poniedziałek, 24 listopada 2014

Thanksgiving

Wczoraj od rana trwały przygotowania do Święta Dziękczynienia. Wysprzątaliśmy na błysk cały dom, gotowanie szło pełną parą. Wpół do piątej zjechali się goście. Przyjechała mama host taty i kuzyn host taty z dwójką dzieci, obaj chłopcy mieli jakieś 10 lat. Drugimi gośćmi byli starszy brat host taty z żoną i trzema synami, dwóch kilkuletnich i jeden jedenastoletni, który bardzo interesował się Polską i wypytywał mnie o wszystko, w tym o galerie handlowe i wesołe miasteczka. Wszyscy byli bardzo mili i czułam się jak w rodzinie.

Zdziwiło mnie to, że obiad zaplanowany był na 18:00 a goście przyjechali półtorej godziny wcześniej. Host mama stała w kuchni i gotowała, niektórzy jej trochę w tym pomagali, rozmawiając w międzyczasie. Żona brata host taty przywiozła ze sobą dwie tarty: jabłkową i dyniową, każde kolejne ciasto którego próbuję w USA utwierdza mnie w przekonaniu, że Amerykanie nie wiedzą co dobre i nie mają zielonego pojęcia o pieczeniu. Ugotować potrafią, ale pieczenie to czarna magia. Tarty były nawet dobre, ale były tak bardzo absolutnie przeciętne i proste, że nawet nie wiecie jak się cieszę, że upiekłam Snickersa! Wyszedł przepyszny, wszystkim smakował, postanowiłam zamrozić kawałek na czarną godzinę, kiedy mi się zatęskni za domem. Reszta dań prezentowała się następująco:

Oto Green Bean Casserole, czyli zapiekana zielona fasolka. Dobre, bardzo dobre, ale nic specjalnego, przynajmniej jak dla mnie :) Wyprodukowano przez HostMom Company.


 Oto gwóźdź programu: INDYK! Nie ma Thanskgivingu bez indyka. Samo obrabianie go na początku było niewyobrażalnie obleśne, wylewała się z niego krew, trzeba było wyjąć wnętrzności i szyję, generalnie fuuu! Na szczęście po upieczeniu wypiękniał, potem odkrawaliśmy mięso i kładliśmy je na talerzu, aby następnie skonsumować. Smakował całkiem dobrze. Również produkcji host mamy :)





Oto wyżej wspomniane tarty: dyniowa i jabłkowa. Dyniowa to nic innego jak zmielona dynia z puszki z cukrem i czymśtam jeszcze, jabłkowa to pokrojone jabłka z cukrem i cynamonem, przykryte ciastem. Tyle. Proste i jako tako dobre, ale nie umywa się z europejskimi wypiekami. Produkcja: żona brata host taty.


Oto grzanki (kupione w sklepie, bo gdzieżby zrobić je samemu) upieczone z jakimiś dodatkami, może z sosem, w sumie to nie wiem. To się nazywa Bread Stuffing i niektórzy wsadzają to do indyka, ale my jedliśmy osobno. Dobre, smakuje jak zwykłe mokre grzanki, dobrze przypieczone. Produkcja host mamy.


Oto ziemniaki naszej produkcji, starte na tarce na niesamowicie cienkie plastry, wymieszane ze śmietaną, posypane serem żółtym i upieczone. Wszystko pieczone, każde danie, które wymieniam, siedziało w piekarniku, nie mam pojęcia dlaczego. Amerykańskie piekarniki są ogromne, mieszczą cztery potrawy jednocześnie, jakby tego było mało host mama wyciągnęła przenośny "mały" piekarnik i piekliśmy w nim bułki. Mrożone oczywiście. Kto by robił je samemu... pfff...


Ziemniaki i grzanki.
 A oto łosoś z nałożonym na wierzch sosem. Bardzo dobry, uwielbiamy ryby, wszystkim smakował. Także produkcji host mamy.

W lewym górnym rogu widać konfiturę żurawinową, tradycyjna receptura (czyt. z puszki aluminiowej), żadnej żurawiny w niej nie wypatrzyłam, ale z indykiem smakowała bardzo dobrze. Po prawej stoi moje ulubione danie z wczoraj: słodkie ziemniaki z masłem i cukrem trzcinowym, zapieczone z piankami Marshmallows. Pycha! Dobre bo słodkie, uwielbiam słodycze, a w USA stałam się fanką słodkich ziemniaków! Produkcja mamy host taty.


A oto słynne bułki z zamrażarki z H-E-B, wszyscy się nimi zachwycali, otrzymały tytuł najlepszych bułek świata. Moim zdaniem były obrzydliwe. Amerykanie powinni wpaść do Polski i spróbować prawdziwego pieczywa.


 Ostatnie danie to Watergate Salad. Już nic mnie po tym nie zdziwi. Nie mam pojęcia, skąd Amerykanie biorą tak dziwne pomysły, otóż owe danie składało się z: budyniu pistacjowego, którego za Chiny nie było czuć budyniem, taka chemia, kawałków ananasa, pianek Marshmallows oraz bitej śmietany ze sprayu. Wszystko pięknie wymieszane, wszyscy się zachwycali, jakie to cudowne. Jako że lubię słodycze to zjadłam trochę i smakowało jadalnie i... hmmm... słodko, ale równie dobrze mogłabym jeść cukier i też by mi smakował. Wszystkie dania, które opisuję, to tradycyjne potrawy na Święto Dziękczynienia, ta również. Dziwne te amerykańskie tradycje, ale wbrew temu, co możecie wywnioskować, to strasznie się cieszę, że jestem na wymianie i mogę poznać te wszystkie dziwactwa. Jest w nich coś niezwykłego i fajnego :)


A oto wszystkie dania razem. Jedyne, czego nie opisałam, to sos stojący na kuchence, zwykły sos jak zwykle z proszku, nawet nie miał specjalnego smaku. Po prawej stoi sałatka: liście szpinaku posypane startą marchewką (tartą marchewkę kupuje się w sklepie) oraz z pomidorkami koktajlowymi. Po lewej stoją papierowe talerze, każdy brał jeden, nakładał co chciał, po czym szedł do stołu i jadł.


Po jedzeniu rozmawialiśmy, oglądaliśmy amerykański futbol w telewizji, potem zjedliśmy desery i koło się powtórzyło. Nie robiliśmy nic specjalnego z okazji Thanksgivingu, nie było niczego szczególnego jak dzielenie się opłatkiem w Boże Narodzenie, itp. Dość szybko poszłam spać, byłam padnięta po sprzątaniu i gotowaniu. Cały dzień waliły pioruny, aż domem trzęsło, i to nie jest hiperbola! Siedziałam sobie na łóżku z komputerem na kolanach, normalnie czułam wibracje z podłogi, jakby słonie skakały po ulicy. Burze w Teksasie są bardzo rzadkie, ale jeśli już są, to dają popalić. Goście pojechali do domu bardzo późno, właśnie z powodu pogody.

4 komentarze:

  1. Ciekawe to jedzenie xD Jestem ciekawa jak wyglądała by reakcja Amerykanów na typowo polskie potrawy ;D
    A przy okazji mam pytanie: w filmiku a wypełnianiu aplikacji mówiłaś coś o tym że można tam zaznaczyć czy chcemy chodzić podczas wymiany do kościoła itp. więc orientujesz się czy jest możliwość chodzenia do polskiego kościoła (msze w języku polskim, księża z Polski), oraz czy jeżeli zaznaczę że chcę chodzić to moja host rodzina będzie tego samego wyznania i też będzie chodzić do tego kościoła, lub jeżeli zaznaczę że nie chcę to oni mogą być np. katolikami?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem jak jest z tymi kościołami, zapytaj się ogranizacji

      Usuń
  2. Najlepsze to te świąteczne "ciasta", toż to jakieś gnioty, nie wiem też jaka musiałabym być głodna żeby się czepić Watergate Salad

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy post! Okropne że nie mają normalnych bułek! Pozdrawiam'!

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)