czwartek, 1 stycznia 2015

Kino i piżama party

Wczoraj wieczorem spotkałyśmy się z koleżankami w kinie o 18:00. Nie wiedziałyśmy jeszcze, co będziemy oglądać, zdecydowałyśmy dopiero na miejscu. Głównym celem było spędzenie razem czasu i walka z amerykańskim brakiem socjalizacji. Po krótkim namyśle kupiłyśmy bilety na Annie na 19:00, po czym udałyśmy się do restauracji, aby coś zjeść.

Susi, Cindy i ja zamówiłyśmy takie same sałatki, Sophie wybrała quesadillas, czyli dwie tortille z toną sera pomiędzy nimi. Czekałyśmy na jedzenie masakrycznie długo, podali nam je o 18:57. Miłego seansu za trzy minuty. Sałatka była porażką, stos sałaty, na której dostrzegłam śladowe ilości orzechów, odłamek sera i awokado, kawałeczek bekonu i trzy małe kostki pomidora na krzyż. Zjadłyśmy jak najszybciej, zapłaciłyśmy i pobiegłyśmy na film, licząc na długie reklamy.

Do sali kinowej weszłyśmy kwadrans po rozpoczęciu filmu. Dokładnie w tej sekundzie zaczął się seans! Spodziewałam się dłuższych reklam, wspominając półgodzinne męki w Mulitikinie, a tu taka niespodzianka! Wejście do sali znajdowało się w połowie jej wysokości, więc można było iść w dół albo w górę, za to na środku był pas oddzielający dwie części widowni. Pewnie widzieliście to kiedyś na filmach. Nie było wyznaczonych siedzeń, każdy siadał, gdzie mu się podobało, więc jedne miejsce, gdzie mogłyśmy usiąść obok siebie, znalazło się w trzecim rzędzie. Oglądając film czułam się, jakby ktoś spłaszczył ekran, ponieważ byłyśmy tak nisko. Ale szybko się przyzwyczaiłam, więc nie było tak źle. Film bardzo mi się podobał, chętnie obejrzę go kiedyś jeszcze nie raz.

Jeśli chodzi o kino, to mam dla was jeszcze kilka ciekawostek. Podobnie jak w Heliosie, tu też mają tanie wtorki - film za 5$. Po drugie, siedzenia się huśtają, można się odchylić w tył o kilka cm. Po trzecie, miejsce na picie ma wielką dziurę w dnie, więc pasują tam napoje kupione jedynie na miejscu. Po czwarte, ekran jest "wygięty", jest jakby łukiem. Po piąte, mają tylko normalny słony popcorn, nie ma karmelowego (w sumie to dobrze, bo go nie zjem). Po szóste, kiedy wychodzi się z sali kinowej, popcorn, picie i śmieci zostawia się na podłodze, nikt nie stoi z koszem przy wyjściu.

Po filmie kupiłyśmy sobie lody, były przepyszne, po raz pierwszy jadłam gałkowe lody w USA. Wcześniej tylko takie z H-E-B, które są obrzydliwe. Kiedyś hości wyrzucili lody waniliowe, bo nikt ich nie jadł. Zostawili je na blacie, aż się roztopiły w wielkim opakowaniu. Z ciekawości otworzyłam to opakowanie, kiedy lody były już ciepłe. Ujrzałam obrzydliwą pieniącą się breję, klejącą się i wyglądającą jak stara farba do ścian. Fuj! Od tamtej pory nie tykam lodów w domu.

Mama Cindy zabrała nas do nich do domu. Było super, poszłyśmy spać o czwartej rano. Nakręciłyśmy dla was filmik, w którym rozmawiamy o wadach i zaletach życia w USA. Wyszło nam to bardziej jak debata polityczna, bo w ogóle nie patrzymy w kamerę i rozmawiamy między sobą, ale myślę, że i tak wam się spodoba. Mam w planach podłożenie napisów, ale nie wiem, co z tego wyjdzie, więc być może wstawię po prostu po angielsku.






12 komentarzy:

  1. Przeglądam sobie Twoje starsze posty i nagle zobaczyłam, że Dodałaś nowy post ! Meeeeega się ucieszyłam, w koncu uwielbiam tego bloga. :)
    Pozdrowionka, Twoja stała czytelniczka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też wczoraj byłam na Annie <3 fajny i pozytywny film ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby były napisy, bo za wiele nie zrozumiem :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie może być po angielsku :) zrozumiem raczej wszystko, a dodanie napisów zajęłoby ci sporo czasu :/

    OdpowiedzUsuń
  5. ale do dupy z tym multikinem:// pewnie ludzie którzy ostatni próbują wyjść ze środka sali potykają sie o puste opakowania po popcornie itp. FUUUUJJJJJ!!! I jeszcze nie możesz sobie wybrać miejsc?! Japierdziele, gorzej być nie mogło.. a jedzenia ci nie zazdroszcze:( muszę ci powiedzieć, że akurat jem pyszne czekoladowe lody od Nordisa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie można, tylko one przyszły później. Radzę przeczytać posta jeszcze raz.

      Usuń
    2. No wlasnie lepiej przeczytaj dwa razy zamiast zle oceniac. Poza tym zwracam uwage na Twoje slownictwo poniewaz nie jest z nim najlepiej. :/ A jesli chcesz sie czepiac ze moj komentarz nie ma polskich znakow to bardzo mi przykro ale mam angielski telefon i jeszcze nie do konca go rozgryzlam. Pozdrawiam

      Usuń
  6. A ja poproszę jednak o napisy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój pomysł: dodaj teraz po angielsku, a w wolnym czasie będziesz pracowała nad napisami i wersję z napisami dodasz np za kilka tygodni :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mam pytanie. Skoro chcesz zostać w Ameryce i skończyć tam liceum to jak to zrobisz? Chodzi o to że i tak będziesz musiała wrócić a aplikacja trwa przecież prawie cały rok szkolny. I możesz trafić do innego stanu i innej szkoły z innymi ludźmi i nauczycielami. Miło by było gdybys odpowiedziała :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są inne sposoby i inne wizy. Wróciłabym na wizie F-1 i bez żadnej fundacji.

      Usuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)