Od rana wszyscy chodzili podekscytowani i rozmawiali o projekcie. Mnóstwo osób przebrało się, widziałam chłopaka w kostiumie banana oraz dziewczynę-dalmatyńczyka. Pierwsza lekcja przebiegła normalnie, tyle że została skrócona o 5 minut, podobnie jak pozostałe, następnie udaliśmy się na drugą lekcję, sprawdziliśmy obecność i wysłuchaliśmy ogłoszeń dyrektora. Osoby, które nie chciały być na filmie, miały się udać do sali gimnastycznej i tam tkwić przez drugą oraz dodatkową lekcję (która się uzbierała poprzez odjęcie 5 minut z wszystkich innych). Ci, którzy zapisali się do występu z klubami, do których należą, mieli się udać w konkretne miejsca na korytarzach. Do tej kategorii zaliczałam się ja - zapisałam się do grupy nauczycielki anatomii. Trzecia grupa, czyli osoby, które chciały wziąć udział, ale nie należały do klubów, miały się udać na stołówkę, gdzie stworzyli wielką grupę "niezrzeszonych".
Nauczycielka anatomii przyniosła dla nas fartuchy, okulary, stetoskopy i szkielety, ktoś zrobił plakat z napisem "Anatomy", do tego mieliśmy martwego kota i kości. Wyposarzyliśmy się w ten sprzęt i ustawiliśmy w dwa rzędy przy ścianach na korytarzu. Dalej stały dziesiątki innych klubów, wszyscy rzucali balonami i konfetti. Dwie osoby z każdego klubu zgłaszały się jako główni piosenkarze, więc kiedy nadszedł gość z kamerą, szli tyłem i śpiewali przed nim (bezdźwięcznie, musieli jedynie ruszać ustami) piosenkę lecącą z głośnika. W zeszłym tygodniu odbyło się głosowanie na piosenkę, którą będziemy śpiewać, wygrały "We're all in this together" z High School Musical oraz "Uptown Funk" Bruno Marsa. Reszta osób miała wiwatować i skakać do granic możliwości. Wywijałam kością miednicy oraz stopą zaraz obok kolegi z kotem i koleżanki z czaszką.
Kiedy kamera nas minęła, w mgnieniu oka zrzuciliśmy z siebie anatomiczne gadżety, zabraliśmy plecaki i pobiegliśmy do teatru. Niepotrzebnie się spieszyliśmy, zanim kamera tam dotarła minęło pół godziny. Aktorzy z musicalu zatańczyli krótki układ na scenie, a widownia skakała i rzucała balonami. Nauczyciel teatru podczas próby żonglował trzema maczugami i jeździł na monocyklu (rowerze na jednym kole, mam nadzieję, że to właściwy termin, sama nie wiem, wcześniej miałam takie zaćmienie mózgu, że przez 10 minut szukałam słowa "żaluzje" w Google). Nie wiem, co zrobił podczas występu, ponieważ tak się skupiłam na wiwatowaniu, że nie patrzyłam na scenę.
Sekundę po tym, kiedy kamera opuściła teatr, zerwaliśmy się z miejsc i wybiegliśmy na boisko futbolowe, gdzie zebrali się wszyscy biorący udział w "lip-dubie". Kamerzysta wyjechał w górę na takiej maszynie, której się używa do wieszania ozdób bożonarodzeniowych na latarniach, zatańczyliśmy szkolny taniec i zakończyliśmy projekt. Bardzo mi się podobało, będąc na boisku zatęskniłam za sezonem futbolowym. Nigdy bym się nie spodziewała, że do tego dojdzie, ale naprawdę chciałabym tam wrócić. Nie wiem co mnie ostatnio naszło, ale tęsknię za różnymi rzeczami, zwykłymi i dziwnymi.
Nie wiem, kiedy wideo będzie gotowe, ale jeśli dobrze się orientuję, to zostanie opublikowane na YouTube i będziecie mogli je obejrzeć.Na pewno dam wam link.
Wyposazylismy* ;)
OdpowiedzUsuńNasza szkoła w konkursie lip-duba wygrała, też było bardzo ciekawie, to jest świetna zabawa i promowanie szkoły ;)
OdpowiedzUsuńMoja*
UsuńAle czad!!! Zazdroszczę! Wszystko brzmii wygląda super! :-D
OdpowiedzUsuńAle czad!!! Zazdroszczę! Wszystko brzmii wygląda super! :-D
OdpowiedzUsuńMoja szkoła w zeszłym roku robiła coś takiego, fajna sprawa! :)
OdpowiedzUsuńMarysia zwraca w niemiły sposób osobom które komentują jej filmy że popełniają błędy a sama święta nie jest
OdpowiedzUsuń