Potem Jenn pojechała do dentysty, a mnie zawiozła do Walmartu. Musiałam kupić słodycze i generalnie wszystko, czego jeszcze nie kupiłam, a co chciałam zabrać do Polski. Wzięłam ze sobą duży koszyk na kółkach i naładowałam tyle artykułów, że musiałam któreś z nich odłożyć z powrotem na półkę z powodu braku miejsca w bagażu. Chyba, że... No właśnie, zawsze jest jakaś opcja. Stwierdziłam, że skoro biorę dwa bagaże podręczne, to co to za różnica, czy będą duże czy małe. Poleciałam na stoisko z torbami i kupiłam wielką torbę sportową za 14$. Potem pojechałyśmy do HEB na zakupy spożywcze, odwiozłyśmy je do domu, zabrałyśmy Jeffa i chłopców, i pojechaliśmy na lunch do japońskiej restauracji. Taki lunch mogłabym jeść codziennie, czuć, że jest świeży i zdrowy.
Po powrocie do domu spakowałam się, bagaż podręczny ważył 35 kg - 15 w walizce, 20 w torbie. Jednak dzięki takiemu rozwiązaniu nie musiałam ubierać wszystkich ciuchów na siebie, jedynie dwóch polarów nie dałam rady nigdzie wepchnąć, więc taszczyłam je po lotniskach. Przydały się w samolocie, kiedy klimatyzacja próbowała nas zamrozić.
Wieczorem przyjechała do nas Virginia, Jenn ugotowała ostatni obiad w stylu hawajskim specjalnie dla mnie. Wszystko było pyszne, na pewno w którymś momencie stęsknię się za kuchnią japońską. Na deser zjedliśmy bananowe lody Ben & Jerry's oraz dwa smaki jakiejś innej firmy - zielona herbata oraz masło orzechowe z czekoladą. Pycha! Po jedzeniu dostałam prezent od Jenn i Virginii - naszyjnik w kształcie Teksasu!
Jejku, jak miło, że tle dla Ciebie zrobiły.
OdpowiedzUsuń*Tyle
Usuń*Tyle
UsuńNie mówili nic, że za dużo waży bagaż podręczny?
OdpowiedzUsuńNic. Nikt tego nie sprawdza. Przeszukali mi całą torbę, ponieważ podejrzane były duże ilości organicznego materiału, ale to było jedzenie a nie bomba, więc nic nie mówili.
UsuńAle śliczny naszyjnik, uwielbiam takie!
OdpowiedzUsuńWłaśnie, też jestem ciekawa czy bez problemu przeszły te bagaże :D
OdpowiedzUsuńTo wszytko jest i smutne, i radosne. Czytałam tego bloga od samego początku, a teraz ten rozdział się skończył... Życzę ci samych sukcesów! Będe nadal śledziła twojego bloga:-)
OdpowiedzUsuń