Witajcie :)
Długo mnie tu nie było, ale jestem już z powrotem! Najpierw zrobiłam sobie tydzień bez komputera, więc nic nie pisałam, a później wyjechałam na niespodziewane wakacje nad morze. Spędziłam cudowny tydzień w Jastarni, pełen leniuchowania i czytania książek. Ale zacznijmy od początku.
Moja mama od miesiąca gadała o tym, żeby pojechać nad morze. Jednego dnia zapewniała mnie, że na bank pojedziemy, a nazajutrz twierdziła, że w tym roku sobie odpuścimy, bo wyjeżdżam do USA. I tak dzień w dzień. Gdy już byłam przekonana, że nici z wyjazdu, przeżyłam największą niespodziankę ostatnich miesięcy. Właśnie jechałam z tatą i z Mają samochodem, wracaliśmy z Polańczyka z Festiwalu Piosenki Żeglarskiej, na który jeździmy co roku. Dzwoni telefon, tato daje mi słuchawkę, a tu mama mówi, że jej kuzynka, która właśnie była nad morzem w Jastarni, powiedziała, że obok nich jest wolny pokój. Pyta, czy jedziemy. Odpowiadam, że jak najbardziej! Chwilę później dowiaduję się, że pociąg odjeżdża następnego ranka, więc zostało mi jakieś 9 godzin do wyjazdu, a trzeba się jeszcze spakować i wyspać. Cieszę się jeszcze bardziej, uwielbiam takie wyjazdy last minute!
Po czternastogodzinnej podróży pociągiem dotarłyśmy z Mają i z mamą do Jastarni - od trzech lat jeździmy w to samo miejsce. Mimo późnej godziny poszłyśmy jeszcze na plażę. Przez pięć kolejnych dni robiłyśmy to samo: wstawałyśmy po dziewiątej, szłyśmy do sklepu, robiłyśmy śniadanie (twarożek, pomidory z cebulą, kromka z masłem - to już tradycyjne śniadanie w mojej rodzinie), o jedenastej byłyśmy na plaży. Wzięłam ze sobą pół walizki książek, codziennie brałam na plażę inną i czytałam. W morzu pływałam tylko trzy dni z pięciu, bo w pozostałe woda była lodowata i aż kości bolały, gdy się do niej weszło.
|
tak spędziłam większość czasu na plaży |
|
Czy to na pewno wystarczy na 7 dni?! (nie przeczytałam tych 3 cienkich na środku i Domu Hadesa) |
Około 17:30 schodziłyśmy z plaży, wracałyśmy do domu, żeby się umyć i przebrać i szłyśmy na obiad. Codziennie taki sam: ryba z surówką. W Jastarni jest taka fantastyczna, z braku lepszego słowa powiedzmy restauracja, gdzie serwują tylko 4 ryby, 2 surówki (z marchewki i z kapusty), frytki lub ziemniaki i herbatę. Zawsze biorę tam dorsza, mają najlepsze ryby na świecie! Cały rok marzę o tym, żeby pojechać do Jastarni na tą rybę!
|
moja ta środkowa :) |
|
hahaha cudne! |
Potem chodziłyśmy po całej Jastarni, raz byłyśmy na molo, raz w porcie, zwiedziłyśmy wszystkie bazarki i sklepiki. Odwiedziłyśmy najlepsze cukiernie, raz byłyśmy wieczorem w restauracji, bo zgłodniałyśmy, i zamówiłam sobie naleśnika po meksykańsku, którego koniecznie muszę odgapić, bo był genialny! Muszę też znaleźć przepis na frappe miętowo-czekoladowe, które piłam w jednej z cukierni. Niebo w gębie, mówię wam! Jak się nauczę takie robić, to dam wam przepis!
|
Najlepsze frappe świata na spółkę, mój tort bezowy, pascha mamy i tiramisu Mai. A pozostałe rzeczy z tyłu zamówili znajomi. |
|
tak wygląda ta cukiernia |
Zaliczyłam wszystkie typowo nadmorskie atrakcje: zachód słońca, spacer brzegiem morza (do Juraty, w chłodniejszy dzień), zbieranie muszelek, lód świderek, nasza ulubiona ryba i ulubiona cukiernia, także wyjazd uważam za w pełni udany. Pogoda także była świetna, tylko jeden dzień był chłodniejszy, ale ani razu nie padało. Minusem były dwa dni tłuczenia się polską koleją przez cały kraj, ale i to ma swój urok. Już mamy zarezerwowany pokój na przyszły rok, tak więc mogę być pewna, że zjem jeszcze moją ulubioną rybę nie raz xD
|
Bubble tea kokosowo-truskawkowe. Mniam! |
|
zachód słońca |
|
kocham to zdjęcie <3 |
|
takie słońce, że aż w okularach trzeba czytać! |
|
balet musi być :) |
|
W oczekiwaniu na naleśnika po meksykańsku... warto było! |
|
O matko, moje nieobciągnięte palce!!! |
Przez te dwa tygodnie nieobecności wyciągnęłam blogowy wniosek: podczas wymiany w Ameryce będę pisać codziennie. W przeciwnym razie zapomnę połowę rzeczy, o których chciałabym napisać, a z czasem porzucę bloga. Gdybym dzisiaj chciała dokładnie opisać co robiłam od czasu napisania poprzedniego posta, to skleiłabym zaledwie parę nudnych akapitów, o ile w ogóle by mi się chciało. Tak więc postanowione: W USA PISZĘ CODZIENNIE!
Fajnie ,że wypad się Tobie udał :) Nie wiem czy ja bym się zgodziła na taki spontaniczny wyjazd i tyle się wlec tym samochodem. Ja też czytałam Harrego Pottera z tym wyjątkiem ,że ja nie czytałam na plaży bo w wielu momentach emocje brały na de mną górę i albo płakałam albo się śmiałam. :) Naprawdę spodobał mi się Twój blog a ryba wygląda naprawdę apetycznie! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://wikkistyl.blogspot.com/
Fajne takie wakacje, też bym gdzieś pojechała. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzrealizowacmarzenia.blogspot.com
Wreszcie wpis! Tyle czekałam... :P Najbardziej mnie cieszy to, że postanowiłaś pisać codziennie w Stanach. Same pozytywy z Twojego wyjazdu xD
OdpowiedzUsuńNa przepis na frappe czekam, ale teraz mam też ochotę na tort bezowy!
Takie spontaniczne wyjazdy są najlepsze :) Śliczne zdjęcia, szczególnie te na zachodzie słońca ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że również lubisz Harre'go Pottera <3
Pozdrawiam ~ Mój blog - kliik! ♥
9 dni do wylotu do Stanów, a ty dalej nic nie wiesz czy po prostu nie piszesz? Jestem mega ciekawa, oby było warto czekać hehehe :P
OdpowiedzUsuńCześć c: masz świetnego bloga, a do wymiany zostało ci tak krótko! Strasznie zazdroszczę :D czekam z niecierpliwością na posty z USA!
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że jeszcze przed wyjazdem spędziłaś tak miło czas w Polsce, do której nie chcesz wracać :D
OdpowiedzUsuńMasz świetne postanowienie, naprawdę! Z chęcią będę codziennie czytała twoje posty :*
też byłam na tym festiwalu w Polańczyku ale Cię nie widziałam ;c może za rok się spotkamy :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie się cb czyta widać że jesteś mega pozytywną osobą :)
OdpowiedzUsuń