niedziela, 31 sierpnia 2014

Mam laptopa! Nareszcie zdjęcia!

Dzisiaj rano pojechałam z host tatą do szkoły i na zewnątrz budynku malowaliśmy na biało drabiny dla Highsteppers, czyli zespołu tanecznego, w którym tańczy Kaeleigh. Ich nowy układ będzie właśnie z drabinami. Przyszło kilkanaście osób, głównie rodziców, ale też tancerek. Dużo osób było zainteresowanych moją wymianą i Polską, jeden tato pytał mnie, czy u nas też jest tak gorąco. Malowaliśmy drabiny od 10 do 11, ale mimo wczesnej godziny było 37 stopni i byłam cała mokra xD Pomalowaliśmy wspólnie około trzydziestu drabin, potem pojechaliśmy do domu. Byłam cała w farbie, całe szczęście, że John dał mi starą koszulkę, którą mogłam pobrudzić.

Jak dojechaliśmy do domu, okazało się, że w międzyczasie przyjechał kurier i przywiózł mojego laptopa. Skacząc z radości pobiegłam do mojego pokoju i go rozpakowałam. Pierwsze co zrobiłam, to poskypowałam z rodzicami przez prawie 2 godziny, mama dała mi przepis na naleśniki i mam zamiar zrobić je jutro na śniadanie, mam nadzieję, że nie spalę domu :D Dzisiaj na śniadanie zrobiłam sobie jajecznicę na cebuli i host mama wybałuszyła oczy, co też ja wyrabiam xD Oni tu nie znają jajecznicy, więc to było dla nich coś nowego, ale muszę wam powiedzieć, że tutejsze jajka i cebula mają o wiele mniej smaku niż te w Polsce. Amerykanie nie mają także pojęcia o białym serze, a ich żółty ser smakuje jak plastik. Także naleśniki pewnie zjemy z nutellą i z dżemem, spróbuję też z masłem orzechowym, którego hości mają chyba z 10 wielkich słoików w szafie z jedzeniem. Większość "słoików" tutaj jest plastikowa, bardzo rzadko widuję szklane.

Potem pojechaliśmy na Fire Fest do pobliskiego miasta, które nazywa się Buda :D Myślałam, że to będzie jakiś wielki festiwal itp. itd. a tu okazało się, że mieli tylko kilka straganów, pompowane zjeżdżalnie dla dzieci i strefę z jedzeniem i sceną, do której za wejście trzeba było zapłacić 20$, więc tam nie szliśmy. Ogólnie to był jakiś festiwal strażacki, strażacy mieli tam zawody w noszeniu kukieł na konstrukcję symulującą klatkę schodową i z powrotem, bieganiu po schodach itd. Była zaledwie garstka ludzi, może ze względu na upał jak na pustyni, i przez większość czasu staliśmy w miejscu, więc jedynie gadałam z host tatą. Z host mamą nie gadam za dużo, ona nie jest jakoś specjalnie rozmowna, ale jest miła.

Przy straganie ze szklanymi zwierzątkami ręcznie robionymi i rosyjskimi babuszkami zaczęłam gadać ze sprzedawcą i jak zwykle zeszło na rozmowę o wymianie. Powiedziałam mu, że jak byłam w tym roku nad morzem, to widziałam stoisko z takimi samymi zwierzątkami ze szkła, jakie on sprzedawał. Powiedział mi, że był w Polsce kilka razy i że to piękny kraj, i przyznałam mu rację. Mówił, że bardzo chciałby pojechać w góry, które są cudowne. Później pogadaliśmy o Krakowie :D Znał trochę rosyjskiego, powiedział mi jak jest "jeż" po rosyjsku, a ja mu powiedziałam po polsku. Zaoferował mi nawet zniżkę na zwierzątka, ale i tak nic nie kupiłam, bo mi to niepotrzebne do niczego.

Wieczorem pojechaliśmy do restauracji w Austin - "Texas Roadhouse. To było bardzo ciekawe doświadczenie xD Po pierwsze, na każdym stoliku stało wiaderko z orzeszkami ziemnymi i można było jeść, ile tylko się chciało. Co więcej, skorupki od orzechów należało wyrzucać na podłogę! Przynieśli nam także 2 koszyki bułeczek prosto z pieca i masło cynamonowe do tego! O jeju, zakochałam się w tych bułkach! Przy wejściu do restauracji można było zobaczyć, jak je wypiekają, widziałam jak piekli chyba z 500 bułeczek jednocześnie, co było całkiem normalne, ponieważ w restauracji była chmara ludzi i hałas jak w McDonaldzie. Nie zamawiałam nic, bo nie byłam zbyt głodna, do tego najadłam się orzeszkami i tymi bułkami oraz takimi kulkami wielkości piłki do ping-ponga, które pod chrupiącą powłoką miały ser żółty z warzywami i buły mega ostre. Je także dostaliśmy za darmo. Na dodatek hości i Mirabelle dali mi spróbować swoich dań, więc z restauracji wyszłam z pełnym brzuchem. Host mama zamówiła słodkie ziemniaki i jakieś warzywa, Sam miał makaron w serze żółtym i z mielonymi jabłkami, host tato sałatkę grecką a Mirabelle jakieś mięso, tłuczone ziemniaki z sosem i tego słodkiego ziemniaka. Ziemniak był bardzo dobry, pomarańczowy w środku i przekrojony na pół, a na górze były rozpuszczone i pieczone pianki marshmallows, takie do grillowania.

Ktoś z was mnie pytał, kto płaci w restauracji za jedzenie. No więc zazwyczaj płacą hości, ale dzisiaj na przykład kazali mi i Mirabelle płacić za siebie, więc już sama nie wiem. Zapytam ich jeszcze dzisiaj albo jutro. To znaczy ja i tak nic nie zamówiłam, więc nie płaciłam, ale Mirabelle tak, z czym na dodatek miała problem, bo nie rozumiała paragonu, który się tutaj wypełnia, wpisując napiwek i dając swój podpis, więc Lynne musiała jej pomóc. Wiem, że według zasad wymiany hości mają mi zapewnić 3 posiłki dziennie.

A propos restauracji, to tutaj trzeba dać kelnerowi napiwek i musi to być co najmniej 10% kwoty, jaką się wydało na jedzenie, nie wiem nawet czy nie 15%. Dowiedziałam się o tym od host taty kiedy gadaliśmy w restauracji, przegadaliśmy w sumie cały pobyt tam :D Fajnie się z nim gada, on bardzo lubi opowiadać mi o USA. Jak mu powiedziałam, że w Polsce nie wynosi się do domu jedzenia, którego się nie dojadło w restauracji, co jest normalne w USA, to był bardzo zdziwiony xD

A teraz to, na co wszyscy najbardziej czekali, czyli... zdjęcia!

Highsteppers - szkolny zespół taneczny, w którym tańczy Kaeleigh.
Nie ma tu wszystkich tancerek, w sumie jest ich ok. 50

To również ten zespół.

Ja i host siostra na meczu futbolu.

Ja i Sam - kazał mi zrobić zdjęcie swoim iPadem :)

Dzisiaj na festiwalu :) Mirabelle, Kaeleigh i ja.

Z Olą w samolocie do Amsterdamu.

Samolotowe jedzonko z pierwszego lotu. W drugim dostałam 10 razy więcej :D

7 komentarzy:

  1. Wiem, ze w ktoryms poscie pisalas o cenie swojego laptopa, ale cos nie moge go teraz znalezc. Gdzie najlepiej kupic?
    PS Sorki, za brak polskich znakow, pisze z tableta host taty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w tym poście Marysia pisała o laptopie
      http://amerykanska-przygoda.blogspot.com/2014/08/zakupow-czesc-druga.html

      Usuń
  2. Śliczne zdjęcia nie mogę się doczekać następnych :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. A kiedy następny filmik na youtube proszę cię nagraj z host siostrą coś o gimnastyce :D Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mirabelle wygląda na kilka lat starszą od Ciebie i K.! :O Ile dokładnie obie mają lat?

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja ciocia, która mieszka w USA powiedziała, że takie coś co ty napisałaś, o tym, że, z restauracji bierze się jedzenie do domu, to powiedziała, że to się nazywa doggy bag, czyli psia paczka :D,

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)