niedziela, 16 listopada 2014

Wycieczka do San Antonio

Mój codzienny blog zamienił się w bloga codwudziennego, ostatnio nie mam czasu pisać nowych postów. Nie żebym wcześniej miała nadmiar wolnego, ale odkąd zmieniłam rodzinę robimy razem o wiele więcej rzeczy i doba okazuje się zbyt krótka. Jednak wczorajszego dnia nie spędziłam z hostami, ale z Leah, jej mężem i innymi wymieńcami: Jimin, Martą, Mirabelle i Mai z Wietnamu, z którą dzieliłam pokój przez kilka dni w tymczasowej rodzinie. Przyjechali po mnie po południu, czyli tzw. lunchtime, i pojechaliśmy do San Antonio do galerii handlowej.

Amerykańskie centra handlowe są przereklamowane. Polskie galerie są o wiele lepsze, przynajmniej moim zdaniem. Sklepy są fajniejsze i o wiele bardziej różnorodne, czegokolwiek by się nie szukało, można to znaleźć w galerii. W Ameryce tak nie ma. Wczoraj po raz pierwszy spotkałam sklep z książkami, niestety bardzo się zawiodłam, bo nie mieli prawie żadnych znanych książek, same starocie i badziewie. Nikt nie słyszał o sklepach w stylu Empik czy Matras, jeśli chce się kupić książkę, trzeba skorzystać z eBaya, nie ma także sklepów z fajnymi gadżetami, no może z wyjątkiem Claire's. W części z restauracjami także nie ma nic znanego, żadnego McSyfa czy KFC, czasami trafi się bardziej znana sieciówka, np. Panda Express, ale wczoraj nie rozpoznałam ani jednej marki oprócz Starbucksa. Tą popularną kawiarnię akurat znajdziemy wszędzie, jest ich chyba więcej niż McDonaldów, Amerykanie są zakochani w Starbucksie, tu się z nimi zgadzam. Nie spotkałam też sklepu z zabawkami, nie wiem, gdzie się kupuje zabawki dla dzieci, jak na razie widziałam tylko sklep Lego (wcale nie mieli lepszego wyboru niż Smyk czy ToysRus), jedyną zaletą były kontenery z klockami na wagę, jednak tylko z podstawowymi modelami. Nie ma także szans na spotkanie sklepu spożywczego w galerii.

Oczywiście są także pozytywne strony, nie wszystko jest tak beznadziejne. Niektóre galerie są całkiem przyzwoite. Ta, w której byłam wczoraj, była jedną z mniej urozmaiconych, ale znalazłam kilka interesujących sklepów. Pierwszym z nich był "Sweet Factory" czyli sklep ze słodyczami. Zamiast opisywania wstawię zdjęcia, lepiej wam pokażą, jak to wyglądało.




Kolejnym fajnym sklepem był "Disney Store". Można było tam dostać zabawki, ubrania i różne akcesoria z Myszką Miki, postaciami z Krainy Lodu i z Zaplątanych oraz z różnych innych filmów Disneya, jednak te dwa królowały. Ubrania mieli tylko w rozmiarach dziecięcych, sprzedawali także mnóstwo kostiumów: sukienek, butów i dodatków dla Elsy, Anny, Meridy, Roszpunki i księżniczki Zosi (ta bajka jest tutaj bardzo popularna). Gdybym miała nieograniczony limit pieniędzy to wykupiłabym pół sklepu i wysłała wszystko mojej siostrze. Boże Narodzenie nadeszło także w tym sklepie, świąteczne piżamy-Olafy sprzedawały się jak świeże bułeczki.

Więcej fajnych sklepów nie widziałam, większość była beznadziejna. Posłuchałam rady host mamy i nic nie kupiłam, ale zrobiłam zdjęcia wszystkiego, co mi się podobało, żebym mogła kupić to na Black Friday (dzień po Święcie Dziękczynienia, w tym roku wypada 28 listopada). Przeceny podobno są szalone, ludzie przepychają się bardziej niż w kolejce do sklepiku szkolnego w gimnazjum, sklepy internetowe także obfitują w zniżki i zazwyczaj oferują darmową wysyłkę. Większość ludzi zaopatruje się w tym dniu w prezenty pod choinkę. Chciałabym kupić coś dla swoich hostów, ale jak na razie nic mi nie przychodzi do głowy. Może macie jakieś sugestie? Nie chcę kupować nie wiadomo jak wymyślnych rzeczy, ale chciałabym, żeby to było coś przydatnego. W Polsce łatwiej kupowało mi się prezenty, wybór był o wiele większy. Ale może uda mi się znaleźć coś w internecie.

Wieczorem bolała mnie głowa i chyba miałam gorączkę, więc nie napisałam posta. Dzisiaj czuję się o wiele lepiej. Zaplanowałam, że nie będę jeść nic z glutenem ani z cukrem, żeby się wykurować, niestety nic z tego nie wyszło :D Kiedy rano poszłam do kuchni, host mama zrobiła dla mnie naleśnika z kawałkami czekolady w kształcie głowy Myszki Miki, więc po prostu nie mogłam odmówić i zjadłam go w towarzystwie host braci, którzy mieli takie same naleśniki. To był bardzo miły gest ze strony host mamy, do tego naleśnik był bardzo dobry, na szczęście niewielki. Potem zjadłam owsiankę z orzechami i do tego marchewkę.

Po śniadaniu pojechaliśmy do H-E-B (czyt. "ejdż-i-bi" - tak, ostatnio ktoś mi to przeczytał jako "heb") na zakupy spożywcze. Mam zamiar upiec mojego ulubionego placka na Thanksgiving, nazywa się Snickers i jeśli byłabym półbogiem i jadła ambrozję, to smakowałaby ona właśnie jak ten placek. Na pewno porobię zdjęcia, zobaczymy co wyjdzie z próby upieczenia polskiego ciasta w amerykańskich realiach. Mam nadzieję, że coś jadalnego. Dopisałam do listy zakupów wszystkie potrzebne produkty, więc kupiliśmy je w H-E-B, już nie mogę się doczekać Thanksgivingu!

Następnie pojechaliśmy zjeść lunch do kolejnego fast-foodu, którego nazwy już nie pamiętam, w każdym razie nie była to sieciówka. Oferowali kilka rodzajów burgerów, wybrałam taki z podwójnym serem, wszystkie składniki mieli organiczne i własnoręcznie robione, nic z mrożonek. Chwalili się uprawami w okolicy i krowami, których nie karmiono hormonami. W sumie burger był dobry, za to frytki nie powalały. Jako napój host mama kupiła nam czekoladowe milkshakes, zarazem rujnując mój plan zdrowego odżywiania na dziś. No trudno, mam tylko nadzieję, że się nie rozchoruję :)
Ja, Mirabelle, Mai, Jimin i Marta

Wracając do tematu prezentów: macie jakieś pomysły?

11 komentarzy:

  1. Hmmm.. skoro host mama lubi gotiwac to moze jakies przybory kuchenne? Albo dekoracje do kuchi.. no wiesz. Takie gadżety :) PS czytam codziennie Twojego bloga. TRZYMAJ SIE MARYSIU!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Marysiu i jak tam twoj tenis? Chodzisz na treningi? Pozdrawiam, czytam codziennie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może poproś rodziców, żeby kupili jakieś rzeczy w Polsce i Ci wysłali? To by było coś ciekawego dla Twoich host rodziców.
    I nie mogę juz doczekać się Twojego postu o Thanksgiving. Przypomnij mi: kiedy on dokładnie jest?

    Ps. Sory ze tak skaczę po loginach, spróbuje przestać. Po prostu korzystam z dwóch e-maili i nie zawsze opłaca mi sie z nich wylogowywac xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiego jesteś wyznania?

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnym pomysłem na prezent dla hostów było by coś związanego z Polską ;) Tylko nie wiem czy Ci się uda dostać coś takiego... Zamów przez Internet albo poproś rodziców żeby kupili i CI wysłali w paczce

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla braci jakieś gry planszowe (może Piraci? chyba, że są jeszcze za mali).
    A mamie najlepiej coś do kuchni może książki w stylu, że na każdy dzień inna porada albo coś :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak tutaj parę osób pisze: jak Ci się uda to kup host rodzicom i braciom coś związanego z Polską. A jak Ci się nie uda to może coś hecownego, śmiesznego, albo jakąś rzecz, która jest związana z ich zainteresowaniami. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super blog ! Razem z kumpelą chętnie go czytamy :D oby tak dalej !

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim zdaniem kup host rodzinie coś co by im się kojarzyło z tobą i Polską... Wiem że są już takie kom. ale chciałam też to napisać ... A jak to ci się nie uda to może zrób coś własnoręcznie :* Nie mogę się doczekać następnego posta , a i nie zachoruj ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. 48 year-old Desktop Support Technician Sigismond Caraher, hailing from Terrace Bay enjoys watching movies like "Dudesons Movie, The" and Nordic skating. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Ferrari 250 LM. mozesz sprobowac tego

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)