Przygotowania do imprezy urodzinowej rozpoczęłam z samego ranka. Jeff pracował cały dzień, Jenn pojechała na zakupy spożywcze z Liamem, a ja zostałam w domu z Coltem i zabrałam się za pieczenie muffinek marchewkowych. Użyłam przepisu z książki, którą dostałam od hostów pod choinkę. Wyszły przepiękne, cały dom ślicznie pachniał, poczułam ducha imprezy. Udekorowałam je zgodnie z przepisem, koleżanki stwierdziły, że wyszły identyczne jak na zdjęciu. Tak im posmakowały, że nie obyło się bez zdjęć przepisu. Zrobiłam także moją ulubioną sałatkę z Polski, wyszła trochę gorzej w wersji amerykańskiej, ponieważ kurczak był twardy i sypki a ananas jakiś mało ananasowy. Jako ciekawostkę dodam, że był od razu pokrojony w puszce.
Jenn nieźle mnie zaskoczyła, kiedy wróciła z zakupów. Przed wyjazdem zapytałam, czy mogłaby kupić jakieś balony i może czipsy albo ciastka, a ona odparła, żebym się o nic nie martwiła, wszystko będzie perfekcyjne. Kiedy opowiadałam jej któregoś dnia, że w Polsce samemu planuje się imprezę, samemu się gotuje, samemu się dekoruje dom, to nie mogła się nadziwić. W USA jubilat jest gościem na swoich urodzinach, oczywiście najważniejszym z gości, nic nie gotuje, nic nie planuje, wszyscy robią to za niego. Ma to swoje zalety, ale lubię nasze polskie samodzielne planowanie, przynajmniej wiemy, w co się pakujemy i wybieramy to, co nam się podoba. Wracając do niespodzianki: Jenn przyniosła balony z helem, napis "Happy Birthday", mnóstwo dobrego jedzenia i tort. Najbardziej podobały mi się balony!
Goście zaczęli przychodzić o 18:00. Zaprosiłam 10 osób, niestety część z nich nie mogła przyjść, więc razem ze mną było nas siedem. Na początku się martwiłam, że będziemy się nudzić, ale tak się rozgadałyśmy, że mogłybyśmy rozmawiać do białego rana. Wszyscy zaśpiewali mi "Happy Birthday", potem zaśpiewałam sama sobie "Sto lat", ponieważ ciekawiło ich, jak to brzmi, pomyślałam życzenie (po czym zorientowałam się, że pomyślałam je po angielsku, język we mnie wsiąka) i zdmuchnęłam świeczki. Otworzyłam prezenty, bardzo mi się podobały, wiem, że dostanę jeszcze prezent od Sophie i Susi w poniedziałek rano w szkole.
Quinlin (host siostra Mirabelle) wpadła na genialny pomysł: wdychanie helu z balonów. Nie mam pojęcia, jak mogłam nie wpaść na to wcześniej! Nagrałyśmy wszystko moim aparatem, skleję razem nasze wypowiedzi i wstawię filmik na YouTube. Bawiłyśmy się wspaniale, to były jedne z najlepszych urodzin w moim życiu. Są na pierwszym miejscu ex aequo z trzynastymi urodzinami. Na pewno różniły się drastycznie od przeciętnej polskiej osiemnastki, i całe szczęście. Wciąż pozostaję oryginalna! W ogóle nie odczuwam swojego wieku, dziś wspólnie z Susi stwierdziłam, że chyba jestem nieśmiertelna, bo w ogóle się nie zmieniam od paru lat. Na zawsze pozostanę Pippi Pończoszanką :) Hurra!
Przed 22:00 goście pojechali do domu, została tylko Susi, ponieważ zaprosiłam ją do siebie na 2 noce. Jenn ją uwielbia i zawsze jej szkoda, że Susi ma niezbyt fajną host rodzinę, że nigdzie jej nie zabierają, że jedzą wszystko mrożone, Jenn nie może żyć bez dobrego jedzenia i zawsze chce pomóc wszystkim, którzy źle się gdzieś czują, więc powiedziała mi, że Susi może do nas wpadać, kiedy tylko zechce.
Wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuńMoje główne pytanie: Dmuchanie świeczek było na serio czy wyreżyserowane ? :P
OdpowiedzUsuńCzy przy tych zdjęciach serio nie dało się podejść bliżej ? Takie tam 50% to ściany :D Ale wiesz skoro one mają uszy to może też chciały się znaleźć na przyjęciu jako goście :D
Pozdrawiam :)
Host tato jest najgorszym fotografem świata, no trudno :(
UsuńWszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń!!! :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego!!! Zdrowia, szczęścia, pomyślności i spełnienia wszelkich, najskrytszych marzeń. ;-)
OdpowiedzUsuń100 lat Marysiu ! Duuużo zdrówka oczywiście, uśmiechu na twarzy i wspaniałych przygód, kochana ! <3
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego Marysiu! Dużo zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! Nie było Mirabell?
OdpowiedzUsuńA nie widzisz jej na zdjęciach?
UsuńHappy birthday! M.
OdpowiedzUsuńNajlepszego :)
OdpowiedzUsuńNajlepszego Marycha!!!!!!!! ;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego Marysiu! Nieskończenie wiele lat! =)
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego!!! STO LAT, niezapomnianych przygód w Ameryce! ; ) : )
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj!!! Spełnienia wszystkich marzeń, wspaniałych amerykańskich przygód, sukcesów w tańcu i gimnastyce!
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego Marysiu ! Spełnienia marzeń i czego sobie życzysz :) :* ♥
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥♥Wszystkiego najlepszego! :D ♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńU mnie urodzin też nie przygotowuje się samemu tylko w formie ,,niespodzianki". Nie mów ,że w Polsce jest tak i tak... bo najczęściej jest tak w twoim środowisku... Nie obrażam cię jednak wiele osób będzie kojarzyło Polskę tylko z tb i twoją opinią, która wielu przypadkach nie tylko u mnie ale też u moich znajomych się nie jest prawdą! Ja też jestem od nowego roku szkolnego w Usa, tylko w Chicago i na studiach.
OdpowiedzUsuńDokładnie, często mam wrażenie że Marysia zapomina że miejsce w którym mieszkała nie warunkuje całej Polski... Nawet ten durny krojony w kawałki ananas w puszce jest u nas normalnie dostępny w marketach, nie wspominając o wielu innych przypadkach na tym blogu.
UsuńAle przecież nie chodzi o to, że gdzieś jest inaczej w Polsce, ale na ogół jednak to solenizant zaprasza i przygotowywuje chatę. Wyjątki to też norma:)
UsuńPomińmy imprezy w klubach
Sto lat!!! Szkoda źe nie możesz się napić alkocholu :(
OdpowiedzUsuńjak to, na zdjęciach jest piwo, przyjrzyj się :)
UsuńTo nie jest piwo, tylko coś jak cytrynowy sprite. Dla mnie nie szkoda, i tak bym nie piła, po eksperymentach na anatomii nie chcę sobie ugotować mózgu.
UsuńPokażesz prezenty?
OdpowiedzUsuńchyba tak, ale jeszcze nie wiem :)
UsuńKtóra to Susi?
OdpowiedzUsuń