wtorek, 2 grudnia 2014

Zamieniam się w sopel na treningu tenisa

Powrót do szkoły okazał się o wiele mniej bolesny niż przypuszczałam. Obudziłam się tradycyjnie bez budzika, w pełni wyspana i wypoczęta, po czym wyszłam na zewnątrz, aby sprawdzić temperaturę. Było bardzo ciepło, ubrałam się w nowe legginsy i bluzkę z krótkim rękawkiem i udałam się na przystanek. W szkole nie robiliśmy nic męczącego, całe szczęście, bo nie miałam ochoty na ciężką pracę. Po ostatniej lekcji udałam się na pierwszy trening tenisa!

I wtedy doznałam szoku termicznego. Kiedy tylko wyszłam na zewnątrz, myślałam, że zamarznę. Całe szczęście, że wzięłam ze sobą chociaż sweter, co prawda cienki, ale zawsze coś. Ciemne chmury przysłoniły całe niebo, o porannej cudownej pogodzie można było zapomnieć. Przeszywający lodowaty wiatr wiał z prędkością kilkudziesięciu km/h. Temperatura spadła do 5 stopni. Masakra. Ledwo doszłam na korty. Dostałam rakietę tenisową i przyłączyłam się do dziewczyn grających na najbliższym korcie. Już po kilkunastu minutach nie czułyśmy palców i trzęsłyśmy się z zimna, a one przynajmniej miały bluzy. Część osób grała w rękawiczkach i czapkach, a ja przemarzłam na kość, cud jeśli się nie rozchoruję.

O dziwo nie szło mi aż tak źle, a kiedy robiliśmy ćwiczenia z trenerką, nie zrobiłam z siebie totalnego pajaca, także zdałam SUMy na "powyżej oczekiwań" (wtajemniczeni rozumieją). Po dwóch godzinach z ulgą udałam się na parking i wsiadłam do cieplutkiego samochodu host mamy. Poczułam, jak mi się żyły otwierają i krew zaczyna ponownie krążyć. W domu wypiłam szklankę gorącej wody i zjadłam ciepłe spaghetti, po czym wskoczyłam pod kołdrę i... tam tara ram... nareszcie zakończyłam korektę książki! Ten dzień przejdzie do mojej osobistej historii, pora zabrać się za proces wydawniczy! W przyszłym roku zaglądnijcie do księgarni, będę informować was na bieżąco :)

A teraz idę spać, nie chce mi się odrabiać zadania, jestem exchange studentem, co mi tam! Zabiorę się za to w autobusie.

12 komentarzy:

  1. Marysiu, a ile śpisz zazwyczaj godzin? I o której wstajesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Marysiu,czy wierzysz w Mikolaja? Czt twoi hostbracia pisza listy do mikolaja? Takie pytanko:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, to moje ulubione pytanie tygodnia :D Tu się nie pisze listów do mikołaja, więc nie pisali.

      Usuń
    2. Amerykaninie nie piszą? Czemu? Napisz coś o tym w poście :)

      Usuń
    3. po prostu nie ma takiej tradycji, mikołaj "wie" co chcesz

      Usuń
  3. Do jakiego wydawnictwa wysyłasz? Bo też chcę wydać książkę ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do żadnego, wydaję sama, bo opłaca się o wiele bardziej. Wtedy zarabiasz 100% a nie 10%.

      Usuń
    2. Ale płacisz strasznie dużo za wydanie....

      Usuń
  4. >Do żadnego, wydaję sama, bo opłaca się o wiele bardziej. Wtedy zarabiasz 100% a nie 10%.

    No ale też inwestujesz swoje środki (i na druk, i na reklamę, ii dystrybucję). Coś za coś. O idealne rozwiązanie trudno, kwestia kompromisów. Oczywiście życzę powodzenia!!! Bo zapewne zdajesz sobie sprawę, że pierwsza publikacja i to własnym sumptem wielkich kokosów nie przyniesie. Niemniej brawo za odwagę, od czegoś trzeba wszak zacząć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo cieszę się z twojej książki! Jak ci idzie z solowka? Co tam u Mirabbele, bo dawno nic o niej nie pisałaś?

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)