środa, 10 grudnia 2014

Trening tenisa i babysitting

Po szkole odbył się kolejny trening tenisa. Tym razem szło mi o wiele lepiej, głównie dlatego, że nie miałam zamarzniętych rąk i czułam rakietę w dłoni. Pogoda znów jest cudowna, grałam w krótkim rękawku i było mi gorąco. Dopiero pod koniec, kiedy zbliżał się zachód słońca, założyłam bluzę. Kiedy o szóstej skończył się trening, na horyzoncie była jeszcze pomarańczowa łuna, choć po przeciwnej stronie niebo było granatowe. Obecnie słońce wschodzi o 7:15 a zachodzi o 17:30, od dzisiaj popołudnia będą dłuższe, za to poranki będą się skracać jeszcze do 10 stycznia.

Trening wygląda następująco: trenerka dzieli drużynę (ok. 20 osób) na kilka grup. Mamy do dyspozycji 8 kortów, każda grupa idzie na swój kort i ma tam jakieś zadanie. Na początku byłam w dwuosobowej grupie, poszłam z koleżanką na kort, gdzie znajdowała się maszyna wyrzucająca piłki. Jedna z nas wrzucała piłki do maszyny, druga odbijała wyrzucone piłki, potem się zmieniłyśmy. Uwielbiam tą maszynę, kiedyś sobie taką kupię!

Potem poszłam na drugi kort razem z trzema koleżankami. Dwie z nas stały po jednej stronie i serwowały, pozostałe odbijały serwy i tak aż skończyły nam się piłki, potem się pozbierałyśmy piłki i zmieniłyśmy strony.

Następnie jedna z dwóch trenerek wzięła sześć osób na kort, w tym mnie, stałyśmy w czymś w rodzaju sześciokątu: dwie osoby po każdej stronie boiska i dwie po bokach siatki. Stałyśmy bardzo blisko siatki, aby ćwiczyć volley. Piłka nie powinna spadać na ziemię, przypominało to nieudolnego badmintona. Po czterech podanych przez trenerkę piłkach zmieniałyśmy się o jedno miejsce w prawo.

W kolejnym ćwiczeniu używałyśmy "frytek", czyli gumowych pasków w żółtym kolorze, które kładło się na boisku. Trenerka wzięła mnie i sześć innych dziewczyn na kort, cztery z nas stały za swoją frytką, trzy poza boiskiem. Trenerka wybijała piłkę do jednej z nas, po czym miałyśmy nią grać aż do zdobycia punktu. Przegrana strona schodziła z boiska, a na zwolnione miejsca wchodziły dwie inne osoby.

Na koniec graliśmy w obiegusa na dwóch kortach, po pół drużyny na każdym. Odbijaliśmy jedną piłkę i musieliśmy szybko biec na drugą stronę boiska, aby stanąć w kolejce i odbić kolejną piłkę. Kto "zepsuł" dwa uderzenia, ten schodził z boiska. Zeszłam jako czwarta, więc całkiem nieźle! Trening bardzo mi się podobał, dużo się nauczyłam, moja gra na pewno się poprawi podczas pobytu w USA przy tak fantastycznych treningach.

Wieczorem krótko pogadałam z mamą na skype, podała mi numer paczki, którą do mnie wysłała, jest już w USA, dziś zarejestrowali ją w Nowym Jorku! Już nie mogę się doczekać, cierpliwość wyżera moje wnętrzności... Odrobiłam zadanie z angielskiego, gdzie miałam poszukać informacji na wybrany temat z listy (wybrałam globalne ocieplenie) i wypowiedzieć się, którą stronę popieram i dlaczego. Wszystkie tematy były kontrowersyjne, to znaczy oficjalna wersja niekoniecznie musi być prawdziwa. Na liście pojawiło się między innymi lądowanie na księżycu, podobno niektórzy sądzą, że to ściema, oraz 11 września (WTC), niektórzy sądzą, że to Amerykanie to zaplanowali. Jeśli was to ciekawi, wpiszcie w Google te wydarzenia i poczytajcie. Jeśli chodzi o globalne ocieplenie, to mój pogląd zgadza się w 100% z filmikiem poniżej:


Po odrobieniu zadania poszłam szybko spać, bo byłam padnięta, nie chciało mi się już pisać posta. Mimo tego dziś byłam zmęczona, więc zaraz po napisaniu bloga idę wziąć prysznic i spać. Po lekcjach zostałam w klubie szachowym, tym razem wygrałam obie gry. Mój przeciwnik nie zawsze podejmował przemyślane decyzje, dużo ruchów wykonywał bez sensu. Do tej pory nauczyłam się, nie nie można robić nic bez sensu, nawet jeśli nie ma się pomysłu na atak, oraz że nigdy nie można bić czyichś figur na zasadzie "nudzi mi się, więc zbiję ci gońca, wystawiając się na atak twojego piona, w sumie każdy z nas straci po jednej figurze, więc wyjdziemy na zero". Każdy pion może się kiedyś przydać!

Po powrocie do domu szybko zjadłam obiad, a następnie poszłam do pracy - babysitting - opiekować się dzieciakami. Obecna opiekunka przedstawiła mi dzieci, pokazała dom, opowiedziała co mam robić, gdzie co jest, itp. Jest w 8 klasie i także jest tancerką! Potem do domu przyjechała mama, przywożąc paszę z McDonalda, w USA Happy Meal jest chyba najpopularniejszym posiłkiem dla dzieci wśród ogółu społeczeństwa, tak wynika z moich obserwacji. Mama jest przemiłą osobą, jej dzieci są cudowne, jutro idę tam na trzy godziny. Nareszcie mam pracę, ale się cieszę! Aż mi się przypomniał cytat Wujka Sknerusa: "Dolary, talary! Dolary, funty! Dolary, korony! Dolary, talary..."

Tak zimowo i świątecznie :)

Przypominam o subskrybcji mojego nowego kanału na YouTube: https://www.youtube.com/channel/UC9QW7iBUc5KgyTo7NcehURg, brakuje jeszcze 27 osób do odblokowania nowego filmiku! Tematyka świąteczna ;)

7 komentarzy:

  1. W jakim wieku są te dzieci i jak sie nazywają ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dostałaś tą pracę?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie marzylo ci sie byc chilliderka ? Twoje akrobacje by sie ideanie udaly i duzo dziweczyn zawsze chce byc . Nie chcesz dolaczyc do szkolnej druzyny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Marysiu! mam taką wielką prośbę: czy mogłabyś opisać twoją ,,przygodę" z językiem angielskim, bo ja bardzo chciałabym pojechać na taką wymianę, ale jestem raczej kiepska z angielskiego i nie wiem co zrobić :-( to dla mnie bardzo ważne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz już 206 subskrypcji!

    OdpowiedzUsuń
  6. O biedne te amerykańskie dzieci, happy meal na śniadanie... a oni się nie martwią o swoje dzieci, że będą grube?
    mają w ogóle taką świadomość, że od takiego jedzenia się tyje?

    OdpowiedzUsuń
  7. 56 year old Community Outreach Specialist Isahella Norquay, hailing from McBride enjoys watching movies like Iron Eagle IV and Sketching. Took a trip to Archaeological Site of Cyrene and drives a Ferrari 250 GT LWB California Competizione Spider. przegladaj strone

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)