Uwaga! Poniższy paragraf zawiera drastyczne zdjęcia i opisy krwi. Wrażliwych zachęcam do kliknięcia czerwonego krzyżyka w górnym pasku okna.
Na anatomii przeprowadzaliśmy eksperyment, który miał określić naszą grupę krwi. W laboratorium każdy uczeń otrzymał zestaw składający się z alkoholowej chusteczki, igły, specjalnej kartki, na której należało umieścić trzy krople krwi, oraz trzech wykałaczek. Nie wolno było komukolwiek pomagać, pracowaliśmy tylko i wyłącznie z własną krwią. Po oczyszczeniu palca trzeba było wbić w niego igłę. Nie mogłam sie do tego zmusić, ponieważ instynkt podpowiada aby nie ranić siebie, jednak nauczycielka podeszła do naszego stołu i powiedziała "1, 2, 3, Go!", i wbiłam igłę z całej siły jako pierwsza. Wcale nie było tak źle, prawie nie bolało, jednak do tej pory ciarki mnie przechodzą, kiedy wyobrażam sobie wbijanie w swoją skórę igły. Wycisnęłam krew na kartkę, do każdej z trzech kropli dodałam inny płyn: na jedną przeciwciała A, na drugą B, na trzecią wskaźnik determinujący obecność antygenów Rh. Następnie rozmieszalam krew i płyny wykałaczkami. Jeśli w danej kropli pojawiały sie grudki, oznaczało to obecność antygenu. Wyszło mi, że mam 0 Rh-, jednak wiem, że mam 0 Rh+, po prostu wskaźnik Rh nie zawsze działa przy tym eksperymencie. Mimo lekkich niedociągnięć było fajnie, uwielbiam anatomię.
Ale super! Strasznie ci zazdroszczę tej anatomii :)
OdpowiedzUsuńHsah skojarzyl mi sie ten post ze zmierzchem jak bylaa lekcja na ktorej okreslali grupe krwi/mrtna
OdpowiedzUsuńFaktycznie. W Polsce chciałabym mieć takie lekcje...
UsuńTakie lekcje powinny być też w Polsce :) Bardzo podobają mi się Twoje posty, w których piszesz o tym co robicie w szkole. Zastanawia mnie jedna rzecz. Lecąc na wymianę są ograniczenia co do bagażu. Czy brałaś takie rzeczy jak kurtki np. zimowe, wiosenne? Domyślam się że trudno jest spakować się na rok.
OdpowiedzUsuńWzięłam wszystko co niezbędne. Kurtkę narciarską, która pasuje na każdą pogodę, butów zimowych nie brałam, bo w Teksasie nie ma aż tak lodowatej zimy. Jednak kupiłam tutaj mnóstwo rzeczy, ale niekoniecznie z przymusu. Spokojnie można spakować sie w 1 walizkę i przeżyć.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńIle miałaś punktów z testu gim??? To ważne!!
OdpowiedzUsuńAle czad! :-)
OdpowiedzUsuńAle super :) Chciałabym kiedyś pojechać do USA :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://edzia-photoamator.blogspot.com/
A jakie książki znajdowali inni? Tą co ty, czy jakieś inne?
OdpowiedzUsuńJakieś inne, ale nie wiem jakie.
UsuńKiedy masz prom? Idziesz?
OdpowiedzUsuń2 maja, tak
UsuńMarysiu mam kolejne (:P) pytanie. Wiele wymieńców po wymianie ze swoimi koordynatorami jedzie na specjalny obóz dla wymieńców. Czy bierzesz w tym udział? Czy twoja organizacja robi takie coś? Myślisz, że to za dodatkową opłatą?
OdpowiedzUsuńW mojej organizacji nie ma czegoś takiego, nigdy o tym nie słyszałam.
UsuńPrzeczytałam twojego bloga od deski do deski! Fajnie, że opisujesz wszystko dość szczegółowo, bo można w pewien sposób przygotować się na wyjazd i wyobrazić sobie jak to naprawdę jest:). Mam pytanie: ile zajęło Ci oswojenie się z nauką po angielsku? Miałaś jakieś problemy ze zrozumieniem lekcji? Z góry dzięki za odpowiedź:). Jadę w tym roku i też mam zamiar prowadzić bloga: http://statesyear.blogspot.com/ , pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzez kilka dni musiałam się przyzwyczaić do mowy nauczycieli, ale potem wszystko już rozumiałam. Po pół roku poprawiłam sie do tego stopnia, że nie mam żadnych problemów.
Usuń