poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Wakacje nad morzem

Witajcie :)

Długo mnie tu nie było, ale jestem już z powrotem! Najpierw zrobiłam sobie tydzień bez komputera, więc nic nie pisałam, a później wyjechałam na niespodziewane wakacje nad morze. Spędziłam cudowny tydzień w Jastarni, pełen leniuchowania i czytania książek. Ale zacznijmy od początku.

Moja mama od miesiąca gadała o tym, żeby pojechać nad morze. Jednego dnia zapewniała mnie, że na bank pojedziemy, a nazajutrz twierdziła, że w tym roku sobie odpuścimy, bo wyjeżdżam do USA. I tak dzień w dzień. Gdy już byłam przekonana, że nici z wyjazdu, przeżyłam największą niespodziankę ostatnich miesięcy. Właśnie jechałam z tatą i z Mają samochodem, wracaliśmy z Polańczyka z Festiwalu Piosenki Żeglarskiej, na który jeździmy co roku. Dzwoni telefon, tato daje mi słuchawkę, a tu mama mówi, że jej kuzynka, która właśnie była nad morzem w Jastarni, powiedziała, że obok nich jest wolny pokój. Pyta, czy jedziemy. Odpowiadam, że jak najbardziej! Chwilę później dowiaduję się, że pociąg odjeżdża następnego ranka, więc zostało mi jakieś 9 godzin do wyjazdu, a trzeba się jeszcze spakować i wyspać. Cieszę się jeszcze bardziej, uwielbiam takie wyjazdy last minute!

Po czternastogodzinnej podróży pociągiem dotarłyśmy z Mają i z mamą do Jastarni - od trzech lat jeździmy w to samo miejsce. Mimo późnej godziny poszłyśmy jeszcze na plażę. Przez pięć kolejnych dni robiłyśmy to samo: wstawałyśmy po dziewiątej, szłyśmy do sklepu, robiłyśmy śniadanie (twarożek, pomidory z cebulą, kromka z masłem - to już tradycyjne śniadanie w mojej rodzinie), o jedenastej byłyśmy na plaży. Wzięłam ze sobą pół walizki książek, codziennie brałam na plażę inną i czytałam. W morzu pływałam tylko trzy dni z pięciu, bo w pozostałe woda była lodowata i aż kości bolały, gdy się do niej weszło.
tak spędziłam większość czasu na plaży

Czy to na pewno wystarczy na 7 dni?!
(nie przeczytałam tych 3 cienkich na środku i Domu Hadesa)
Około 17:30 schodziłyśmy z plaży, wracałyśmy do domu, żeby się umyć i przebrać i szłyśmy na obiad. Codziennie taki sam: ryba z surówką. W Jastarni jest taka fantastyczna, z braku lepszego słowa powiedzmy restauracja, gdzie serwują tylko 4 ryby, 2 surówki (z marchewki i z kapusty), frytki lub ziemniaki i herbatę. Zawsze biorę tam dorsza, mają najlepsze ryby na świecie! Cały rok marzę o tym, żeby pojechać do Jastarni na tą rybę!
moja ta środkowa :)

hahaha cudne!
Potem chodziłyśmy po całej Jastarni, raz byłyśmy na molo, raz w porcie, zwiedziłyśmy wszystkie bazarki i sklepiki. Odwiedziłyśmy najlepsze cukiernie, raz byłyśmy wieczorem w restauracji, bo zgłodniałyśmy, i zamówiłam sobie naleśnika po meksykańsku, którego koniecznie muszę odgapić, bo był genialny! Muszę też znaleźć przepis na frappe miętowo-czekoladowe, które piłam w jednej z cukierni. Niebo w gębie, mówię wam! Jak się nauczę takie robić, to dam wam przepis!
Najlepsze frappe świata na spółkę, mój tort bezowy, pascha mamy i tiramisu Mai.
 A pozostałe rzeczy z tyłu zamówili znajomi.

tak wygląda ta cukiernia
Zaliczyłam wszystkie typowo nadmorskie atrakcje: zachód słońca, spacer brzegiem morza (do Juraty, w chłodniejszy dzień), zbieranie muszelek, lód świderek, nasza ulubiona ryba i ulubiona cukiernia, także wyjazd uważam za w pełni udany. Pogoda także była świetna, tylko jeden dzień był chłodniejszy, ale ani razu nie padało. Minusem były dwa dni tłuczenia się polską koleją przez cały kraj, ale i to ma swój urok. Już mamy zarezerwowany pokój na przyszły rok, tak więc mogę być pewna, że zjem jeszcze moją ulubioną rybę nie raz xD
Bubble tea kokosowo-truskawkowe. Mniam!

zachód słońca

kocham to zdjęcie <3

takie słońce, że aż w okularach trzeba czytać!

balet musi być :)


W oczekiwaniu na naleśnika po meksykańsku... warto było!

O matko, moje nieobciągnięte palce!!!

Przez te dwa tygodnie nieobecności wyciągnęłam blogowy wniosek: podczas wymiany w Ameryce będę pisać codziennie. W przeciwnym razie zapomnę połowę rzeczy, o których chciałabym napisać, a z czasem porzucę bloga. Gdybym dzisiaj chciała dokładnie opisać co robiłam od czasu napisania poprzedniego posta, to skleiłabym zaledwie parę nudnych akapitów, o ile w ogóle by mi się chciało. Tak więc postanowione: W USA PISZĘ CODZIENNIE!

9 komentarzy:

  1. Fajnie ,że wypad się Tobie udał :) Nie wiem czy ja bym się zgodziła na taki spontaniczny wyjazd i tyle się wlec tym samochodem. Ja też czytałam Harrego Pottera z tym wyjątkiem ,że ja nie czytałam na plaży bo w wielu momentach emocje brały na de mną górę i albo płakałam albo się śmiałam. :) Naprawdę spodobał mi się Twój blog a ryba wygląda naprawdę apetycznie! :)
    Zapraszam do mnie: http://wikkistyl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne takie wakacje, też bym gdzieś pojechała. :) Pozdrawiam
    zrealizowacmarzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie wpis! Tyle czekałam... :P Najbardziej mnie cieszy to, że postanowiłaś pisać codziennie w Stanach. Same pozytywy z Twojego wyjazdu xD
    Na przepis na frappe czekam, ale teraz mam też ochotę na tort bezowy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie spontaniczne wyjazdy są najlepsze :) Śliczne zdjęcia, szczególnie te na zachodzie słońca ;)
    Widzę, że również lubisz Harre'go Pottera <3
    Pozdrawiam ~ Mój blog - kliik! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. 9 dni do wylotu do Stanów, a ty dalej nic nie wiesz czy po prostu nie piszesz? Jestem mega ciekawa, oby było warto czekać hehehe :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć c: masz świetnego bloga, a do wymiany zostało ci tak krótko! Strasznie zazdroszczę :D czekam z niecierpliwością na posty z USA!

    OdpowiedzUsuń
  7. To dobrze, że jeszcze przed wyjazdem spędziłaś tak miło czas w Polsce, do której nie chcesz wracać :D
    Masz świetne postanowienie, naprawdę! Z chęcią będę codziennie czytała twoje posty :*

    OdpowiedzUsuń
  8. też byłam na tym festiwalu w Polańczyku ale Cię nie widziałam ;c może za rok się spotkamy :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie się cb czyta widać że jesteś mega pozytywną osobą :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)