sobota, 21 marca 2015

Pierogi, spacer po bagnie i spotkanie z wężem

Przepraszam za zaległości, ale w ciągu ostatnich dwóch dni nie miałam czasu na sklejenie choćby jednego zdania. W czwartek rano przerobiłam dla was kolejny filmik na YouTube, nad którym pracowałam od listopada. Mieszkamy w nowej dzielnicy, więc z tygodnia na tydzień przybywa tu domów. Na działce obok nas budowa rozpoczęła się właśnie w listopadzie, od pierwszego dnia robiłam zdjęcia postępów, po czym złożyłam je w filmik, gdzie klatka po klatce możecie obejrzeć cały proces. Przy każdym zdjęciu jest data, jeśli ominęłam dzień to albo była niedziela, albo trwały prace wewnątrz i nie było widać zmian, albo po ludzku zapomniałam. Wydaje mi się, że efekt jest zadowalający: https://youtu.be/zgUfbAXk4Sg

Później Jenn wybrała się do sklepu nauczycielskiego razem z koleżankami z pracy. Nauczyciel w ich szkole dostaje 150$ rocznie, które może wydać na pomoce naukowe i dekoracje do swojej klasy. Zostałam z domu z Coltem i z Liamem, poczytałam książkę i posiedziałam na komputerze. Jenn wróciła po południu, przywiozła dla mnie biały ser z Central Marketu - jedynego miejsca, gdzie można go dostać. Po południu oczekiwałam przybycia Susi i miałyśmy lepić pierogi, więc Jenn zaoferowała, że wstąpi do tego sklepu po drodze. Juhu!

Na lunch wybrały się z koleżankami do Cheesecake Factory (Fabryki Sernika, wbrew pozorom jest to restauracja, a nie cukiernia, jednak słyną z serników). Przywiozła mi kawałek sernika z białą czekoladą i orzechami macadamia, dla siebie kupiła czterowarstwowy sernikowo-czekoladowy, a dla Jeffa z ciastkami Oreo. Do tej pory miałam okazję spróbować ich sernika raz, wybrałam wtedy kokosowo-czekoladowy. Jest to jedyny placek jaki jadłam w USA, który dorównuje jednym z lepszych polskich ciast. Kawałek kosztuje chyba z 10$, ale jest warty swojej ceny.





Susi przyjechała przed czwartą, spóźniona. Jej hości zabrali ją na aukcję bydła (reakcja Jenn: "Oh no, this is where they sell baby cows from their moms! <smutna mina>), w drodze powrotnej ugrzęźli w błocie na pół metra i nie mogli się ruszyć. Nie wiem, jak udało im się wyjechać, pewnie zadzwonili po traktor. Od razu zabrałyśmy się za gotowanie pierogów, tłumaczyłam jej wszystko po kolei, ponieważ już od dawna prosiła mnie, abym nauczyła ją je robić. Połowę nadziałyśmy białym serem, połowę jabłkami, furorę jak zwykle zrobiły te pierwsze. Dwa nadziałam truskawkami, aby pokazać Susi różne opcje, te także jej smakowały. Dawno nie jadłam tak pysznego dania!

Ciekawostka: powiedziałam Susi, że na równi z białym serem kocham pierogi z jagodami. W szkole nauczono mnie, że po angielsku nazywają się blueberries, ale to nie jest prawda, ponieważ blueberries okazały się być borówkami amerykańskimi, a o jagodach w życiu nikt nie słyszał. Wujek Google i ciocia Wikipedia pozostali niezawodni, dowiedziałam się, że jagody znane nam to "bilberries". Przypuszczam, że rosną tylko na naszej szerokości geograficznej i nie da się ich wyhodować poza lasem, ale jeśli jestem w błędzie, olśnijcie mnie.



Po zjedzeniu pierogów poszłyśmy na spacer do parku. Jenn zabrała się za gotowanie dinneru nr 2, ponieważ dla amerykanów posiłek na słodko to deser, więc chciała ugotować coś słonego i japońskiego. Postanowiłam w takim wypadku zabrać telefon i powiedziałam Jenn, żeby do mnie zadzwoniła, kiedy będzie kończyć gotować, żebyśmy wróciły na czas do domu. Wzięłam japonki do ręki i poszłam boso, było tak ciepło, że czułam się jak nad morzem.
przy basenie w parku
Po dojściu do parku nie chciało nam się siedzieć w miejscu, więc zaproponowałam, żebyśmy odwiedziły Larę, która mieszka na osiedlu obok. Aby tam dojść, trzeba przejść przez wampirzy las. Przez przypadek wybrałam nie tą ścieżkę co trzeba i musiałyśmy przejść przez trawę, aby dotrzeć do właściwej ścieżki. Ziemia gdzieniegdzie była mokra i bagnista z powodu ostatnich deszczowych dni, Susi nie mogła wybrać lepszego dnia na wypróbowanie nowych conversów, na domiar złego białych. Kiedy przedzierałyśmy się przez trawę, miałam nadzieję, że nie spotkamy żadnych niemiłych zwierzątek, modlitwy zostały wysłuchane i udało nam się przeżyć. Doszłyśmy do strumyka, gdzie musiałyśmy przejść na drugą stronę, aby znów zmienić ścieżkę. Problem polegał na tym, że brzeg był błotnisty i śliski, a Susi miała nowe buty i nie chciała ich ani zamoczyć ani pobrudzić. W strumyku leżały dwie deski, po których mogłybyśmy spokojnie przejść na drugą stronę, gdyby nie fakt, że ostatnio padało i woda była o centymetr za wysoko. Ja mogłam wejść do wody bez problemu, więc przeszłam na drugą stronę, w końcu miałam japonki z Auchana za 3,99 zł. Chciałam dorzucić kilka desek, które leżały obok, ale Susi zdecydowała, że przejdzie po pniu drzewa, który znajdował się w zaroślach parę metrów dalej. Oparłam ręce na biodrach i westchnęłam z ulgą, a wtedy Susi się odwróciła i zaczęła krzyczeć "WĄĄĄĄĄĄĄĄŻ!!! Na szczęście gad skoczył do wody, a nie na Susi, ale mimo to wystraszyłam się na śmierć. Dorzuciłam parę desek i wypróbowałam je, po czym Susi przeszła na drugą stronę i minutę później byłyśmy na osiedlu Lary.

Zadzwoniłyśmy dzwonkiem do jej domu, otworzył nam jej host tato. Powiedział, że pozostała część rodziny wybrała się do kina na dwa filmy, więc wrócą późno w nocy. Zawróciłyśmy i ruszyłyśmy z powrotem do domu, tym razem obierając właściwą ścieżkę. Spotkałyśmy moje koleżanki z autobusu szkolnego na rowerach, chyba mnie nie poznały, nic nie powiedziały. W sumie sama nie znam ich imion, więc nie ważne. Zachód słońca wyglądał pięknie, dzień był ciepły, dosłownie jak środek polskiego lata. Susi była przerażona, kiedy jej to powiedziałam, w Hiszpanii jest o wiele goręcej.

Zjedliśmy japoński makaron, japońską dynię i brokuły, już nie japońskie. Do tego Jenn zaserwowała ryż, ale ograniczam węglowodany, jestem wystarczająco gruba. Na deser podzieliliśmy się sernikami (mówiłam coś byciu grubym?), więc każdy miał okazję spróbować każdego sernika, były pyszne, ale ten kokosowy, który zamówiłam za pierwszym razem, był jeszcze lepszy. Planowałyśmy obejrzeć "Kosogłosa", jednak nie wiadomo kiedy zrobiła się dziesiąta, więc położyłyśmy się spać. Przed zaśnięciem nie obyło się bez rozmów i narzekania, jakie jesteśmy grube i że nie da się schudnąć. Ktoś by zapytał, po co żarłyśmy ten głupi sernik, odpowiadam więc, że w Polsce takiego nie zjem, chcę doświadczyć ameryki. Poza tym próbowałam już wszystkiego, odchudzanie to niewykonalne. Już się nie mieszczę w niektóre spodnie, a Susi narzeka, że jak wróci do Hiszpanii i nadejdą wakacje, a razem z nimi plażowanie, to będzie wyglądać w bikini jak hipopotam. Zresztą ktoś już skomentował pod ostatnim postem, że przejrzał instagramy moich koleżanek i widać, że przytyły. Jeśli macie wypróbowany sposób na odchudzanie, chętnie go zastosuję. Najważniejsze to się nie poddawać! (I nie jeść sernika. Chyba zjem sernik.)

Jeśli ktoś nie śledzi mojej strony na facebooku, to zamieszczam tutaj to samo zdjęcie co tam:


12 komentarzy:

  1. Sernik z Cheesecake Factory! Najlepszy smakołyk z US!

    OdpowiedzUsuń
  2. Marysiu ile teraz ważysz ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, chce wyjechac na taka wymiane w najblizszym roku. Powiedz mi jak oceniasz postep w poslugiwaniu sie jezykiem angielskim (to moj najwiekszy problem),wszystko rozumiem ze sluchu i czytania ale slabo mowie. I drugie pytanie: czy uzywasz polskiej karty bankowej w usd czy zalozylas konto w amerykanskim banku ? Czy rodzice przysylaja ci pieniadze co miesiac czy po prostu wzielas kieszonkowe z gory na caly rok ? 250-300 usd wystarcza ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobre pytania! Ja też wyjeżdżam na przyszły rok szkolny i nie wiem jak z tym kontem w banku lepiej zrobić.

      Usuń
    2. Rowniez bylabym wdzieczna za odpowiedz. Co prawda narazie nie ma pieniędzy, poniewaz kiepsko z pieniędzmi, ale zbieram wiec informacje sa jak najbardziej mile widziane

      Usuń
  4. spróbuj diety ABC :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widze że blog ciekawy ale chyba na nim nie zarabiasz. A możesz zarobić całkiem nieźle promując produkty związane ze zdrowiem , szkoda żeby ruch na twojej stronie się marnował, jak możesz dorobić sobie niezłą pensję, wpisz sobie w google - spieniężanie stron o zdrowiu i urodzie

    OdpowiedzUsuń
  6. Spróbuj np jeżeli musisz coś słodkiego to zjedz to np zamiast obiadu kolacji itd.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ty masz Instagrama Marysiu?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć ! Mam pytanie, czy mogłabyś mi wysłać link do strony organizacji z której wyjechałaś ? Dzięki (:

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)