piątek, 19 września 2014

Nocna burza w Teksasie

W nocy przeżyłam największą burzę z piorunami w całym moim życiu. Nie widział burzy ten, kto nie był w Teksasie. Trzaski obudziły mnie o trzeciej w nocy, natychmiast odłączyłam wtyczki z gniazdek, aby mi nie spaliło komputera, po czym z fascynacją przyjrzałam się niebu. Co dwie, trzy sekundy uderzał kolejny piorun, oświetlając świat jak wielki halogen. Najciekawsze jest to, że nie zauważyłam ani jednej błyskawicy, widoczne były tylko oślepiające rozbłyski. Normalnie jak na dyskotece, kiedy światło miga jak szalone. Deszcz walił w szyby, wiatr wiał z ogromną prędkością. Nigdy nie widziałam tak intensywnej burzy.

Dzisiaj przed rozpoczęciem lekcji odwiedziłam bibliotekę szkolną, aby przejrzeć wszystkie działy. Moim celem były książki Roberta Kiyosaki, ale nie tylko. Byłam ciekawa, co też kryje się na półkach w dziale non-fiction. Przez piętnaście minut przeglądałam książki, nie udało mi się zobaczyć wszystkiego, ponieważ biblioteka jest ogromna, jednak znalazłam mnóstwo ciekawych tytułów, które koniecznie muszę przeczytać. Są tu książki o złudzeniach optycznych, gimnastyce, rekordach Guinessa, ciekawostkach o wszystkim, mózgu nastolatków, kosmosie, duchach... generalnie każdy znajdzie tu coś dla siebie. Wypożyczyłam stamtąd "Unofficial Harry Potter Cookbook", tytuł rzucił mi się w oczy i nie mogłam nie zabrać tej książki ze sobą, ponieważ jestem wielką fanką Harry'ego! Jeszcze jej nie przeglądałam, ale może znajdzie się jakiś ciekawy przepis na słodycze z Miodowego Królestwa ;)
Niestety zdjęcie nie chce się przekręcić. Poćwiczcie mięśnie szyi.

Na historii skończyliśmy oglądać film, nie wiem, czy o tym wspominałam, ale oglądaliśmy go w szkolnej sali kinowej. Tak, mamy kino w szkole, co prawda siedzenia nie są tak wygodne, jak w prawdziwym kinie, ale i tak jest świetnie! Przy zakończeniu wszyscy śmiali się do łez, ponieważ główny bohater umarł, jego ukochana się załamała, a kamera odleciała hen, hen daleko (+ standardowo smutna muzyczka), po czym szybko wróciła i bohater się obudził, i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. To było epickie xD

Na psychologii oglądaliśmy film o tym, jak rozwija się mózg dziecka od momentu poczęcia. Fajnie było pokazane, jak w czwartym tygodniu ciąży (przynajmniej tak mi się wydaje, nie wierzcie mi na słowo) w tej bezkształtnej "kulce" komórek tworzy się rdzeń kręgowy, dzieląc ją na dwie części, i dopiero z jego końca "wyrasta" mózg, rozwijając się warstwami jak cebula. Neurony podróżują od rdzenia do końca mózgu, każdy z nich wie, dokąd dąży. To jest niesamowite! Uwielbiam dowiadywać się takich rzeczy, kocham amerykańską szkołę za to, że mogłam sobie wybrać przedmioty i cieszę się, że wzięłam psychologię. Jest dużo nauki w domu, ale w szkole dowiadujemy się tylu ciekawych rzeczy, że mogłabym mieć tą lekcję cały dzień.

Dziś dostaliśmy także nasze raporty z ocenami od początku semestru. Nauczyciel rozdając nam je zawsze trzymał kartkę tak, żeby nikt oprócz osoby, której raport dotyczył, nie mógł jej zobaczyć. Sam też na nią nie spoglądał. Tutaj jest powszechnie praktykowane rozdawanie wszelkich dokumentów w taki sposób, włączając w to wszystkie testy i quizy. Mój raport prezentuje się następująco:
Oceny podawane są w procentach.

Na teatrze każda z grup występowała ze swoim przedstawieniem, mogliśmy używać wszystkich rekwizytów, kurtyn i świateł. Namówiłam moją grupę, żebyśmy wystąpiły jako pierwsze. Dziewczyny się zgodziły, przedstawienie wyszło super, po kilku minutach mogłyśmy spokojnie zasiąść na widowni i oglądać zmagania innych. Moim zdaniem zawsze najlepiej jest być pierwszym, wtedy inni są zajęci powtarzaniem swoich scenariuszy i nie patrzą na nas xD

Kiedy wróciłam ze szkoły, czekał już na mnie mój nowy aparat! Uprzedzając kolejne pytania, jest to Samsung Galaxy Camera EK-GC110. Z przodu wygląda jak aparat, z tyłu jak telefon, ma dotykowy ekran i Androida. Zrobiłam już pierwsze zdjęcia, sprawuje się świetnie :) Ma genialny zoom, zrobiłam zdjęcie instrukcji dołączonej do akcesoriów basenowych w ogrodzie sąsiadów i jestem w stanie przeczytać tytuły! Do tego aparat ma wi-fi i automatycznie przesyła wszystkie zdjęcia do Dropboxa.

oto wspomniana wyżej instrukcja

tak wygląda szkolne ID, musimy mieć je na szyi przez cały czas

Tak uroczo powitano mnie na lotnisku :)

4 komentarze:

  1. dobrze, że już masz aparat, zrób parę pokazowych zdjęć na zewnątrz, bez lampy, chciałabym zobaczyć jakość zdjęć, ostrość, kolory

    OdpowiedzUsuń
  2. My mamy w naszym polskim gimnazjum identyfikatory, tylko że mało osób w nich chodzi, bo wstydzą się swojego zdjęcia :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne wyniki Marysiu! Oby tak dalej!;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku,
tutaj możesz śmiało wyrazić swoją opinię. Jednak zanim to zrobisz, weź pod uwagę, że większość informacji na tym blogu to też opinie, takie same jak twoja. Nie musisz im wierzyć, nie muszą ci się podobać, ale musisz je szanować. Amen i zapraszam do komentowania :)