poniedziałek, 4 maja 2015

PROM!

W sobotę odespałam parę godzin - babysitting przeciągnął mi się do 1:00 w nocy i ledwo utrzymywałam powieki w górze. Ale nie narzekam, do kieszeni wpadła kasa. Z samego rana pojechałyśmy z Jenn na zakupy do Kohl's, ogromnego sklepu z ubraniami niezliczonej ilości marek. W ubiegły weekend przyszedł do nas kupon na 30%, więc grzechem byłoby go nie wykorzystać. Kupiłam strój kąpielowy i trzy bluzki, które zapakowałam już do walizki. Nie chcę ich nosić w USA, a raczej nie chcę ich prać w USA. Tutejsze pralki są beznadziejne, kiepsko piorą, robią dziury i kurczą ubrania. I to nie tylko moja opinia, wszystkie koleżanki zgodnie potwierdzają. Nie wiem, na ile jest to wina proszku, na ile pralki, a na ile suszarki, nieważne, znoszę tutaj moje stare ubrania, a nowe zabiorę do Polski. Kiedy podliczyłam ceny na metkach, wyszło 140$ za całe zakupy, jednak przy amerykańskich zniżkach plus kuponie 30% (promocje się łączą) wyszło 60$. Kocham robić zakupy w USA.

Następnie wstąpiłyśmy do cukierni "Nothing Bundt Cakes". Bundt cake to po angielsku ciasto a la babka. Obie słyszałyśmy o niej bardzo dobre opinie. Wnętrze prezentowało się pięknie, na sam widok zachciewało się kupić wszystkie dostępne smaki babek. Zdegustowałyśmy ciasto truskawkowe, było przepyszne! Po bardzo, ale to bardzo długim namyśle zdecydowałyśmy się na trzy małe babki: cynamonową, orzechową i żurawinowo-białoczekoladową. Zjadłyśmy je po południu, były bardzo dobre, choć wszystkie smakowały podobnie - ten sam przepis na ciasto. Najbardziej smakowała mi babka truskawkowa z degustacji. Jenn powiedziała, że kiedy zorganizujemy piżama party u nas w domu, kupi duże ciasto z tej cukierni.



Po powrocie do domu Jenn, Jeff i Colt pojechali na urodziny jakiejś dziewczynki do centrum zabaw, a ja zostałam w domu z drzemającym Liamem. Nadszedł czas na przygotowania do promu. Pamiętałam o nakręcaniu wszystkiego, aby zmontować filmik na YouTube o promie, zobaczycie go za niecałe dwa tygodnie. Uczesałam się w koka, zamiast lakieru do włosów użyłam roztworu wody z cukrem i muszę wam powiedzieć, że sprawdził się świetnie! Wyrzućcie chemikalia i zainwestujcie w cukier, będziecie zdrowsi, a fryzura tylko zyska. Od kilku dni myję też zęby pastą domowej roboty składającą się z oleju kokosowego i sody, sprawdza się fantastycznie, w życiu nie miałam czystszych i gładszych zębów. Wystarczy zmieszać obie te substancje w proporcjach 1:1 (mniej więcej) i pasta gotowa. Mam dość amerykańskiego życia w chemikaliach, muszę odsyfić swoje ciało. Od dwóch tygodni mam katar spowodowany nadmiarem glutenu i chemią, więc chcę się oczyścić z tych wszystkich świństw. Zainspirowała mnie Shailene Woodley.


Jeff zawiózł mnie do Cindy, gdzie spotkałyśmy się z Susi, Mirabelle i Sophie. O szóstej miała przyjechać po nas limuzyna. Miała, ale nie przyjechała. Zadzwoniłyśmy do wypożyczalni i okazało się, że nie wpisali nas na listę i nie mieli dla nas pojazdu. Dziewczyny o mało co nie wyszły ze skóry. Na szczęście host mama Cindy zaproponowała, że nas zawiezie. Najpierw pojechałyśmy do parku, gdzie spotkałyśmy się z Micaelą i zrobiłyśmy kilka zdjęć. Jej znajoma fotografka mówiła nam, jak mamy się ustawić, co średnio przypadło mi do gustu, bo zdjęcia wyszły w mojej opinii brzydko i ekstremalnie amerykańsko. Wtrąciłam się kilka razy i udało nam się zrobić też kilka normalnych, gdzie stoimy jak ludzie, a nie jak konie. Następnie udałyśmy się do włoskiej restauracji "Carino's" na dinner. Tam dołączyła do nas koleżanka Micaeli, Lara, jej host siostra oraz koleżanka host siostry. Jedzenie było pyszne, oczywiście w nienormalnych ilościach, ale cóż na to poradzić.






parmezan zapiekany z bakłażanem + spaghetti

Z restauracji odebrała nas limuzyna, kierowca nareszcie ogarnął się i znalazł dla nas pojazd. Zdecydowałyśmy, że przed promem chcemy pojeździć po mieście, w końcu cena byłaby identyczna, a niecodziennie ma się okazję na takie przygody. Było nas tylko siedem, ponieważ dziewczyny, z którymi spotkałyśmy się w restauracji, nie mogły zostawić tam swojego samochodu. Świetnie się bawiłyśmy, puściłyśmy muzykę na maksa i otworzyłyśmy okna na autostradzie. Jako jedyna zapięłam pas, w ramach zapobiegania śmierci! Nigdy nie wiadomo, kiedy otworzą się drzwi lub ktoś w nas uderzy! Wyglądałyśmy przez okno, krzyczałyśmy do ludzi, robiłyśmy zdjęcia i śpiewałyśmy na cały głos.





I'm the boss


Po dwudziestu minutach powiedziałyśmy kierowcy, że chcemy udać się na prom. Po pół godzinie jazdy zaczęłyśmy się niepokoić. Okazało się, że koleś nie miał pojęcia, gdzie my w ogóle jedziemy. Chciał nas zostawić w zupełnie innym miejscu, na szczęście w porę zorientowałyśmy się, że to nie jest sala balowa. Wyszukał odpowiedni adres i znów wyjechaliśmy na drogę. Po kwadransie Susi zauważyła, że jeździmy w kółko i trzeci raz mijamy ten sam sklep. Ten kierowca to totalny idiota, dawno nie spotkałam tak tępej osoby, nic do niego nie docierało. Po baaaaaardzo długiej jeździe urozmaiconej przystankiem w McDonaldzie, gdzie zapytał o drogę, licznych telefonach do znajomych i pomocy GPS dotarłyśmy na miejsce. Było po dziesiątej, a prom zaczął się o ósmej.

Na filmach prom wygląda lepiej, zaznaczę to na wstępie. Dekoracje prezentowały się bardzo fajne, tematem przewodnim była "Alicja w Krainie Czarów". Do sali wchodziło się przez tunel z balonów przypominający las, w środku na licznych stołach leżały kolorowe kapelusze, karty do gry, zające i kwiaty. Parkiet był zatłoczony maksymalnie, mnóstwo dziewczyn tańczyło na bosaka, niewygodne obcasy zostawiły przy swoich stolikach. Za to muzyka była badziewna, dziwne że nie puścili country, jednak było blisko. Nie mam pojęcia, kiedy wybrano króla i królową balu, wszystko odbyło się szybko i bez specjalnego zainteresowania. Zabawa polegała na krążeniu między ludźmi w garniturach i sukienkach z tysiącami cekin i kamieni, którym mimo wszystko daleko było do sukni z filmów. Moja sukienka była zwyczajna, nosiłam ją na Wielkanoc, do tego założyłam żakiet i zwykłe sandały. Byłam przekonana, że mój ubiór zostanie uznany za niedopasowany do okazji, jednak wszystkie napotkane koleżanki wychwalały go. Naoglądałam się zbyt wielu filmów.

buty zdjęte, chodź podbić parkiet!

wejście do Krainy Czarów

przekąski

mini golf




Dostępne były trzy atrakcje: dwie budki ze zdjęciami oraz przekąski. Zacznę od skrytykowania przekąsek. Menu prezentowało się następująco: M&M's, Jelly Beans, żelki, ohydne ciastka (nie próbowałam, wierzę koleżankom na słowo), jako tako smaczne babeczki z budyniem oraz genetycznie modyfikowane dojrzewające bez słońca truskawki zanurzone w wyrobie czekoladopodobnym. Wybór napojów także nie powalał: przesłodzona lemoniada o smaku proszku do prania oraz woda w temperaturze zbyt niskiej, aby była zdatna do picia. Pragnienie zaspokoiłam kranówą z łazienki (w USA picie wody z kranu jest normalne). Wbrew powyższemu opisowi byłam pozytywnie zaskoczona, ponieważ nie spodziewałam się jakichkolwiek przekąsek. Nie były aż takie katastrofalne, ale przy cenie biletu 50$ czegoś się jednak wymaga.






Zrobiłyśmy sobie typowe dla promu zdjęcie grupowe u pierwszego z fotografów, któraś z nas dostała je na maila, muszę się dowiedzieć która i przesłać je do siebie. Drugie miejsce na zdjęcia było nietypowe. Najpierw wybierało się dowolne rekwizyty z "Krainy Czarów", następnie fotograf pstrykał dwa zdjęcia i otrzymywało się jedną kopię, za to dostawało się ją także na maila. Było super, wynegocjowałam prawdziwe zdjęcia od koleżanek, więc jestem w pełni zadowolona i usatysfakcjonowana.

Skrócić o głowę!

I love $
Prom skończył się równo o północy, trzydzieści sekund później razem z moim koleżankami byłyśmy jedynymi, które zostały na sali poza nauczycielami i ochroną. Powiedziano nam, że możemy zabrać ze sobą co tylko chcemy - dekoracje, jedzenie, wszystko! Susi zabrała królika za 27,99$ i rozważa sprzedanie go na eBayu, Mirabelle i Cindy wzięły kolorowe kapelusze. Przy wyjściu dostałyśmy paczki prezentowe - kolejne zaskoczenie! Z balu odebrała nas host mama Cindy, w drodze do jej domu na piżama party otworzyłyśmy nasze podarunki z promu. W każdym z pudełek znajdował się T-shirt, bardzo ładny kubek z łyżeczką i karty do gry, wszystko z "Alicji...". Częściowo jestem zawiedziona promem, myślałam, że skoro niektórzy wydają 1000$ (słownie: tysiąc dolarów) na sukienkę i te sprawy, oraz twierdzą, że to najlepsza i najważniejsza noc w ich życiu, to będzie ona trochę bardziej... nie mogę się wysłowić... luksusowa, ale z drugiej strony wiele rzeczy pozytywnie mnie zaskoczyło i na pewno będę dobrze wspominać całe wydarzenie.

Moja koleżanka Lexa w sukience za 700$

Z Samem - ex host bratem

kiepskie zdjęcia, ale możecie pooglądać sukienki





DJ


bo po co komu buty
U Cindy poszłyśmy spać praktycznie od razu, trochę porozmawiałyśmy, ale byłyśmy padnięte. Jako jedna wzięłam prysznic, posiadam tę dziwną cechę, że nie potrafię spać, jeśli nie umyję się, tym bardziej kiedy mam tapetę na twarzy i cukier na włosach. Wysłałam wiadomość do mamy, która niedawno się obudziła, a ja dopiero szłam spać. Życie byłoby o wiele mniej skomplikowane, gdyby nie było stref czasowych.

24 komentarze:

  1. ta hiszpańska dziewczyna miała bardzo ładną sukienkę, wyglądała ślicznie! trochę dziwi brak obiadu - u nas jednak na studniówce ów obiadek jest, przekąski też są. chyba jednak w Polsce jest bardziej na bogato ;) i nie dziwię się, że niektóre dziewczyny wydały tyle pieniędzy; tutaj też sypie się tak grubo kasą, żeby wyglądać olśniewająco. w końcu tylko raz w życiu idziesz na taki bal. trochę szkoda, Marysiu, że nie czujesz tej magii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie - Susi wyglądała olśniewająco. :)

      Usuń
    2. Zgadzam się, szkoda że Marysia nie czuje tego klimatu.

      Usuń
  2. Marysiu masz jeszcze szansę iść w Polsce na studniówkę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisz mi proszę, to b. ważne. Jaki jest poziom w szkole amerykanskiej ? Mam jechac w przyszlym roku ale strasznie boje sie, ze sobie nie poradze. Anglielski znam jako tako. Wiadomo o cene czy droge sie dopytam , ale jak ogarnac na przyklad chemie czy biologie ?? Czy matematyke albo angielski czytanie lektur ? Przeciez w szkole na codzien czytamy krotkie teksty (te w ksiazkach do angielskiego) ale one chyba sa niczym w porownaniu np. do opisu mitozy czy mejozy po angielsku !! Napisz mi plizz czy uczen sredni w angielskim jest sobie w stanie dac rade w amerykanskiej szkole ? Jaki jest poziom trudnosci nauki i ew. jakies wskazowki jak to ogarnac. Boje sie, ze pojade i nic nie zrozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zdasz test wstępny, to powinnaś sobie poradzić, po to się je robi. Jeśli chodzi o typowo naukowe sprawy to na miejscu się nauczysz, a lektury są o wiele łatwiejsze niż w Polsce. Lekcjie angielskiego w większości szkół są też realizowane w łatwiejszej wersji dla osób, dla których angielski nie jest pierwszym językiem.

      Usuń
  4. test zdałam, ale on był (rozmowa) o jakiś tam głupotkach typu co lubisz robic itp. A tu nagle idziesz do szkoly amerykanskiej i musisz ogarnac matme itp. Uczycie sie wczesniej tych wszystkich matematycznych pojeć typu potęga, pierwiastek , nawias ? Ja przyznam szczerze nie znam ich :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko można znaleźć w internecie, ja swój american dream zaczynam już w sierpniu i codziennie sobie powtarzam słówka. Liczę też, że większość braków w słownictwie nadrobię na miejscu.

      Usuń
  5. Marysiu, wyglądałaś nieco dziwnie. Wszyscy ładnie ubrani, a ty jakbyś do babci na imieniny jechała :/ Ale Susi wyglądała genialnie! Była najpiękniejsza, w porównaniu do wszystkich osób ze zdjęć (nawet tych, co załapali się przez przypadek).

    OdpowiedzUsuń
  6. Marysiu, rozumiem, że dla Ciebie prom to nic specjalnego, że nie opłaca się wydać 700$ na sukienkę i jeszcze trochę na fryzurę/makijaż u specjalistów. Według mnie mogłaś chociaż na jeden dzień zrezygnować z tego oklepanego koka, w którym chodzisz zbyt często, a postawić np. na loki domowej roboty.
    A prom rzeczywiście nie jest niczym specjalnym tak jak to jest pokazane w filmach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę piękną kreacje ma Susi i ogólnie ślicznie wygląda! :)
    I szkoda że Ty nie do końca czujesz ten klimat, bo sukienka bardzo ładna, ale raczej taka na urodziny, imieniny swoje, czy cioci, raczej nie na prom. I do tego sandałki? :/
    Mi też byłoby szkoda wydawać setki dolarów na sukienkę, fryzurę, buty, ale mogłaś zrobić nieco mocniejszy makijaż. Na twarzy wcale nie widać żebyś coś miała. Podkreślić bardziej oczy, w szczególności brwi, Ty już nie jesteś 14 latką, a malujesz się tak lekko jakbyś się wstydziła ;) Masz paletę cieni, więc mogłaś trochę zaszaleć, zrobić loki, kupić jakąś sukienkę za 50 dolarów, bardziej błyszczącą. Już drugi raz na prom nie pójdziesz, a w sumie wyglądałaś jakbyś szła na zwykłe spotkanie z koleżanką.
    "Jako jedyna zapięłam pas, w ramach zapobiegania śmierci!" - Ehh..
    Nie wyglądasz i nie koniecznie zachowujesz się, jak 18 latka :) Ale i tak bardzo Cię lubię, lecz czasami dziwi mnie Twoje zachowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie. bardziej na czternastolatkę mi to wygląda, niż osiemnastkę, która może wyszaleć się w US. ale każdy tam ma inne potrzeby i osobowość :)

      Usuń
  8. Czemu z ex bratem???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo zmieniała host rodzinę w trakcie wymiany.

      Usuń
  9. Hmm rozumiem że nie chcałaś kupować sukienki za 700$ ale to nie oznacza żeby iść na prom w sukience na codzień i sandałach. Mogłaś kupić sukienke balową w h&m za 50$ ale ubrać się stosownie do okazji. Plus wszyscy mają piekne loki i makijaż a ty ze swoim koczkiem który nosisz codziennie i prawie bez makijażu. Suzi wyglądała za to pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  10. 100 % popieram. Suzi super, Marysia naprawdę jak kopciuszek ...

    OdpowiedzUsuń
  11. No, Marysiu, naprawdę nie popisałaś się swoim wyglądem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ludzie, czy wy aby nie przesadzacie? Oburzacie się jakby wystąpiła co najmniej w dresie. A przecież Marysia, nawet jeżeli nie wygląda jak te inne królewny, to niewątpliwie wygląda przyzwoicie, ma ładną sukienkę, jest uczesana i umalowana.

    OdpowiedzUsuń
  13. Twoi host rodzice płacą Ci za opiekowanie się Twoim host rodzenstwem?

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię blogi o spełnianiu american dream, ale wciskanie wszędzie promu i dinneru jest dla mnie przesadą, okropnie się czyta coś takiego! Żałuję, bo gdyby nie te wtrącenia co chwilę, na pewno zostałabym stałą czytelniczką.

    OdpowiedzUsuń
  15. Widać, że musiało być wspaniale! :3
    http://sapphireblog1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. szkoda, że Twój ubiór totalnie nie dostosowany do okazji :(
    Suzi piękna!

    OdpowiedzUsuń
  17. 40 years old Programmer Analyst I Stacee Caraher, hailing from Sheet Harbour enjoys watching movies like Colossal Youth (Juventude Em Marcha) and Mountain biking. Took a trip to Al Qal'a of Beni Hammad and drives a Jaguar E2A. fantastyczna tresc

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)