niedziela, 7 września 2014

Monopolistka Marysia

Dzisiaj rano pogadałam z rodzicami i z przyjaciółką na Skype, aż zrobiła się pora obiadowa :) Próbowałam rozwikłać problem mojej myszki do MacBooka, ale to ustrojstwo odmawia współpracy niezależnie od komputera, do którego je podłączam, więc jutro John ma zadzwonić do firmy, która mi myszkę sprzedała i rozwiązać problem. Jak na razie używam zapasowej myszki Johna. Ktoś z was mnie pytał, gdzie kupiłam laptopa: www.rakuten.com, możecie kupić tu sprzęt naprawdę tanio. Być może wysyłają nawet do Polski, musicie sprawdzić.

Potem grałam na Wii z Samem, Kaeleigh i Mirabelle, najpierw w Just Dance 4, gdzie trzeba było tańczyć jak postacie na ekranie z pilotem w dłoni, a sensor nas oceniał na podstawie ruchów ręką, więc równie dobrze można było ograniczyć się do poruszania rękami, zamiast tańczenia, dlatego Sam też mógł grać na wózku inwalidzkim. Raz wygrywała Kaeleigh, raz ja, zazwyczaj wygrywałyśmy na zmianę. Mirabelle pokonała nas tylko raz, Sam ani razu. Potem przełączyłyśmy grę na coś w stylu gry planszowej pełnej minigier, tutaj zwycięzca mógł być tylko jeden. Szczęście mi dopomogło i dotarłam do mety jako pierwsza. Hurra! Kolejne zwycięstwo na mojej nieskończenie długiej liście wygranych gier!

W tym czasie host mama upiekła placek. Iście amerykański placek. Kuchnię amerykańską można wyrazić równaniem: proszek z pudełka + woda + energia: mikrofalówka/piekarnik (niepotrzebne skreślić) = produkt gotowy do konsumpcji. Placek był płaski, biało-żółty, miał w sobie kawałki ananasa i pływał w wodzie puszczonej przez ten owoc. W takich momentach doceniam moją babcię jeszcze bardziej niż zwykle (Babciu Jasiu, pozdrawiam Ciebie i twoje najlepsze na świecie placki!) Smakował jak zwykła słodka masa z ananasem, ponieważ istotnie był masą z ananasem. Ech...

Potem zagraliśmy w Monopoly z Mirabelle, Kaeleigh, host tatą i Samem (ostatnia dwójka w jednej drużynie). Lynne zamówiła pizzę i zjedliśmy ją podczas gry, graliśmy trzy godziny. Trzy godziny z bananem na twarzy w moim przypadku, chyba będę mieć jutro zakwasy na twarzy. Ograłam wszystkich, stawiając hotele na każdym pomarańczowym, czerwonym i żółtym polu, host tato stwierdził, że jestem jak Donald Trump. Kaeleigh oświadczyła, że więcej ze mną nie zagra, Mirabelle nic nie mówiła, tylko się śmiała, a John zaproponował kolejną grę najwcześniej w listopadzie. Pożartowaliśmy jeszcze trochę i cała czwórka wspólnie podjęła decyzję, że następnym razem się na mnie uwezmą, a potem rozeszliśmy się, bo byliśmy zmęczeni.
Początek gry jak zwykle z uśmiechem!


przednia kamerka, trochę zamazane, ale selfie zawsze spoko :)

Biznes czas zacząć!

Musiałam jeszcze pozmywać naczynia, które były za duże i Lynne nie pozwoliła wsadzić ich do zmywarki. Ja tam bym je wsadziła, pracuję nad tym, pertraktuję i przekonuję Lynne codziennie, mówiąc, że mycie ręczne zużywa o wiele więcej wody, host tato przyznał mi rację i teraz planuje zrobić eksperyment i zmierzyć, ile wody zużywamy w ciągu tygodnia raz myjąc wszystko w zmywarce, raz myjąc część naczyń ręcznie. Mam nadzieję, że wynik okaże się pomyślny.

Na koniec pozdrawiam całą moją rodzinkę, mama mi mówiła, że wszyscy czytacie mojego bloga! Bardzo się cieszę! Drodzy wujkowie, ciocie, babcie, dziadkowie, kuzyni i wszyscy inni, wysyłam wam całusy na odległość!

2 komentarze:

  1. Miałaś problemy ze zmianą strefy czasowej ? Tzn. czy np. byłaś śpiąca wtedy kiedy w Polsce była noc ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post, najlepszy jest przepis na ciasto :-)) a tak w ogóle to co nowszy post to lepszy

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)