z perspektywy czasu bardzo żałuję), ale niestety jakość tych lekcji w większości przypadków była w najlepszym razie mierna. Brakowało odpowiednio wyszkolonej kadry, której by naprawdę zależało. A jak nawet pojawił się ktoś, kto miał pojęcie o temacie i komu zależało, to i tak bardzo szybko był przemielany przez tę bezduszną maszynę, która nie miała litości dla nikogo. Zawsze na pierwszym miejscu był prywatny interes dyrekcji. Zresztą, co tutaj o kadrze wspominać, skoro sam program nauczania był - delikatnie mówiąc - mocno nieprzydatny do czegokolwiek. :D Niejednokrotnie próbowaliśmy w ramach szkoły wychodzić z różnymi inicjatywami związanymi bezpośrednio z jej profilem. Zawsze odbijaliśmy się od ściany, nikt nie chciał nawet z nami gadać. Oczywiście nie przeszkadzało to dyrekcji w wygłaszaniu płomiennych przemówień przy każdej możliwej okazji o tym, jak to nasza szkoła dba o zainteresowania uczniów, jak to ich rozwija, jak wiele dla nich robi i jak świetnie z nimi współpracuje. Jeśli ta współpraca miała polegać na potajemnym przemycaniu przyszłym informatykom w klasie informatycznej w technikum o takim profilu materiału rozszerzonego z chemii, mówiąc, że to podstawowy, i potem na kurczowym i drobiazgowo bezkompromisowym wymaganiu przyswojenia tegoż, to ja chyba do dziś nie wiem, co kryje się pod pojęciem współpracy. A jako, że natura nie znosi próżni bardzo szybko w sposób zupełnie naturalny zacząłem zaniedbywać ów szkołę. W końcu chciałem się rozwijać w swoim kierunku, nawet już wykonywałem pierwsze zlecenia, i byłem gotowy robić to dalej na własną rękę. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że to bez sensu, po czym w mojej głowie zaświtał pomysł przeniesienia się do liceum. Oczywiście tylko po to, żeby po prostu szybciej ukończyć ten koszmar. Już nic więcej od szkoły nie chciałem, wyłącznie tego, żeby mi dała spokój. Zapewne wszyscy czytający już się domyślają... tak, tak... nie było takiej możliwości. ;-) Absolutnie. No może prawie absolutnie, albowiem zaproponowano mi rozpoczęcie nauki w liceum (notabene w tym samym zespole szkół) całkowicie od początku. O to ostatnie akurat nie mam pretensji, bo takie są zasady i w pewnym sensie są one uzasadnione, ale piszę o tym, żeby wszyscy czytający mieli pełny obraz sytuacji. Dziś z perspektywy człowieka, który już coś tam przeżył, pracuje (w zawodzie, a jakże :D) i który może spojrzeć na to wszystko już z pewnego dystansu, stwierdzam, że ta szkoła była największą stratą w moim życiu i nawet nie wiem, czy uda mi się w przyszłości dokonać kiedykolwiek większej straty czasu. Mam poważne wątpliwości. ;-) Stwierdzam ponadto, że generalnie polska szkoła jest pomyłką.
      (cdn. - nie starczyło znaków)

      Usuń
    13. (cd.)
      No, bo po co w ogóle poszedłem do tego technikum? Dziś, to już sam nie wiem, po co tam poszedłem, ale pamiętam, że wtedy, gdy tam szedłem, liczyłem na to, że nauczę się czegoś nowego, usystematyzuję swoją dotychczasową wiedzę i przede wszystkim, że szkoła nie tylko nie będzie przeszkadzać mi w rozwijaniu się, ale wręcz będzie pomagać i będzie naturalnym kontynuatorem tego wszystkiego. Jak bardzo się pomyliłem, opisałem powyżej, a jest to tylko ułamek całej opowieści. A czy coś mi pozostało z tamtej niepotrzebnej mi do niczego wiedzy wkładanej siłą? Otóż nie zostało nic. Naprawdę, przysięgam, nic. :D I nie jest mi z tym faktem, ani trochę źle. I nie zamierzam tego żałować, ani też tego zmieniać. Zresztą nawet, gdyby coś mi pozostało w głowie jakimś cudem, to i tak nic bym z tą wiedzą nie zrobił. I podam jeszcze przykład z trochę innej beczki. Prawo jazdy zrobiłem już parę ładnych lat temu. Podczas kursu i jakoś rok, maksymalnie dwa lata po, pamiętałem właściwie wszystkie przepisy i znałem jeszcze wszystkie pytania z egzaminu teoretycznego. Potem z każdym rokiem jakoś ta wiedza subtelnie mi się ulatniała. Dziś po niecałych siedmiu latach muszę stwierdzić, że pamiętam tylko te rzeczy, które naprawdę są mi na co dzień potrzebne do jazdy, a współczesnego egzaminu teoretycznego, w którym pytają o jeszcze większe bzdury niż mnie pytano (podobno współcześnie są pytania na przykład o rozmiary ramki pod tablicę rejestracyjną), pewnie bym nie zdał. I to wszystko, pomimo że kwestie te nie są mi obojętne, a motoryzacja i kodeks drogowy leżą ogólnie w kręgu moich zainteresowań. I tak oto dochodzimy do tego, że nasze mózgi pamiętają tylko te rzeczy, które są nam potrzebne. Tę wiedzę, której używamy na co dzień, na której nam zależy lub wobec której jesteśmy jakoś przysposobieni. A w pewnym momencie z wiekiem nasze możliwości intelektualne się zasadniczo zmniejszają, a nie zwiększają. I tym bardziej jest moje niezrozumienie wobec polskiego podejścia do edukacji, skoro wiadomo o tym wszystkim od dawna. Z niektórymi osobami z mojego technikum nadal utrzymuję kontakt. Ich opinie pokrywają się z moimi. Nie wiem, czy nie są nawet bardziej rozgoryczeni, bo my wszyscy mieliśmy wielkie plany związane z pracą w tym zawodzie (mowa o konkretnej dziedzinie związanej z telekomunikacją, ale nie będę tutaj tego wszystkiego rozwijał dokładnie), a efekt końcowy jest taki, że z tych osób, z którymi utrzymuję kontakt, tylko mi wyszło w tej branży. I to też tylko dzięki temu, że miałem dużo własnej inicjatywy w sobie, samozaparcia i też, że zawsze działałem w pierwszej kolejności na własną rękę i w pewnym momencie zacząłem jeszcze bardziej twardo stawiać na swoim ponosząc przy tym duże koszty (nie muszę chyba wierzyć, że nie brakowało tam także osób, które szczerze wierzyły w tamten bezsens i szukały usprawiedliwień dla wszystkiego, co tam się działo). Takie to są właśnie efekty tego ogólnego nauczania. Absolwent takiego ogólnego nauczania, ani nic nie umie, ani nie jest przygotowany do żadnej pracy, ani ogólnie do życia, ani nawet nie jest dobrze przygotowanych do porządnych studiów.
      (cdn. - jeszcze raz to samo)

      Usuń
    14. (cd.)
      Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania, do własnych opinii i doświadczeń, jednak mój punkt widzenia opiera się o pewne, moje doświadczenia, które postanowiłem powyżej przedstawić, aby było jasne, dlaczego sądzę tak, a nie inaczej. I skąd mam tak mocne podstawy ku temu. Wiadomo, że nie jest tak, że wszystko na zachodzie jest dobre, a u nas wszystko złe, ale życie jest naprawdę zbyt krótkie, a młodość zbyt ulotna po to, żeby tracić czas, zdrowie i nerwy na rzeczy zbędne, które potem się nie przydadzą. Prawdziwym świadectwem tego, czego nas nauczono i co włożono nam do głów nie są świadectwa końcowe z poszczególnych klas, ani wyniki na maturach, ani też nawet ukończone studia, ale to, jak umiemy sobie ułożyć potem dorosłe życie i czy potrafimy być przede wszystkim szczęśliwi. Wszystko inne jest tylko środkiem mającym prowadzić do tego końcowego celu. I szczerze współczuję wszystkim, którzy muszą się jeszcze uczyć i użerać z polskim systemem edukacji, ale chyba nie macie wyjścia. W Polsce zmiany idą bardzo powoli, jeśli w ogóle. Po prostu musicie to jakoś przetrwać. Zupełnie, jak na wojnie. ;-) A potem przyjdzie czas na właściwe budowanie.
      Pozdrawiam,

      Pe

      Usuń
    15. Anonimowy w 3 odcinkach:-) (Pe?) !

      Mądrze, ładnie,trafnie, dojrzale! Pełen szcun:)))

      Usuń
    16. Typowe cebulaki... ''Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma'' tylko to mi sie nasuwa na myśl jak czytam te wasze bzdurne komenatrze.
      A pani/panu Lu polać! BARDZO DOBRZE GADASZ!

      Usuń
    17. Anonimowy 6 listopada 2014 13:45, a dziękuję. :-) A mój - nazwijmy to - nick powstał tak na szybko od pierwszej litery mojego imienia na potrzeby tutejszej dyskusji. Trzeba przyznać, że tutejsza zupełna anonimowość w połączeniu z brakiem normalnego cytowania trochę utrudnia w praktyce prowadzenie bardziej złożonych dyskusji z większą ilością osób.

      >Anonimowy6 listopada 2014 17:24

      Typowe cebulaki... ''Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma'' tylko to mi sie nasuwa na myśl jak czytam te wasze bzdurne komenatrze.
      A pani/panu Lu polać! BARDZO DOBRZE GADASZ!

      No to chyba nie dość dobrze przeczytałeś/aś te nasze bzdurne komentarze, skoro wyciągasz takie pokrętne wnioski i dopatrujesz się tam rzeczy, których nie ma. Po _przeczytaniu_ nietrudno też jest wywnioskować, jakiej płci jest Lu. Poćwicz jeszcze. :-) No, ale ok. Zdobyłeś/aś odrobinę mojej uwagi na moment - masz mój wirtualny autograf. :D

      Pe

      Usuń
    18. Pe, patrzysz na to ze swojej perspektywy, ale według mnie, po pierwsze skończyłeś szkołę ładnych parę lat temu, a po drugie, być może trafiłeś na takie technikum. Owszem, w gimnazjum uczymy się wszystkiego, jest to taki misz-masz, ale dzięki temu, że uczą nas wiedzy w wielu dziedzinach, nie musimy decydować o naszym przyszłym życiu już na tak wczesnym etapie edukacji. Bo co jeśli uczylibyśmy się tylko tego, czego chcemy? W gimnazjum uznalibyśmy np., że jesteśmy zamiłowanymi humanistami i mamy zamiar pójść na prawo. Odpadłoby nam większość przedmiotów przyrodniczych. A gdy po kilku latach stwierdzimy, że byliśmy jeszcze zbyt młodzi i nasz wybór był pomyłką? Że mamy zainteresowania choćby w kierunku medycyny? Nie damy rady samodzielnie nadrobić kilku lat nauki z biologii i chemii. Dlatego w gimnazjum mamy podawaną wiedzę ogólnikową, ale w każdym zakresie. Potem musimy zdecydować, co prawda licea i technika są profilowane, ale nadal pierwszy rok jest rokiem ogólnym. Ostateczną decyzję musimy podjąć w klasie drugiej, mając 17 lat i myślę, że jest to wiek, w którym ma się mniej więcej określone zainteresowania, wizję tego, co chce się kontynuować w przyszłości. Ja jestem obecnie w klasie maturalnej, na profilu ekonomicznym. Nie uczę się już biologii, chemii, ani fizyki, czyli rzeczy, którymi w ogóle się nie interesuję. W rozszerzonym wymiarze godzin mam geografię, wos, matematykę i angielski, czyli przedmioty, przynajmniej według mnie, jak najbardziej życiowe. A co zamiast przedmiotów, które mi odpadły? W uzupełnieniu mam informatykę oraz ekonomię w praktyce. Na informatyce naprawdę uczymy się przydatnych rzeczy, a nie obsługi painta, jak to bywa w niektórych szkołach. Na drugim przedmiocie, jak nazwa mówi, uczą nas ekonomii praktycznie. Robimy projekty badawcze, przeprowadzamy ankiety, odwiedzamy banki oraz uniwersytety. Mamy testy predyspozycji zawodowych i uzupełnienia z psychologii społecznej. Uczą nas przede wszystkim rzeczy przydatnych - jak napisać CV, życiorys i list motywacyjny, jak założyć firmę albo spółkę, co zrobić aby utrzymała się na rynku, jak zarabiać pieniądze. Według mnie jestem w idealnej szkole, bardzo dobrze uczącej mnie wiedzy teoretycznej, jak i praktycznej, przygotowywującej do życia w przyszłości.
      Jeżeli masz takie odczucia, jak opisałeś, co do własnej szkoły i wiedzy z niej wyniesionej to naprawdę Ci współczuję. I nie zgodzę się, co do tego co napisałeś o zapamiętywanej wiedzy. Wszystko zależy od konkretnej osoby, ja np. nie mam chemii i fizyki od ponad dwóch lat, a jestem w stanie bez żadnego przygotowania pomóc młodszemu bratu z gimnazjum. Może po prostu miałeś zły system nauki, tzw. zakuć, zdać, zapomnieć, albo po prostu nieodpowiednich pedagogów od samego początku, od gimnazjum, czy też podstawówki.
      Pozdrawiam,
      Att

      Usuń
    19. Do Pe. Nie czytałem tych wszystkich bzdu,r zwłaszcza Twoich marnych wypoci do końca tylko jeden komentarz osoby o podpisie Lu z którego nie można było wywnioskować jaką ma płeć, tak dla Twojej wiadomości inteligencie od siedmiu boleści ;)

      Usuń
    20. To znowu ja, w pełni popierająca punkt widzenia Pe, co nie oznacza, że z zaciekawieniem nie przeczytam i innych wypowiedzi, chwalących nasze szkoły. Widocznie dla każdego, coś innego dobrego. Fajnie wiedzieć, że chociaż w necie są takie osoby, jak np Att, bo w realu jakoś ich nie widzę. Dla mnie szkoła polska (no może oprócz podstawówki) to przeżytek i w ok 70proc strata czasu. To oczywiście nie oznacza, że i w inmych państwach nie ma złych szkół i systemów. No i oczywiscie cos tam z polskich szkół wynosimy i nawet miło je czasami wspominany. Ale wiele z tego, co pisze Marysia, w tym sposób przekazywania wiedzy i podejścia do ucznia oraz realną mozliwość wyboru przeróznych zajeć przeniosłabym z chęcią z Teksasu do nas. Korzystaj więc Marysiu jak najwięcej!

      A teraz zagadka; jak myslicie, kto stwierdził, że lepiej byłoby dzieci potopić niż je do szkół posyłać? (sądzę, że odpowiedzią większość będzie ogromnie zdziwiona). Mała podpowiedź: bardzo mądra, znana i wykształcona osoba. Wypowiedż własnie w kontekscie stresu, gnębienia uczniów, zbyt dużej ilości godzin w ławkach, nadmiernych, czysto teoretycznych wymagań nie popartych doświadczeniami i mozliwością wykorzystania od razu zdobytej wiedzy w praktyce, zbyt małej ilosci ruchu i odpowiednio dobranych ćwiczeń fizycznych.

      Usuń
    21. /\ takie stwierdzenie pasuje do Janusza Korwina-Mikke
      Att

      Usuń
    22. Prawidłowo mówi/pisze się: Janusza Korwin-Mikkego, gdyż pierwszy człon jego nazwiska, to nazwa herbu, której się nie odmienia.

      Usuń
    23. >takie stwierdzenie pasuje do Janusza Korwina-Mikke
      Att

      Pudło:(
      Podpowiadam dalej: sądzę, że nie ma osoby, która podważałaby autorytet naukowy autora przytoczonego poglądu.. A gdyby nawet, to z pewnością nie jest to tak kontrowersyjna i barwna osobowość jak JKM :)

      Usuń
  12. > pierwszy raz czytam twojego bloga...
    Marysia tak jak ty jest wolna osoba i moze wyrazac swoje zdanie z perspektywy z jakiej ona widzi polska szkole. Powiedzialas zeby Marysia nie mowila ogolnie o wszystkich szkolach w Polsce.Coz mysle ze gdybys dokladniej przeczytala wczesniejsze posty zrozumialabys ze Marysia mowiac o " szkole w Polsce " ma na mysli swoja szkole. Oczywiscie to jest tylko moje zdanie ktore moge wyrazac tak jak wszyscy.
    PS. pozdrowienia Marysiu i koniecznie dodaj kolejny post o sxkole w Ameryce ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie! Marysiu, a co z książką? *.*

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem o co tyle halasu? Jezeli jestescie dojrzalymi ludzmi to pomyslcie po co dyskutowac o komentarzu jednej osoby ktora ma pelne prawo wyrazac swoje zdanie?Mysle ze nie warto sie klocic jezeli ona stawia polska szkole w perspektywie w jakiej to ona widzi ja.
    Ps. Pozdrowionka Marysiu! i koniecznie pisz wiecej ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hałasu troszkę się faktycznie narobiło, ale jeśli o mnie chodzi, to ja tego nie postrzegam w kategoriach kłótni - w końcu nikt nikogo nie obraża, nie rzuca epitetami, ani tym bardziej mięsem. Może zrobiło się trochę płomiennie, ale to w gruncie rzeczy dobrze, bo o ile jest merytorycznie, o tyle dobrze świadczy o zaangażowaniu biorących udział. :> Poza tym to tak fajnie się rozpisać na jakiś temat i posłuchać samego siebie, bo zawsze można się właśnie od siebie czegoś nowego dowiedzieć. No, ale każdy ma prawo widzieć to po swojemu i zdecydować, czy bierze w tym udział, czy nie. Zresztą temat w końcu w sposób zupełnie naturalny wygaśnie, bo notatka się zestarzeje i nikt tu już nie będzie zaglądać. :D
      Pozdrawiam.

      Usuń
  15. Pe, Att i inni (no może poza jednym takim wyjątkiem, który co do zasady potwierdza regułę), po przeczytaniu waszych wypowiedzi stwierdzam, że polska szkoła wcale nie jest taka zła, skoro wychodzą z niej tacy mądrzy ludzie jak wy. Naprawdę z takim poziomem dyskusji chyba w necie się jeszcze nie spotkałam, nie mówiąc już o poprawnej polszczyźnie, którą prezentujecie. Gratuluję polskiej szkole takich absolwentów, nawet jeżeli niektórych z was wychowała przekora do tej szkoły. A tobie Marysiu gratuluję ciekawego i wartościowego bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jak ktoś ma mądrość w genach, to mu i polska szkoła nie zaszkodzi ;))) :-)))

      Usuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)