sobota, 31 stycznia 2015

DZIEŃ 10 - Nareszcie piątek!

Nareszcie nadszedł piątek. Po pracowitym tygodniu miło było nie przejmować się zadaniem domowym po powrocie ze szkoły, zwłaszcza że wczoraj miałam go po dziurki w nosie.

Test z psychologii poszedł mi przyzwoicie, wręcz świetnie, biorąc pod uwagę poziom trudności. Uczyłam się od kilku dni, powtórzyłam część materiału rano w autobusie, część przeczytałam na lekcjach. Właśnie skończyliśmy dział o języku, mowie i myśleniu.

Na algebrze mieliśmy quiz, o którym nie wiedziałam, ponieważ nauczyciel ogłosił go wczoraj, a mnie nie było w szkole. Na szczęście amerykańscy nauczyciele w znacznej większości są wyrozumiali i podchodzą do ucznia jak do człowieka a nie niewolnika, ich pracą jest nauczanie a nie pokazanie, że nic nie potrafimy. Szybko wytłumaczył mi polecenia, których nie rozumiałam, więc powinnam dostać A.

Na historii wypełnialiśmy kserówki dotyczące życia podczas II Wojny Światowej w USA. Mieliśmy za zadanie interpretować różnego rodzaju ogłoszenia i plakaty z tamtych czasów, nowo powstałe prawa i wyjaśnić, dlaczego je wprowadzono. Klasa dostała je już wczoraj, ale nauczyciel pamiętał, że byłam nieobecna, więc po ogłoszeniu "Take out your paper that you were given yesterday" dodał z uśmiechem "I have one for you, Ms. Maria".

Ostatnio Jenn wyjaśniła mi różnicę pomiędzy skrótem Ms. a Mrs. Oba czyta się "miss", więc ciekawiło mnie to już od dawna. Okazuje się, że Mrs. używa się wtedy, kiedy żona przyjmie nazwisko męża, w pozostałych przypadkach jest to Ms. Zauważyłam, że w USA większość kobiet pozostaje przy swoich nazwiskach.

Na tańcach oglądaliśmy "Auta", mój ulubiony animowany film Disneya, ale żeby nie siedzieć biernie na podłodze, to się porozciągałam i ćwiczyłam piruety. Trzeba wykorzystać każdy moment, kiedy ma się dostępne lustro do tańca!

Na teatrze przerabiamy "Commedia dell'Arte" i wymyślamy przedstawienia w 6-osobowych grupach. Wybrałam rolę Arlekina, ponieważ najbardziej do mnie pasowała - mogę robić akrobacje na scenie. Do tego każdy ma zaprojektować maskę do swojej roli, a później ją wykonać.

Na anatomii przez cały tydzień wykonujemy doświadczenia dotyczące męczenia się mięśni. Pierwszego dnia zgrzałam się skacząc pajacyki przez 5 minut, innego dnia moim zadaniem było ściskanie dłonią specjalnego urządzenia dwukrotnie przez 100 sekund. Za każdym razem, kiedy pracujemy w grupach i jedna z osób ma wykonać ćwiczenie, zgłaszam się na ochotnika,  ponieważ lubię widzieć moje własne wyniki.

Na angielskim dalej czytaliśmy książkę "Of Mice and Men", która jest nudna, ale nauczyciel przerywa co chwilę i tłumaczy po ludzku, co się wydarzyło, więc nie zasypiam. Jednak gdybym zasnęła na jakiejkolwiek lekcji, może za wyjątkiem tańca, to nikt by się nie czepiał, nie dostałabym także uwagi. Chyba że zdarzałoby się to często i spowodowało pogorszenie się w nauce, wtedy zaczęliby ze mną rozmawiać.

Dziś dostałam darmowy lunch w szkole, ponieważ miałam stuprocentową frekwencję w pierwszym semestrze. Nie było to nic szczególnego, lekki fast food, zdjęcie jest na dole.

Kiedy wróciłam do domu, na łóżku leżała przesyłka z Polski. Pierwszy prezent urodzinowy! I to jeszcze jaki! Rodzice wysłali mi książkę ze zdjęciami podsumowującymi 18 lat mojego życia. Bardzo mi się podobały strony, gdzie widniały dwa podobne, prawie identyczne zdjęcia, tyle że jedno z nich było zrobione całkiem niedawno, a drugie baaaardzo dawno temu. Roześmiałam się czytając moje stare listy do Mikołaja, w życiu bym się nie spodziewała, co na nich powypisywałam. Nagrałam swoją reakcję, wyślę ją mamie w mailu :)

O 18:00 pojechaliśmy z hostami do najlepszej meksykańskiej restauracji w Austin, która właśnie przeżywała oblężenie. Wysadziliśmy Jenn przy drzwiach, żeby mogła jak najszybciej stanąć w kolejce oczekujących na przydzielenie stolika, po czym przez 15 minut polowaliśmy na miejsce parkingowe (i to nie był mały parking, na pewno mieścił ponad 100 aut). W lokalu czekaliśmy ponad pół godziny, oglądałam w tym czasie kucharzy przez szklaną ścianę. Nie mam pojęcia, jak można gotować w takim tempie, ledwo nadążałam wzrokiem za ich rękami. Kiedy w końcu dostaliśmy stolik, podano nam koszyk z nachosami i salsą, w życiu nie jadłam lepszych nachosów. Wybór dania zajął nam kolejne 15 minut, oczekiwanie przynajmniej pół godziny. Do domu wróciliśmy o 21:30.

Zapytałam Jenn, czy w USA ktokolwiek je widelcem i nożem. Poprosiła mnie o zdefiniowanie "widelcem i nożem", więc wyjaśniłam, że mam na myśl jedzenie oboma rękami jednocześnie, nóż w prawej, widelec w lewej ręce. Powiedziała mi, że noża używa się tylko do mięsa, które kroi się przed jedzeniem, potem odkłada się go na bok i je się widelcem. Powiedziała, że jeśli ktoś je widelcem i nożem, to jest to dziwnie odbierane, ponieważ oznacza to, że ktoś chce wyjeść wszystko z talerza i musi sobie pomagać nożem, żeby zgarnąć wszystko na widelec. Jednak później stwierdziła, że nikogo nie obchodzi, jak inni jedzą, nikt nawet nie zwróci na to uwagi. Każdy jest z innego kraju, gdzie je się w inny sposób, więc można jeść jak tylko się chce. Wszyscy trzymają łokcie na stole albo chowają ręce pod stołem, siekają widelcami, a o mowie sztućców bałam się już wspomnieć, bo nie mam pojęcia, co by sobie pomyśleli.

Jeśli kogoś interesują nasze rozmowy po angielsku, to właśnie tak to wygląda.

Kiedy udało mi się uporać z zadaniem domowym, zdecydowałam, że muszę potańczyć, ponieważ w najbliższych dniach na pewno nie będę mieć na to czasu, a nie chcę mieć zakwasów. Następnie zjadłam kolację, wzięłam prysznic i wykończona padłam na łóżko. Do tego wszystko mnie bolało przez okropną cudowną pogodę. Muszę zainwestować w krem przeciwsłoneczny.

Podsumowanie dnia:

Sport: 
taniec - 30 minut

Jedzenie:
śniadanie: makaron sprzed paru dni
przekąska: orzechy ziemne, cashews i migdały
lunch: widać na zdjęciu :)
dinner: koszyk nachosów, enchilady z krewetkami, ryż i jakaś fasola, "surówka" z guacamoli

Ocena:
4

śniadanie

przekąska (tylko orzechy)

lunch - ciastka i lemoniadę oddałam koleżankom :)

"surówka"

nachosy

moje danie - jak zwykle zalane serem, ściągnęłam go na bok

6 komentarzy:

  1. Świetny wpis. Dziękuję Ci bo dzięki topie nauczyłam się szpagatu w jakiś miesiąc. Dziękuję :* Jesteś najlepsza. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Marysiu mam takie pytanie bo właściwie to nigdy nie wiem jak to jest :P Czy w stanach to kiedy idziesz do szkoły zależy w której połowie roku się urodziłeś? w sensie że teraz freshmen to ludzie urodzeni w 1 poł 2000r/2 poł. 1999, sophomore to 1999/98 junior 1998/1997 a senior to 1997/1996 czy źle myśle? :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Serio dopiero teraz dowiedziałąś się, że Mrs stosuje się przy kobiecie zamężnej a Ms przy kobiecie niezamężnej? Whow, mój angielski jjest w takim razie naprawdę dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to ma do znajomości angielskiego? To raczej taka przydatna ciekawostka o której można się dowiedzieć na każdym stopniu zaawansowania.

      Usuń
    2. Zgadzam się z anonimem wyżej. :)

      Usuń
    3. pisze się wow a nie whow, faktycznie naprawdę dobry dobry angielski

      Usuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)