sobota, 25 października 2014

Cztery szalone dni

(Ten post jest opóźniony o kilka dni, więc każde "dzisiaj" odnosi się do czwartku.)

Od wtorku jestem kompletnie zakręcona. Oczywiście pozytywnie :) Odkąd wyprowadziłam się od starej host rodziny jestem najszczęśliwszym człowiekiem świata. Tymczasowa host rodzina jest genialna, potwierdza to fakt, że jest w pół do pierwszej w nocy a ja piszę bloga. To dlatego, że nie mogę spać. A to z kolei dlatego, że tak się uśmiałam z host bratem i exchange studentką, że zmęczenie poszło w las i zgubiło drogę powrotną.

Wczoraj ze szkoły odebrała mnie koleżanka host mamy oraz jej koleżanka i Mai - exchange studentka z Wietnamu, z którą dzielę pokój przez kilka dni. Podgłosiłyśmy radio na maksa, otworzyłyśmy szyby i wydzierałyśmy się na cały głos. Kiedy dotarłyśmy do domu, to miałam wrażenie, że mi bębenki w uszach popękały. Najbardziej epicki powrót ze szkoły ever.

Potem ośmioletni Kolten chciał grać ze mną na Wii, ale jakoś się wykręciłam, gdyż byłam strasznie głodna. Nie tak łatwo odmówić ośmiolatkowi! Ugotowałam z Mai typowo amerykański obiad: nuggetsy w kształcie dinozaurów oraz mac&cheese - makaron w żółtym serze. Oczywiście nie wytrzymałabym, gdybym miała zjeść obiad bez warzyw, więc jako trzeci składnik skonsumowałam surowe brokuły. Nie robić mi tu min, brokuły są pyszne! No ale jeśli nie możecie się powstrzymać to już wiecie, jak zareagowała Mai xD

Po obiedzie nie mogłam odmówić i poszłam grać na Wii z Koltenem. Zaczęliśmy od baseballu, przegrałam 7-0, nie mam pojęcia, o co chodzi w tej grze, ośmiolatek mnie wyśmiał, ale i tak było fajnie i sama się dobrze bawiłam. Wypertraktowałam zmianę gry na tenisa - tu także poniosłam sromotną klęskę, potem rozegraliśmy partyjkę golfa. Tu szło mi trochę lepiej. Uparłam się, że będę grać dopóki nie pokonam Koltena, po wielu, wielu, wielu próbach nareszcie mi się udało :D Już myślałam, że mi ręka odpadnie od tego machania pilotem!

Wieczór spędziłam na rozmowie z Mai, dowiedziałam się, że w Wietnamie znalazł się ktoś inteligentny, kto postanowił używać normalnych liter a nie chińskich znaczków, których jest ładne parę tysięcy i sami Chińczycy nie znają wszystkich. Kiedyś zapytałam Mirabelle, jak się pisze "Maria" po chińsku, a ona nie miała pojęcia. Musiała sprawdzić w internecie. Taka sama sytuacja miała miejsce, gdy stara host mama wyciągnęła z szafy z jedzeniem Tajemniczy Chiński Produkt zakupiony przez ich wcześniejszego studenta z wymiany, także pochodzącego z Chin, i zapytała Mirabelle, czym ów produkt jest. Wszystkie informacje zakrzaczkowano, zero angielskiego. Wyobraźcie sobie, że nie miała pojęcia, co to za jedzenie i nie potrafiła przeczytać etykiety, ponieważ nie znała poszczególnych znaków. Nie mogła także sprawdzić w internecie, co znaczą, ponieważ nie wiedziała, jak je zapisać.

Ciekawostka: kto zastanawiał się kiedyś, jak Chińczycy piszą na klawiaturze? Zagadka rozwiązana! Wpisują normalnymi literami wymowę danego znaczka, po czym słownik zapodaje im kilka możliwych krzaczków, a oni wybierają ten, który im odpowiada. W ten sposób piszą wszystko. Jest to bardzo czasochłonne, więc zauważyłam, że Mirabelle rozmawia ze swoimi znajomymi nagrywając wiadomości głosowe.

Kolejna ciekawostka o Chinach: nie ma Facebooka, Snapchatu, Instagramu, YouTube, Twittera, Google i reszty stron, bez których nie wyobrażamy sobie życia. Rząd je zablokował. Ale żeby lud się przypadkiem nie zbuntował, to stworzono kopie tych serwisów, używają ich jedynie Chińczycy. Tym sposobem zamiast Facebooka mają Ku-Ku (jakkolwiek się to pisze). Mirabelle zachwalała swoje państwo i rząd za te wszystkie chińskie strony. Podsumowując - nieźle im tam piorą mózgi.

Dzisiaj w ogóle nie wróciłam po lekcjach do domu. Zostałam w szkole, ponieważ wieczorem odbywał się mecz futbolu - ostatni w tym sezonie na naszym boisku - więc nie mogłam sobie odpuścić pracy na stoisku z jedzeniem. Najpierw poszłam do biblioteki i siedziałam tam do 16:30, aż ją zamknęli. Kolejne półtorej godziny przesiedziałam na zewnątrz szkoły, gdzie stoją drewniane stoliki z ławkami pod drzewami, i czytałam "Dom Hadesa". O 18:00 poszłam do stoiska z jedzeniem i kontynuowałam czytanie w oczekiwaniu na Mirabelle.

Praca jak zwykle była zabawna, nie było zbyt wiele do roboty, więc się wygłupiałyśmy z Mirabelle i jej nową host siostrą. Po dziewiątej wysłałam SMS do tymczasowej host mamy, żeby po mnie przyjechała, więc przed dziesiątą byłam już w domu. Moje koleżanki zostały w pracy do końca meczu, czyli prawie do północy. Też bym została, jednak musiałam odrobić zadanie domowe i nauczyć się na quiz ze słownictwa z angielskiego.

Wspominałam coś o nauce? O wczesnym chodzeniu spać? Zapomnijcie o tym. Ledwo weszłam do pokoju i otworzyłam klapę laptopa, a do naszego pokoju wszedł Jarett - 14-letni host brat. Zaczęłam rozmawiać z nim i z Mai, zapytał mnie, co robię, więc odparłam, że odpowiadam na tonę komentarzy na YouTube i na blogu, i w ten sposób opowiedziałam im wszystko o mojej internetowej "karierze". Obejrzeliśmy parę moich filmików, kiedy Jarett zobaczył ten z saltem machowym, to koniecznie chciał się go nauczyć, więc obiecałam, że pokarzę mu jutro na trampolinie jak to się robi. (O ile mi wyjdzie - mam "lekkie" wątpliwości.) Jarett pokazał mi filmik, na którym robi salto w tył na trampolinie i też powiedział, że mnie tego nauczy. Także nie liczcie na nowego posta jutro, bo pewnie będę w szpitalu :D

Potem oglądaliśmy memy na telefonie Jaretta do pierwszej w nocy. Stwierdziłam, że jestem na wymianie, więc mam się dobrze bawić i poznawać ludzi, pal licho zadanie domowe, test z matmy i quiz z angielskiego! Uśmialiśmy się do tego stopnia, że ledwo oddychałam, a brzuch bolał mnie tak, jakbym zrobiła tysiąc brzuszków. Poszłam spać około drugiej, wyśpię się w grobie ;)

12 komentarzy:

  1. Jej już nie narażam z tym wszystkim! Bardzo się cieszę że jesteś taka szczęśliwa! Czekam na nowe posty i...filmiki;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadążam (górny komentarz;-))

    OdpowiedzUsuń
  3. To super, że masz taką fajną rodzinę. A jak długo zostaniesz w tej rodzinie ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się razem z Tobą! Aż miło się czyta, kiedy promieniujesz taką pzoytywną energią! 😍

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie piszesz:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Marysiu, proszę przeczytaj jeszcze raz to zdanie: ,,Obejrzeliśmy parę moich filmików, kiedy Jarett zobaczył ten z saltem machowym, to koniecznie chciał się go nauczyć, więc obiecałam, że pokarzę mu jutro na trampolinie jak to się robi." Mam nadzieję, że wiesz, dlaczego Cię o to poprosiłem. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ty nie rozumiesz jełopie, że Marysia od dłuższego czasu nie ma kontaktu z językiem polskim i zamiast ją pochwalić, że w ogóle jeszcze coś
    pisze to się takiemu bucowi przecinki nie podobają. Lepiej się dziadzie stąd ewakuuj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tobie też polecam zabawę ze słownikiem zamiast pisania komentarzy.

      Usuń
    2. zdradzę Ci, że nie o przecinki chodziło!

      Usuń
    3. Pozwolę sobie puścić mimo uszu Twoje chamskie inwektywy pod moim adresem. Co do meritum, to nie wiem, skąd to święte oburzenie jako, że uwagę zwróciłem w - wydaje mi się - sposób bardzo zgrabny i nienacechowany agresją (mam nadzieję, że się udało), lecz w sposób wręcz sympatyczny. I owszem, jak wspomnieli już przedmówcy, nie chodziło wcale o przecinki (te akurat są we właściwych miejscach i we właściwej ilości, co się akurat bardzo chwali, gdyż mało osób przywiązuje do tego należytą wagę). Z całą pewnością, to był drobny wypadek przy pracy, tym bardziej, że tego błędu na pewno nie zaznaczy żaden program z oczywistych względów, więc myślę, że Autorka nie będzie urażona samym faktem zwrócenia to uwagi, jak i też jego formą. Pojęcia ,,dłuższego czasu" w kontekście dwóch miesięcy także sobie pozwolę nie skomentować. Powiem tylko tyle, że Marysia, to inteligentna i oczytana osoba, która zapewne nie potrzebuje takiego marnego adwokata, jak Ty. :D
      PS. To prawda, że pierwsza młodość coraz częściej zaczyna mi uciekać garściami, ale póki co, to jeszcze nie taki ze mnie dziad. ;-)

      Usuń
  8. Hahahahah TYPOWA JA gdybym wylądowała na wymianie :D
    Najpierw dobre wrażenie a potem YOLO :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nieładnie tak zwracac uwage jak ktos ci napisze pytanie na błąd gdy samej sie go popełnia!

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)