poniedziałek, 8 września 2014

Słodycze, których nie ma w Polsce, a być powinny!

Dzisiaj rano odrobiłam lekcje, niezwykle trudne tym razem, bo nauczycielka z anatomii kazała napisać opowiadanie o pacjencie, używając słów z listy, których nie znam ani ja, ani Translator. Coś tam nabazgrałam, skończyło się na ukatrupieniu mojego pacjenta, a następnie zabrałam się za czytanie książki "Cross my heart, hope to die" Sary Shepard. To już piąty tom serii „Gra w kłamstwa”, jutro rano wybieram się do biblioteki, aby go oddać i wypożyczyć ostatnią część. Ta skończyła się tak okropnie, że gdybym przeczytała ją zaraz po premierze i musiała czekać kilka miesięcy na kolejną książkę, to chyba bym umarła. Nie wiem, czy w ogóle dzisiaj zasnę przez to zakończenie.
to czytam <3
Potem pojechałam do H-E-B z Lynne i Mirabelle, i każda z nas zrobiła dla siebie zakupy. Lynne kupiła cały koszyk warzyw, konserw i mrożonek, oraz generalnie produktów spożywczych, Mirabelle kupiła głównie śmieciowe żarcie. My, exchange students, musimy kupować sobie te produkty, których nie je nikt poza nami, resztę kupują hości. Ja kupiłam jogurt naturalny (opakowanie litrowe, mniejszych tu nie posiadają), miałam kupić też chleb bezglutenowy, który host mama kupiła mi dwa razy, ale teraz odmawia płacenia za niego, oraz biały ser, ale kiedy przeczytałam skład chleba, odłożyłam go na półkę z przerażeniem w oczach, a biały ser wcale nie przypominał tego z Polski, więc też go nie wzięłam. Za to kupiłam sobie Twinkies, czyli miękkie piankowe ciastka, które podobno są bardzo dobre. Nie wiem, jak smakują, jeszcze nie próbowałam. W każdym razie jeden z bohaterów filmu „Zombieland” przejechał całą Amerykę pełną zabójczych zombie, aby znaleźć to ciastko, więc chyba będzie dobre. 

Do tego sklepu jeździmy.


Kupiłam też czekoladę Hershey’s, białą z kawałkami ciastek, którą ubóstwiam, oraz trochę suszonych owoców i orzechów na wagę. Mają tu osobne stoisko z bakaliami, można kupić każdy rodzaj orzechów, każdy gatunek suszonych owoców, mieszanki tych rzeczy, orzechy i owoce w rozmaitych polewach i kostki owocowe, przypominające wyglądem chałwę. Stoisko wygląda jak to z żelkami na wagę w Tesco, w Biedronce też takie widziałam, tyle że to tutaj jest kilkakrotnie większe. Można nawet zrobić samodzielnie masło orzechowe! 


Ostatni produkt, który nabyłam, to lody Ben&Jerry’s, na które czeka cała Polska! Widziałam je kiedyś w Legolandzie w Danii, niestety nie miałam szansy spróbować, jak smakują, więc postanowiłam kupić sobie kubek tutaj. Mają dwa rodzaje opakowań: jedno półlitrowe za 4$, mnóstwo smaków do wyboru, drugie 120g, czyli tyle co Big Milk, kosztuje ono 1$ i to właśnie kupiłam. Smak: brownie. Jeszcze nie próbowałam, ale po samym wyglądzie opakowania coś czuję, że uzależnię się od tych lodów.

Po powrocie z zakupów wróciłam do czytania książki, potem wyszłam na zewnątrz z Mirabelle i pograłam w badmintona z Jimin i Martą (wymieńcy z Korei i Hiszpanii). Po 15 minutach odkryłam, że w mojej rakietce zieją 3 wielkie dziury. Nie wiem, jak mogłam ich nie zauważyć na początku, być może były mniejsze, w każdym razie jakoś udawało mi się grać, nawet bardzo dobrze mi szło, bo uwielbiam badmintona, aż do momentu gdy lotka utknęła w mojej rakietce. Potem chciałyśmy zagrać w siatkówkę, ale piłka wylądowała na drzewie po trzecim odbiciu, na domiar złego komary się uaktywniły, więc rozeszłyśmy się do domów. Było bardzo ciepło i jeszcze trochę jasno, więc postanowiłam ruszyć się sprzed komputera i pobiegać. Dżogingowałam prawie dwadzieścia minut, przy okazji zobaczyłam najbliższą okolicę. Wróciłam do domu cała mokra, ale za to szczęśliwa, i postanowiłam od dzisiaj codziennie biegać, zwłaszcza że na zewnątrz jest ciepło, a za domem mam park. Tak więc postanowione, jutro o 19:45 idę biegać.

P.S. W momencie pisania tego posta na moskitierze mojego okna siedzi jaszczurka. Ma jakieś 4 cm długości - jest maleńka. Dziś przy wypakowaniu zakupów z samochodu spotkałam dwudziestocentymetrową. Pozdro z Teksasu.
Taki stwór mnie dzisiaj powitał.

3 komentarze:

  1. Nie zapomniałaś przypadkiem jeszcze o Lentilkach i Hubie Bubie :P
    A tak w ogóle to gadałyśmy o Lentilkach, no to moja najukochańsza mama podczas wycieczki kupiła mi TRZY TE DUŻE OPAKOWANIA :D
    Stwierdzam że większość amerykańskich okładek jest better, niestety nie podam ci przykładu kiedy tak nie jest bo... go jak na razie nie mam albo bardziej nie mogę sobie przypomnieć :D
    Za to pożalę się jeszcze pamiętasz książkę "Grim" co przesunęli mi jej premierę z czerwca na 9 września ? No to przesunęli mi ją jeszcze raz na 24 września... yuppi po prostu bo im dalej w rok szkolny to na 100% będę miała więcej czasu na czytanie ( good joke )
    No to pozdrawiam, życz mi szczęścia jutro na kartkówce/sprawdzianie z chemii :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ben&Jerry's są genialne, jak już ich spróbujesz to prawdopodobnie staną się stałym punktem Twojej listy zakupów :D A jeśli chodzi o słodycze, których nie ma w Polsce, a być powinny - ja jestem całym sercem z Reese's ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam te lody, ale zakochałam się w jaszczurce :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)