piątek, 26 września 2014

Szkolne spotkanie nie-tubylców

W szkole na pierwszej lekcji (US History) udaliśmy się do jednej z czterech sal gimnastycznych, ponieważ dziś był "picture day". Na sali rozstawiono mnóstwo parasoli, świateł i teł do fotografowania. Robili nam zdjęcia do Yearbooka, czyli książki wydawanej przez szkołę, w której utrwalone są wszystkie wspomnienia z danego roku szkolnego. Są to między innymi portrety wszystkich uczniów, reportaże z meczów, opisy szkolnych wydarzeń itp. Nie wiem, jak Yearbook prezentuje się w rzeczywistości, gdyż nigdy żadnego nie widziałam, ale z pewnością kupię sobie egzemplarz na pamiątkę. Już teraz na korytarzach wiszą plakaty z linkiem do strony internetowej, gdzie należy składać zamówienia, oraz z informacją o promocji (niecałe 70$ + nasze imię i nazwisko na okładce gratis, o ile dobrze zrozumiałam). Ceny rosną proporcjonalnie do upływu czasu.

Można było wykupić sobie dodatkowe opcje, wtedy fotograf robił uczniowi dodatkowe zdjęcia, które były wywoływane w różnych technikach i formatach. Amerykanie lubią wieszać na ścianach zdjęcia całych rodzin, często udają się w tym celu do fotografa. Moi hości nie mają czegoś takiego, natomiast nasza sąsiadka tak - na jej ścianie i na lodówce wiszą fotografie każdego członka rodziny, nawet tej dalszej, oraz zdjęcia znajomych. Aby zrobić sobie dodatkowe zdjęcia, trzeba było wypełnić formularz. Widziałam go u jednej osoby z mojej klasy, dziewczyna kupowała kilka dużych i małych zdjęć, cena: 39$. Tak troszkę drogo... Widziałam kilka przykładowych zdjęć, wcale nie były specjalnie piękne, tło było okropne, fotografie sztuczne i blade. Moim zdaniem lepiej zrobić zdjęcie własnym aparatem, efekt będzie o niebo lepszy, a do tego możemy wybrać tło i wykadrować jak nam się żywnie podoba. Nie wiem jak wy, ale ja na zdjęciach u fotografa (legitymacja, wiza, paszport itp.) wyglądam tragicznie. Problem polega na tym, że jeszcze nie widziałam Amerykanina z aparatem. Nigdy. Wszyscy pstrykają foty smartfonami. A jak przyniosłam aparat do szkoły, to zaczęli się nim tak zachwycać, jakbym przyniosła iPhone'a 6 przed premierą.
Cudowna poranna pogoda w Teksasie 25 września + jeden z kilku szkolnych parkingów.

Lunch wyglądał dziś inaczej niż zwykle. Wszyscy exchange studenci oraz osoby przybywające do naszej szkoły z innych miast i stanów (które nie są Freshmenami - pierwszoroczniakami) zostały zaproszone na salę gimnastyczną na lunch fundowany przez szkołę. Jedzenie było zaskakująco smaczne :) Użyto przypraw. Kilku. Wow! Menu prezentowało się następująco: sałatka (kocham wszystkie sałatki <3) oraz coś, czego nigdy nie jadłam, a co było bardzo dobre, mimo że nie wyglądało specjalnie apetycznie. Nie wiem dokładnie, co to było, w każdym razie przypominało cienkie ciasto pizzy zwinięte w rulon jak naleśnik, wypełnione sosem pomidorowym z dodatkiem sera i pepperoni. Przypomniało mi smakiem polską bułkę drożdżową! Na deser dali nam ciasteczka z czekoladowymi groszkami.

Na spotkanie przyszło około 20 osób. Poznałam dziewczynę z wymiany, która przyjechała z Niemiec. Mieszka w tym samym mieście co ja, mamy w planach odwiedzenie się nawzajem. Może pojadę do niej rowerem w któryś weekend, jednak na razie mam plany na najbliższe dwa weekendy (w ten wyjazd z Leah, a za tydzień wycieczka do Dallas na jakiś festiwal na trzy dni). Ta Niemka powiedziała mi, że chce iść na próby do drużyny koszykarskiej w listopadzie, więc powiedziałam, że chętnie pójdę z nią. Granie w typowo amerykańskiej drużynie - to by było coś! Nigdy tak na prawdę nie grałam w koszykówkę, ale lubię ten sport i zastanawiałam się nad dołączeniem do drużyny już od jakiegoś czasu. Myślałam, że sezon właśnie trwa, a próby odbyły się na wiosnę, jednak na szczęście nie miałam racji. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, na razie mam tyle spraw na głowie, że nie jestem w stanie nic przewidzieć.

Po szkole poszłam z Mirabelle na spotkanie Leo Club, czyli szkolnego klubu wolontariuszy, które odbyło się w stołówce, a nie w klasie, ze względu na dużą ilość uczestników. Kupiłyśmy nasze klubowe koszulki za 10$ i dostałyśmy plan akcji charytatywnych, które odbędą się w najbliższym czasie. Nie trzeba brać w nich udziału, jeśli się nie chce, każdy sam sobie wybiera akcje, w których będzie uczestniczyć. Ja i Mirabelle idziemy jutro w ramach klubu na kolejny mecz futbolu, znów będziemy sprzedawać jedzenie. Ser i sos chilli sprzed dwóch tygodni czekają na odgrzanie! Nie brzmi apetycznie, ale nie będę tego jeść :) Za to lubię pomagać przy sprzedaży jedzenia, ostatnio poznałam wiele fajnych osób.

Po odrobieniu masy zadania domowego poszłam pobiegać z Damonem, Mirabelle zrobiła nam zdjęcie:



Przy odrabianiu zadania z anatomii natrafiłam na stronę internetową z różnymi ciekawostkami, zachęcam do obczajenia: http://www.wisegeek.org

18 komentarzy:

  1. Marysiu, proszę o więcej zdjęć wszystkiego amerykańskiego

    OdpowiedzUsuń
  2. słodki pies;) psy hostów chcą biegać czy stawiają opory? Marysiu jaka Ty masz świetną figurę,aż zazdroszczę wytrwałości w bieganiu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te młodsze chcę biegać, więc tylko je biorę. A poza tym to dziękuję :)

      Usuń
  3. Nie ma płotów ? O.o

    OdpowiedzUsuń
  4. Marysiu ile masz wzrostu ;) ? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. A co to za brzuch na wierzchu?! (hahha) nie no żartuję :D Fajne zdjęcie ze słodziutkim pieskiem <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietne zdjecia Marysiu. Mam nadzieje ze dobrze sie bawisz w USA.Prosze powiedz kiedy bedzie kolejny filmik?
    PS. Sliczny piesek ;)
    Pozdrawiam Twoja fanka Julia;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moglabys byc modelka ! Taka figura <3 fajnie miec taka przygode w USA ! Co z twoja hmama ? Po tamtej romowie jest milsza ? :)

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hsot mama jest rówine orkopna jak pzredtem :( Ale przygoda jest fantastyczna, kocham szkołę w USA! A poza tym to dzięki :)

      Usuń
  8. Hej ! Wrzucisz filmik z saltem machowym???? Proszęę!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się go nauczę na ziemi to tak :) na razie umiem tylko na trampolinie

      Usuń
    2. Ale ten na trampolini e:)

      Usuń
  9. Marysiu, a czy Twoja hsot mama w stosunku do soiwch dzeici też się tak okorpnie zachuwoje czy dla nich jest mlisza ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak samo, może troszkę lepiej, ale i tak jest to dziwne

      Usuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)