środa, 4 lutego 2015

DZIEŃ 12 - Najlepszy dzień w życiu

W poniedziałek obudziłam się o 6:36, prawie godzinę wcześniej niż Susi. Pierwsza myśl: mam 18 lat!!! Wzięłam laptopa do kuchni z zamiarem nadrobienia zaległości na blogu, jednak plan nie wypalił, ponieważ dostałam tyle urodzinowych wiadomości, że nie wiedziałam, od czego zacząć czytanie. Dostałam maila od taty, wiadomość od mamy na facebooku, wiadomość od przyjaciółki na skypie, posta od drugiej przyjaciółki na fb, życzenia od mnóstwa znajomych, nawet Allegro wysłało mi kartkę internetową i poinformowało, że moje konto junior zostało przekształcone w normalne konto. Fani składali mi życzenia na fanpage’u, dostałam kilka cudownych kartek! Dziękuję wam wszystkim, dzięki wam rozpoczęłam urodzinowy poranek z największym na świecie uśmiechem na twarzy.

od fanki

od wujka, 10 lat temu

od przyjaciółki

od fanki

od fanki
Kiedy dotarłyśmy do szkoły, spotkałyśmy się z resztą koleżanek. Susi i Sophie wręczyły mi prezent urodzinowy, już w piątek mnie uprzedziły, że dostanę go dopiero w poniedziałek, więc byłam bardzo podekscytowana. Kiedy kilkanaście dni temu zapytały mnie, co chciałabym dostać, poprosiłam, żeby kupiły mi akcesoria do makijażu, ponieważ będę tego potrzebować na konkursie tańca. Dogadały się między sobą i dostałam jeden prezent, ale za to jak wspaniały!





Przez cały dzień paradowałam po szkole z torebką prezentową z napisem „Birthday Girl”, więc usłyszałam „Happy Birthday” kilkaset razy. Ktokolwiek widział torebkę, reagował podobnie. Było mi bardzo miło, kiedy każdy mówił to z entuzjazmem i radością, co prawda jest to przejaw typowej, wyolbrzymionej amerykańskiej przyjacielskości, ale lepsze to niż typowe polskie narzekanie na wszystko. Nie wszyscy Amerykanie są tacy, tak samo jak nie wszyscy Polacy, ale jest to duża grupa. Nawiązując do generalizowania, ostatnio ktoś zrzędził w komentarzach, że narzekam na Polskę, a przecież w różnych miejscach jest inaczej, więc nie powinnam tego robić. Oczywiście, że jest inaczej i każdy o tym wie. Piszę o tym, co mi jest znajome. To jest moja opinia i nie możecie mówić, że jest zła, możecie za to mieć inną, dlatego to się nazywa OPINIA.

Na tenisie cała drużyna zaśpiewała mi „Happy Birthday”. Zwolniłam się z treningu 15 minut wcześniej, ponieważ hości mieli mnie zabrać na urodzinowy obiad. Tradycja w USA jest taka, że jubilat wybiera restaurację i cała rodzina jedzie tam na obiad. Bardzo często w restauracjach kelnerzy krzyczą „Mamy dzisiaj urodziny „Krzysia”” i wszyscy obecni śpiewają „Happy Birthday”, niezależnie od tego, czy znają tą osobę czy nie. Kiedy po mnie przyjechali, z ulgą wsiadłam do nagrzanego samochodu (na dworze było 10 stopni i odmarzały mi ręce) i wyruszyliśmy do wybranej przeze mnie restauracji - Texas Roadhouse. Jest to typowa teksańska restauracja (jakkolwiek się to słowo odmienia) - menu to głównie steki, ziemniaki i frytki. Wybrałam to miejsce, ponieważ Jenn jest wegetarianką i nigdy tam nie jeździmy, a pamiętam, że jedzenie wyglądało bardzo dobrze, kiedy byłam tam z poprzednią host rodziną. Co prawda nic wtedy nie zamówiłam, ale najadłam się orzeszkami ziemnymi, których skorupki rzuca się tam na podłogę oraz pysznymi, świeżymi słodkimi bułkami z masłem cynamonowym. Mniam!

Dobrze wybrałam. Zamówiłam stek (6 uncji, medium well) z frytkami i słodkim ziemniakiem z piankami marshmallows, masłem i cukrem. Stwierdziłam, że są moje urodziny, więc jedzenie ma być dobre, niekoniecznie zdrowe. Zanim dostałam swoje zamówienie, pochłonęłam tonę orzeszków ziemnych i bułek z masłem cynamonowym, więc kiedy przynieśli mój stek, zjadłam tylko pół porcji a resztę zabrałam do domu aby zjeść dziś na dinner. Dawno nie jadłam czegoś tak pysznego! (zdjęcie na dole posta)

W oczekiwaniu na zamówienie dostałam prezent od hostów - śliczną kartkę z życzeniami, różową z kolorową muffinką, do tego 50$ jako dofinansowanie na iPhone’a 6. Zamierzam kupić go w tym tygodniu. Juhu, nie mogę się doczekać!!! Kiedy skończyliśmy jeść, przyszli do nas kelnerzy i przynieśli wielkie siodło, po czym polecili mi na nim usiąść. Do ręki dostałam materiałową serwetkę, kelner powiedział, że kiedy krzyknie „iiiiijjjoooo!”, mam zacząć machać nią jak lassem, po czym krzynkął na cały głos: „Uwaga, uwaga! To jest Marysia, która kończy dzisiaj 18 lat! Kiedy policzę do trzech, wszyscy krzyczymy „iiiiijjjoooo!”. Cała restauracja wrzasnęła "iiiijjjoooo", Jenn nagrała filmik telefonem, więc prędzej czy później zobaczycie, jak to wyglądało. Dinner spędziłam fantastycznie - pyszne jedzenie i niezapomniane wrażenia.

Po drodze do domu zatrzymaliśmy się przy skrzynkach na listy. Jeff wyjął ze środka coś wielkiego i powiedział, że to do mnie. Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, wzięłam przesyłkę, patrzę, a to od mojej przyjaciółki z Polski! Nawet sobie nie wyobrażacie, jak się ucieszyłam! Gdy byłam pewna, że mój dzień nie mógłby być lepszy, to stał się lepszy. Najbardziej podobał mi się sposób zaadresowania przesyłki: Ms. (Milady) Maria Krasowska. Nigdy nie wyrzucę tej koperty!

Padłam na łóżko i zaczęłam się śmiać sama do siebie, tyle się tego dnia wydarzyło, byłam tak przepełniona szczęściem, że w końcu wybuchłam. Kiedy się ogarnęłam, otworzyłam przesyłkę. Dostałam najlepszą kartkę z życzeniami na świecie, 2 kisiele, 2 czekolady, książkę po polsku (hurra, będę ją czytać codziennie, bo od jakiegoś czasu zaczyna brakować mi języka, jednak pisanie idzie mi o niebo lepiej niż mówienie) oraz... tam tara dam... ZNISZCZ TEN DZIENNIK! Już się nie mogę doczekać destrukcji! Moje urodziny były świetne, zdecydowanie najlepsze w moim życiu!



Podsumowanie dnia:

Sport: 
tenis - 1,5h

Jedzenie:
śniadanie: owsianka z jogurtem, orzechami i malinami i borówkami
lunch: buraki, mięso kraba, zapiekanka ziemniaczana + pomarańcza + kawałek snickersa
przekąska: jabłko + ciastko od koleżanki
dinner: 4 bułki z masłem cynamonowym, stek, orzeszki ziemne, słodki ziemniak z piankami, frytki (pół dinneru zostawiłam na wynos)

Ocena:
3

Zdjęcia jedzenia:


pyszne bułki, wciąż gorące

w tle wiaderko z orzeszkami


Na koniec zdjęcie szafek (mają je tylko sportowcy):

5 komentarzy:

  1. Też chcę taką osiemnastkę!;-) a te maliny i borówki to były mrożone? Były dobre? Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie były mrożone, kupiliśmy ograniczne w H-E-B, ale i tak polskie mają o niebo więcej smaku.

      Usuń
  2. Wow! Zazdroszcze ci takich cudownych urodzin ;)
    Ps. Ta książka ,, W śnieżną noc '' jest jedną z moich ulubionych, napewno ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamierzasz przeczytać " Niezgodną" po powrocie do Polski, czy w USA po angielsku ?

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)